Po 18 latach zabiegów, protestów, modlitw katolicy z Dniepropietrowska odzyskali swój kościół.
Łazarenko w latach 1996–97 był premierem Ukrainy, ale już rok później musiał uciekać z kraju, oskarżony przez prokuraturę o zagarnięcie ponad 2 mln dolarów z państwowej kasy i nielegalne przekazanie za granicę ponad 4 mln franków szwajcarskich. W 2006 r. został skazany przez Sąd Federalny USA na karę 9 lat więzienia i 10 mln dolarów grzywny za pranie brudnych pieniędzy, wymuszenia i oszustwa. Jednak w Dniepropietrowsku pozostali jego ludzie, skupieni wokół partii Hromada, która nadal odgrywa znaczącą rolę we władzach miasta i regionu. W budynku, gdzie znajduje się siedziba Gromady, mieści się zarząd firmy Dugsbery. Gdy kościół „prywatyzowano”, Łazarenko stał na czele władz regionalnych. Choć osobiście nie podejmował decyzji, nikt nie ma wątpliwości, że zapadła za jego sprawą i na rzecz firmy do niego należącej. Później okazało się, że do regionu nie wpłynęła ani jedna hrywna z tytułu tej transakcji...
Chodziło o ziemię
– Ludzie z Dugsbery nie ukrywali, że kościół ich nie interesuje – potwierdza Walery Gmyrko, starosta parafii, niegdyś wysoki urzędnik służb celnych, a obecnie dziekan wydziału prawa państwowej akademii służby celnej. – Im chodziło o grunt, który ma olbrzymią wartość. Zamierzali zburzyć kościół i na tym miejscu wznieść bank lub kasyno – dodaje. Parafia próbowała upominać się o swoje, ale z marnym skutkiem. Kolejne petycje i odwołania nie były skuteczne. Przedstawiciele Dugsbery twierdzili, że legalnie nabyli obiekt, a prawo stało po ich stronie. W sądach Dniepropietrowska parafia przegrała we wszystkich instancjach. Także wysiłki ojców kapucynów, którzy w 1999 r. przejęli parafię i przystąpili do budowy kaplicy i klasztoru w centrum miasta, nie były skuteczne. Kościół był zamknięty i czekał na zagładę. Była tym bardziej prawdopodobna, że w maju 2006 r. wybuchł tam pożar. Został szybko ugaszony, ale uszkodził konstrukcję dachu. Od początku podejrzewano podpalenie, ale nikogo za rękę nie złapano.
Siła modlitwy
Przełom w zmaganiach nastąpił 29 czerwca 2007 r. Przechodząc obok kościoła, proboszcz parafii o. Kazimierz Guzik OFMCap dostrzegł, że świątynia, która zwykle była szczelnie zamknięta, tym razem miała drzwi uchylone. Wszedł do środka. Wszędzie był straszny bałagan, widać było ślady po pożarze. Tam, gdzie niegdyś stał ołtarz, leżały góra śmieci i porozrzucane belki z dachu. – Nie wiedziałem początkowo, co robić. Zdawałem sobie sprawę, że nasze wejście tutaj będzie nielegalne. Ale jednocześnie pojawiła się myśl, że przecież to miejsce należało wcześniej do Boga niż do tego, który je sobie przywłaszczył – wspomina o. Kazimierz. Wspólnie z o. Błażejem Suską, wiceprowincjałem kapucynów na Ukrainie, który wówczas przebywał w Dniepropietrowsku, zdecydowali, że trzeba kościół zabezpieczyć. Z pomocą przyszli im parafianie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.