Gdyby nie to uderzenie, upokorzenie, nie miałbym tak osobistej relacji z Bogiem. Nie ja jestem tu najważniejszy.
Marcin Jakimowicz: Czy czuł się kiedyś Ojciec opuszczony przez Boga? Krzyczał ojciec, a tu cisza, pustka...
O. Adam Piecuch: – Nie przypominam sobie takiego stanu. Bardziej uświadamiam sobie inny: miałem w sobie tyle nienawiści, że czułem, że nie mogę z Nim rozmawiać. To ja Go opuszczałem, nie On mnie. Bo nie chciałem zrezygnować z nienawiści, uprzedzeń. To było najgorsze doświadczenie mojego życia.
W chwilach takiej ciemności pojawia się od razu pokusa: Bóg nie chce ze mną rozmawiać, brzydzi się mną, jest ostatnią osobą, do której mogę się zwrócić...
– Tak. Ja jestem zakonnikiem. Nie sposób żyć przez kilka godzin bez kontaktu z Bogiem, co chwilkę są modlitwy. A Bóg jest jedyną Osobą, do której ma odniesienie wszystko, co robię. Ale w chwili ciemności jest pokusa: nie będę wysłuchany, „nie załatwię” z Bogiem tej sprawy. Przeżywałem też poczucie przekreślenia siebie.
„Czemuś mnie opuścił?”. Skąd u Jezusa tak dramatyczny krzyk?
– Gdy szukałem w Starym Przymierzu najbardziej smutnego miejsca, najbardziej rozpaczliwej sytuacji, utknąłem na Psalmie 22: „Boże mój, czemuś mnie opuścił? Wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, wołam nocą, a nie zaznaję spokoju”. Przerażające. Ale jeśli słyszę ten sam krzyk w ustach Jezusa, to nabiera on całkowicie nowego wymiaru. Staje się niewiarygodną odwrotnością najgorszej rozpaczy.
To musiało być trzęsienie ziemi dla stojących pod krzyżem. Jak tu zachować wiarę w Mistrza, który przez całe życie był „jedno z Ojcem”, a teraz jest przez Niego opuszczony?
– My mamy swoiste podejście do Chrystusa. Żydzi nie mogli uwierzyć, że jest on Synem Bożym, a my nie potrafimy uwierzyć, że był On człowiekiem. Dla nich to było oczywiste: słaby, zdenerwowany, głodny, zmęczony, płaczący, zdziwiony. On sam mówił o sobie: Syn Człowieczy. Ale kiedy Piotrowi zostaje objawiona tajemnica: – to jest Mesjasz, zaczynają się schodki. Bo takiego mesjasza... nie chciał nikt. Nikt Go nie zaakceptował. Do samego końca. Apostołowie odchodzą, uczniowie uciekają. To są Żydzi. Mają w rękach Torę, modlą się jej słowami, znają je na pamięć. Czekają na mesjasza. A tu skazaniec umierający poza miastem, wykrzykujący w niebo słowa psalmu: – Boże, czemuś mnie opuścił? Modlący się jak największy grzesznik, oddalony przez swe czyny od Boga. On nie udawał! To był wyraz osamotnienia, rozpaczy. Tu nie ma pretensji, jest sama żywa rozpacz. Ale, co najważniejsze, gdy Jezus wszedł w ten stan, przemienił go, uświęcił. I odtąd jest to stan wielkiej bliskości. Jezus wszedł w taką sytuację, więc i ja mogę w niej spotkać Boga.
Opowiadał mi znajomy: gdy byłem mały, opuścił nas ojciec. Nie potrafiłem mu tego przez lata wybaczyć. Gdy kiedyś usłyszałem słowa: „Czemuś mnie opuścił?”, rozpłakałem się. Zrozumiałem, że w takiej samej sytuacji był Jezus. Czuł się opuszczony przez własnego Ojca. Chłopak przebaczył. Więcej. Powiedział mi: A może to ze względu na mnie Jezus wołał z krzyża?
– Nie ma już takiego zła, opuszczenia, dramatu, które byłoby poza Jezusem Chrystusem! To jest rzecz absolutnie gorsząca. Człowiek może być odrzucony przez najbliższych, krewnych, znajomych. Więcej: on musi być odrzucony! Zetknąłem się z młodym małżeństwem, które komuś żyrowało jakąś sporą sumę. Zostali oszukani. I całe życie przekreślone: ogromne długi, procenty, ojciec przynoszący do domu grosze, bo resztę zabiera państwo. Stał się dla rodziny ciężarem, dla znajomych naiwniakiem. Kto by chciał mieć takiego męża, syna, ojca? Ale chwileczkę: jeżeli o wiele bardziej zażyrował za mnie Jezus Chrystus? Jeśli stanął w sytuacji totalnego odrzucenia, to wszystko nabiera innej perspektywy. Twój Bóg przyznaje się do ciebie. A ty? Uciekasz od krzyża, od zła, tuszujesz grzech, składasz rączki, żeby podejść „z twarzą” do Pana Boga. A to nie tak! Nie uciekajmy od swojego krzyża, nie tuszujmy grzechu, nie udawajmy, że go nie ma, nie grajmy pobożnych! Miałem łaskę, że często spotykałem się z Janem Pawłem II i dzięki temu mogę uwierzyć świętym, że pisali prawdę. Opuszczenie było ich udziałem. Wszystkich, co do jednego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).