Z ks. Krzysztofem Wonsem, kierownikiem duchowym i rekolekcjonistą, rozmawia ks. Marek Łuczak.
Czyli nie mogę pytać o to, co mi się wydaje?
- Zanim postawię pytanie o siebie, muszę najpierw poznać sens tekstu, takiego jaki jest zapisany. Wielką pomocą jest tutaj Kościół, w którym spotykamy się ze Słowem Bożym. Pomocą mogą być wielcy mistrzowie, którzy w tym spotkaniu będą przewodnikami. Podobnie możemy wziąć do ręki komentarze i inne publikacje, ale sama głowa nie wystarcza. Tu nie może chodzić jedynie o wiedzę, tu musi chodzić o serce.
W ten sposób idziemy w głąb, pamiętając że serce w języku Biblii oznacza zdecydowanie więcej niż w języku potocznym. Tam gnieżdżą się nie tylko uczucia, ale również myśli. Ono jest siedliskiem zamiarów i decyzji, pasji, pragnień. W lectio divina tak naprawdę będzie więc chodziło o pewną mentalność, sposób życia. Jeśli poznajemy prawdę w sensie wyrazowym, docieramy wówczas do sensu duchowego, czyli do tego, co Duch mówi do Kościoła.
Rozmawiamy podczas rekolekcji dla księży pracujących wokół kurii. Gdzie świeccy mogą spotkać się z metodą lectio divina?
- Przeżywamy je w Kokoszycach, ale w ciągu roku można także przyjechać do Krakowa i Trzebini. Stworzyliśmy czteroletni program rekolekcyjny oparty o ewangelie. Uczymy tam ludzi wyciszenia, słuchania, czytania i medytowania Słowa. Następnie modlitwy Słowem i kontemplacji. Najlepszym środowiskiem do rozwoju jest jednak codzienność. Czasami trzeba się więc wyłączyć, by wejść w tę metodę.