Wszystkich Świętych

Nie wiemy ilu ich jest. Zapewne każdego dnia więcej. Z sytej Europy, męczeńskiej Azji, żyjącej w biedzie Afryki czy pełnych kontrastu Ameryk. Kiedyś - miejmy nadzieję - i my do ich grona dołączymy.

Reklama

Wszystkich Świętych   Albrecht Dürer (1471–1528) (PD) Ołtarz Wszystkich Świętych Daj mi duszę swoją

Świadkowie byli poruszeni „stylem” umierania jednego z największych kompozytorów w historii ludzkości, Fryderyka Chopina. Twierdzą, że umarł jak święty. A nikt się tego po nim wcześniej nie spodziewał.

We wrześniu 1831 roku 21-letni Chopin dowiedział się, że Rosjanie zdławili w Polsce powstanie listopadowe, że zdobyli Warszawę. Złapała go za gardło rozpacz. Chwycił pióro i zaczął gorączkowo notować: „…wróg w domu. Przedmieścia zburzone – spalone. O Boże, jesteś Ty! Jesteś i nie mścisz się! Czy jeszcze Ci nie dość zbrodni moskiewskich – albo – alboś sam Moskal!”.

Nie on pierwszy „wadził się” z Bogiem. To samo robili przecież prorocy Starego Testamentu, to samo robił Hiob. Jednak, w przeciwieństwie do nich, Fryderyk pod względem religijnym zaczął stygnąć. Zamieszkał w Paryżu. Wciągnęło go to wytworne, salonowe towarzystwo, które było jak najdalej od religii.

W 1838 roku Fryderyka oczarowała pisarka George Sand. Była jedną z pierwszych feministek. Ubierała się jak mężczyzna, przeklinała i paliła jak smok. Miała dwoje dzieci i była rozwódką. Często zmieniała kochanków. Fryderyk wdał się z nią w romans. Byli kochankami przez dziewięć lat. Na paryskich salonach traktowano ich jak małżeństwo.

W końcu jednak romans się skończył. George Sand wściekła się na Fryderyka i zerwała z nim wszelkie kontakty. Kompozytor popadł w wielkie przygnębienie. Pogłębiła się jego gruźlica. Nie umiał już komponować. „Pobożność, którą z łona matki Polki był wyssał, była mu już tylko rodzinnem wspomnieniem” – napisał o jego ówczesnym stanie Aleksander Jełowicki, serdeczny przyjaciel. Jełowicki był powstańcem listopadowym, a później został księdzem. „Bezbożność towarzyszów i towarzyszek jego lat ostatnich wsiąkała coraz bardziej w chwytny umysł jego, i na duszy jego, jak chmurą ołowianą, osiadał zwątpieniem. I tylko już mocą wykwintnej przyzwoitości jego się stawało, że się nie naśmiewał głośno z rzeczy świętych, że jeszcze nie szydził” – zanotował.

W 1849 roku gruźlica zaczęła Chopina pokonywać. Ksiądz Jełowicki odwiedził go kilka miesięcy przed śmiercią. Padli sobie w objęcia. „Nędzniał i gasł widocznie, a jednak nie nad sobą, ale nade mną raczej zapłakał, użalając się morderczej śmierci brata mego Edwarda, którego też kochał” – zapisał ksiądz.
W czasie rozmowy ks. Aleksander napomknął coś o mamie Fryderyka. – Rozumiem Cię! – przerwał mu Fryderyk. – Nie chciałbym umrzeć bez sakramentów, żeby nie zasmucić matki… Ale ich nie mogę przyjąć, bo już nie rozumiem po twojemu. Pojąłbym jeszcze słodycz spowiedzi, płynącą ze zwierzenia się przyjacielowi. Ale spowiedzi jako sakramentu nie pojmuję. Jeżeli chcesz, to dla twojej przyjaźni się u ciebie wyspowiadam. Ale inaczej, to nie – stwierdził stanowczo.

Ksiądz Aleksander wiedział, że przy takiej spowiedzi nie mógłby udzielić rozgrzeszenia. W ciągu najbliższych miesięcy często odwiedzał Fryderyka. Kompozytor nadal jednak nie chciał słyszeć o sakramencie.

Gdy Chopin umierał, Jełowicki przybiegł do niego. Fryderyk uścisnął mu rękę i powiedział: – Kocham cię bardzo, ale nic nie mów, idź spać!

Wstał ranek. „O Boże litości! Jeżeli dusza brata mego Edwarda miła jest Tobie, daj mi dzisiaj duszę Fryderyka!” – błagał w czasie porannej Mszy ks. Jełowicki. A potem znów ruszył do Chopina.

Fryderyk zaprosił go do wspólnego śniadania. – Przyjacielu mój kochany, dziś są imieniny mego brata Edwarda – powiedział ksiądz Aleksander. A potem poprosił, żeby w ten szczególny dzień Fryderyk dał mu dar. – Dam ci, co zechcesz – odpowiedział Chopin.

– Daj mi duszę twoją! – wypalił Aleksander.
– Rozumiem cię, weź ją! – powiedział kompozytor i usiadł na łóżku.

Jełowicki upadł na kolana. Wspominał: „W sercu zawołałem do Pana: – Bierz ją sam! I podałem Chopinowi Pana Jezusa ukrzyżowanego, składając go w milczeniu na jego dwie ręce. I z obu oczu trysnęły mu łzy. – Czy wierzysz? – zapytałem. Odpowiedział: – Wierzę. – Jak cię matka nauczyła? Odpowiedział: – Jak mię nauczyła matka. Wpatrując się w Pana Jezusa ukrzyżowanego, w potoku łez swoich odbył spowiedź świętą. I tuż przyjął Wiatyk i Ostatnie Pomazanie, o które sam prosił”.

Konanie Chopina trwało przez cztery doby. Zadziwiające było, że mimo straszliwego cierpienia, Fryderyk jaśniał szczęściem. Przyjaciele i przyjaciółki przychodzili się żegnać, około dwudziestu osób stale przy nim czuwało. – Módlcie się za mną! Do widzenia w niebie – mówił im z uśmiechem. Jednak coraz bardziej się dusił. W pewnym momencie zdawało się, że już umarł. Przyjaciele przybiegli z sąsiednich pokojów i ze łzami w oczach zatrzymali się nad łóżkiem. Nagle Fryderyk podniósł powieki. – Co oni tu robią? Czemu się nie modlą? – powiedział. Jełowicki wspominał: „I padli wszyscy na kolana, i odmówiłem Litanię do Wszystkich Świętych, na którą i protestanci odpowiadali”.

Lekarze jeszcze próbowali podtrzymać we Fryderyku życie. – Puśćcie mię, niech umrę. Już mi Bóg przebaczył, już mię woła do siebie! Puśćcie mię, chcę umrzeć! – zagadywał do nich. – Bóg się nie pomylił. On mię oczyszcza. O, jakże Bóg dobry, że mię na tym świecie karze! O, jakże Bóg dobry!
Jednym z ostatnich zdań, które wypowiedział Chopin, było skierowane do księdza Aleksandra: – Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł jak świnia.

«« | « | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama