1 listopada kojarzy się nam z grobami, cmentarzem, śmiercią. Tymczasem jest to dzień pełni życia.
Szczęśliwi w niebie
Czy byli szczęśliwi w czasie ziemskiej wędrówki? Tak, zdecydowanie tak. Skąd ja to wiem? Zapyta dociekliwy czytelnik. Przeczytałem wiele świadectw życia świętych. I – poczytuję to sobie za szczególny dar – miałem okazję być blisko ludzi, których uważam za świętych. Nie mnie o tym wyrokować, ale skoro otwarte zostały procesy beatyfikacyjnie niektórych z nich, to znaczy że coś w tym moim mniemaniu jest. Otóż znając postaci świętych, jestem przekonany, że byli szczęśliwi w ziemskim życiu. Nawet bardzo szczęśliwi. Co nie znaczy, że nie doznali cierpień. Nawet bardzo cierpieli. Było w nich jednak coś niezwykłego: cierpienie nie było w stanie ich złamać, zgasić ich ducha, wstrzymać ich aktywności, przekreślić ich zamiarów i planów. Byli jakby otoczeni niewidzialnym, duchowym pancerzem, tak że cierpienie nie sięgało ich wnętrza. To zwracało uwagę otoczenia, to robiło wrażenie, to wreszcie było taką szczególną pieczęcią potwierdzającą ich słowa, pomysły, dzieła. Pytam o szczęście na ziemi. A jeśli odpowiedź brzmi: tak, to niestosowne byłoby pytanie, czy są szczęśliwi w niebie. Skoro świętość to pełnia rozwoju, osiągnięcie miary doskonałości zakreślonej przez Boga – czy można nie być szczęśliwym, osiągnąwszy tę pełnię? Niebo – to bliskość Boga. Niebo – to bliskość i wspólnota z tymi, którzy tę samą doskonałość osiągnęli. Niebo – to otwarcie się przed człowiekiem, przed świętym, nowych i rozległych możliwości działania. Z tego powodu święci
Wracają na ziemię
Czy ktoś aktywny i pełen życia, może pogrążyć się w bezczynności? Niebo nie jest bezruchem i apatią. Święci wracają więc na ziemię. Dotykamy w tym momencie tematu trudnego, czasem drażliwego. Dlaczego? Bo bardzo łatwo o spłycenie problemu. Bardzo łatwo o doszukiwanie się na każdym kroku obecności postaci przychodzących z zaświatów. Bardzo łatwo o takie budowanie swojej wiary, która wszędzie dopatruje się niezwykłości i cudowności. A nie o cudowności chodzi. Święci wracający do nas, na ziemię, wchodzą w naszą codzienną zwyczajność. Towarzyszą nam dyskretnie, ale i wytrwale. To właśnie mamy na myśli, powtarzając słowa wyznania wiary: "Wierzę w świętych obcowanie". Warto dodać, że święci często wyprzedzali swoją epokę. Dlatego bywali nierozumiani, czasem lekceważeni. Aż przychodził "ich" czas, gdy mieszkańcy ziemi dojrzewali do przyjęcia orędzia, przykładu, dzieł zapoczątkowanych przez świętego. Podzieliliśmy zadania pomiędzy świętych, przypisując np. św. Antoniemu szukanie zgubionych rzeczy, św. Agacie i św. Florianowi gaszenie pożarów, a św. Ignacemu opiekę nad rodzącymi. Bez wątpienia coś w tym jest, ale to byłoby zbyt mało. Święci są przede wszystkim naszymi opiekunami i przewodnikami w drodze ku temu, co najważniejsze – ku pełni rozwoju, ku doskonałości ducha nakreślonej każdemu z nas w Bożych planach, ku niebu i ostatecznemu spełnieniu naszego istnienia. Dobre myśli, idee, pomysły warte urzeczywistnienia, wszelkie dzieła sprawiedliwe i pomocne ludziom, wszystko co piękne i czyste – wszystko to w naszych umysłach, sumieniach, poczynaniach wspierają święci. I ci ogłoszeni przez Kościół z imienia, i ci, których 1 listopada ogarniamy naszą pamięcią i miłością nazywając ich Wszystkimi Świętymi. Tego dnia wybiegamy myślą
Do nieba
A "tu wszystko jest dobre i jasne. Wszyscy posiadają to, co ich wypełnia, to, za czym tęsknili w czasie ziemskiej wędrówki, i to, do czego nie umieli tęsknić przez niedociągnięcia duchowe. Tu urzeczywistnia się wszystko, co nasza wyobraźnia mogła stworzyć. Wszystkie bowiem najbardziej fantastyczne myśli ludzkie są ledwie bladym, dalekim refleksem pomysłowości Bożej. Boża fantazja nie ma granic, a każda myśl Jego jest równocześnie aktem twórczym. W Niebie odnajdzie dusza wszystkie pragnienia, ale odnajdzie je w formie doskonałej. Odnajdzie tam nawet to, co nie pomyślane leżało na jej dnie jako tęsknota". Tak o niebie pisze jedna ze współczesnych mistyczek. Jestem przekonany, że jej tęsknoty Bóg już spełnił. A my? Cóż, my wciąż jesteśmy w drodze ku świętości, ku niebu, ku głębi samych siebie, ku Bogu.
Więcej na następnej stronie