Przeszłość nie zawsze była dla nich sielanką. Są poranieni i wiedzą, że grzech im w życiu ciąży, ale nie chcą, by ciągle im o tym przypominać.
Większość z nas to ludzie głęboko poranieni. Na naszym życiu odcisnął się grzech, dlatego potrzebujemy przytulenia. Może nie trzeba nam mówić na samym początku, że zgrzeszyliśmy, bo przecież jeśli przychodzimy na rekolekcje, to zdajemy sobie z tego sprawę. Ale jeśli na ten grzech i nasze rany nałoży się miłość duszpasterza, chęć niesienia pomocy, nigdy nie zapomnimy, że jednak nie zostaliśmy odrzuceni i potępieni – przekonuje Krystyna.
Uczestnicy koniakowskich rekolekcji ze łzami w oczach wspominają błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Nie mogą przyjmować Komunii, ale dzięki temu odczuwają wielką bliskość Pana Boga. – On zdaje się wtedy mówić każdemu z nas – od grzechu, który popełniliście, ważniejsza jest moja miłość. Kocham cię taką, jaka jesteś. To chyba wystarczyło, by Bóg działał w nas – mówi Krystyna.
Recydywa czy awangarda?
Dla Sylwii jest naturalne, że nie może przystępować do Komunii św. – Dlatego naturalne jest też, że szukamy innych okazji do pogłębienia swej relacji z Panem Bogiem – mówi. – Można przestać chodzić do kościoła. Po jakimś czasie człowiek się nawet uodporni i to mu przestanie przeszkadzać. Ale ja bym tak nie potrafiła. Sylwia zawsze była związana z Kościołem. Kiedy w jej życiu zdarzył się rozwód, wiele się pokomplikowało. – Córka poszła do Wczesnej Komunii św. Wtedy żyłam jeszcze w związku sakramentalnym. Kiedy przyszedł moment Pierwszej Komunii syna, musiałam to okupić łzami. W parafii był taki zwyczaj, że jeśli małżonkowie nie żyją w związku sakramentalnym, wówczas, w przeciwieństwie do rodziców żyjących w związkach sakramentalnych, podchodzą do ołtarza z dziećmi i nie klękają.
Muszą tak stać, kiedy dziecko klęczy i przyjmuje Pana Jezusa. Przecież wtedy wszyscy ludzie w kościele mogą się dokładnie zorientować w naszej sytuacji. Ksiądz nas zna, mogliśmy przynajmniej klęknąć z dziećmi, by kapłan zrobił nam na czole znak krzyża. Ks. Ogrodniczak: – To są ludzie, którym nie wystarcza przychodzenie do kościoła co niedzielę. Oni chcą czegoś więcej. Mówią o sobie recydywiści, a bardzo wielu z nich jest awangardą Pana Boga. Modlą się, czytają Słowo Boże. – Kiedy widzę w jakimś kapłanie opór wobec duszpasterstwa ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych – mówi Irena Luboszek – biorę do ręki Familiaris consortio i czytam. Jan Paweł II wyraźnie tam powiedział „pomóżcie tym ludziom, przygarnijcie ich do Kościoła”.
Ks. Olejniczak: – Jako młody ksiądz odczuwałem, że takie związki należy traktować inaczej. Miałem przekonanie, że trzeba stawiać im większe wymagania. Traktować ich surowiej, z dystansem, bo przecież żyją w grzechu. A grzechem był mój brak miłości. Należy inaczej spojrzeć na sytuację par, które mają przeszkodę, by zawrzeć sakramentalny związek. One są jakby bezradne. Ale nawet jeśli ktoś nie ma przeszkody, czy nie lepiej najpierw zapytać, dlaczego nie chcą wziąć ślubu kościelnego niż z góry tych ludzi potępiać? A częściej rodzi się pokusa, by „doprowadzić tych ludzi do porządku”. Nie można się ograniczyć tylko do przedstawienia nauki Kościoła, zawsze trzeba rozmawiać, zrozumieć.
Jesteśmy sobą
Na rekolekcjach dla małżeństw niesakramentalnych część uczestników pojawia się regularnie. Jednym z głównych tematów jest sakramentalność małżeństwa. – Idziemy jakby pod prąd – mówi ks. Ogrodniczak. – Przypominamy sobie także, jakie są oczekiwania Kościoła wobec związków niesakramentalnych. Jeśli pojawiły się w ich życiu dzieci, trzeba je przecież wychować po chrześcijańsku. Ich wspólnota, bo po latach tak mogą o sobie mówić, ma nawet charakter ekumeniczny. Magda nie miała żadnego związku z Kościołem katolickim. Wychowała się w rodzinie protestanckiej. Dziś z powodu związku z katolikiem nie jest akceptowana przez rodzinę, a podczas nabożeństwa w zborze musi się pojawić sama, nie wolno jej przyprowadzić Piotra, z którym żyje pod jednym dachem. – Z mężem chodziłam na Msze, ale dopiero w Koniakowie poczułam jedność z Bogiem. Zaczęliśmy wspólnie czytać Słowo Boże i razem się modlić – mówi Magda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czy rozwój sztucznej inteligencji może pomóc nam stać się bardziej ludzkimi?
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.