„Misjonarzami pokoju i dobra” nazwał odlatujących do Iraku 328 żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy. Wraz z bielskimi komandosami do Iraku udaje się ich kapelan ks. ppłk Mariusz Tołwiński.
- Jak do tych upałów dostosowywaliście stroje?
- Nosiliśmy mundury w kolorze jasnym, tzw. kamuflaże pustynne, i obowiązkowo kapelusze oraz okulary. Bez tego natychmiast można by się poparzyć. Mieliśmy opaleniznę oficerską - opaloną twarz i ręce do łokci.
- Wigilię świętowaliście w mundurach galowych?
- W rejonie misji nie nosimy mundurów galowych i wyjściowych - tylko polowe. Mamy w bazie dwa duże namioty, ustawiliśmy tam szwedzkie stoły. Sami zbudowaliśmy szopkę z palmami. Najpierw dowódca złożył nam życzenia, potem przez godzinę łamaliśmy się opłatkiem z ponad 400 osobami. W wigilii uczestniczyli przedstawiciele wszystkich nacji stacjonujących w bazie - Węgrzy, Rumuni, Filipińczycy, Mongołowie, Łotysze, Amerykanie, Słowacy, Polacy. Z Polski przyjechała duża partia żywności - śledzie, owoce, ciasto. Na co dzień też jedliśmy smaczne posiłki - hamburgery, frytki, ziemniaczki odsmażane, mięso. Przybyło mi 8 kilogramów, choć starałem się odchudzać. Może tylko tęskniłem za rosołem.
- A za czym Pan tęsknił naprawdę?
- Za rodziną. Mam dwoje dzieci - córkę w podstawówce i syna w gimnazjum. Miałem z nimi kontakt przez Internet, telefon, ale to nie to samo. To rozstanie scementowało naszą rodzinę. Tylko dlaczego trwało tak długo?
- Chciałby Pan wrócić kiedyś do Iraku?
- Kiedy już każdy żołnierz z kraju tam pojedzie, chętnie to zrobię. Udział w misji pozwolił mi wykorzystać w praktyce logistykę, której dotąd uczyłem się teoretycznie i na poligonach.
- Mój nastoletni syn uważa Was za bohaterów. Czy czuł się Pan bohaterem?
- Był taki moment, kiedy dolatywaliśmy do Wrocławia samolotem i stewardessa powiedziała, że w imieniu narodu amerykańskiego dziękuje nam za udział we wspólnej misji wyzwalania Irakijczyków. To nie był slogan, bo z jej głosu, intonacji, twarzy widać było, że jest przejęta. Nie lecieliśmy wojskowym samolotem, ale cywilnych linii lotniczych Miami Air.
- Dziękuję za rozmowę.