Takie jest dziecko, jakie jego wychowanie. No, na szczęście też samowychowanie.
Dziś Dzień Dziecka. Gdy to sobie uzmysłowiłem chciałem krzyknąć, że wszyscy jesteśmy dziećmi. I że w związku z tym nam wszystkim należą się dziś prezenty. No bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i swoich rodziców. A mężczyźni, to podobno nawet i pomijając te kwestie, zawsze są dziećmi. Albo jak dzieci. Tak przynajmniej twierdzi i traktuje swoich mężczyzn spora część kobiet. Inaczej wątek ten nie przewijałby się w sporej części kierowanych do kobiet reklam, prawda? Ale potem mój zapał w domaganiu się prezentów szybko ostygł. Bo zacząłem się zastanawiać o co właściwie chodzi z tym Dniem Dziecka? Rozumiem, okazja do życzliwości, do zabawy i do obdarowania prezentami. Czy coś więcej?
Nie wiem. A wydaje mi się, że byłby to dobry czas do dostrzeżenia w dziecku... człowieka. Nie, nie żartuję. Pewnie niejeden rodzic, dziadek czy szerzej – dorosły oburzyłby się, gdyby mu powiedziano, że nie dostrzega w dziecku człowieka. Mnie jednak wydaje się – a jako niegdysiejszy pedagog mam w tym względzie sporo obserwacji – że wcale nie jest to zjawisko rzadkie. I nawet rozumiem skąd się to bierze. Starsi po prostu nie zauważają, że dzieci.. rosną. To znaczy widzą, że rosną fizycznie. Choćby dlatego, ze trzeba im kupować ciągle większe ubrania i buty. Rzadziej jednak zauważają, że dzieci dorastają także osobowościowo. Ich odnoszenie się do dzieci często jest sposobem o parę lat spóźnionym. Stąd lekceważenie dziecka. No bo co on tam wie i czego w ogóle może chcieć? Niech się pobawi i nie rozrabia.
Tymczasem dzieci starsze już niż niemowlęta miewają z czasem coraz więcej ważnych pytań. O życie. O to w jakim kierunku pójść. Co warto, co nie warto. I wcale nie chodzi tu o wybór przyszłego zawodu, ale, szerzej, o sposób życia. O to, na jakich podstawach budować relacje z innymi. Jak się ustawić do świata: płynąć z prądem czy próbować pod prąd? Zbywanie tych dylematów nie jest dobrą metodą wychowawczą...
Dorośli w odniesieniu do dzieci często tracą z oczu to, co najważniejsze: ze celem wychowania jest przygotowanie do dorosłego życia. Zabawa, owszem, może w tym pomóc. Ale trzeba też stopniowo w dorosłość ich wprowadzać. Trzeba powierzać im coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Prawdziwe zadania, nie takie na niby. Myślę, że tym kontekście od zabawy w sejm, z której nic tak naprawdę nie wynika, znacznie ważniejsza jest funkcja ministranta dzwoniącego w zgromadzeniu liturgicznym. Bo choć to zadanie mało istotne, to przecież dorośli na dźwięk tego dzwonka, reagują, prawda?
Celem wychowania jest dorosłość. My, już (podobno) dorośli musimy pamiętać, że to nie przychodzi samo. Że naiwnym jest myślenie, że 23 letni student, który o nic innego niż studia i zabawa nie musi się martwić, po zakończeniu nauki automatycznie stanie odpowiedzialnym mężem czy ojcem. Tak, nie powinniśmy dzieciom zabierać dzieciństwa. Ale tym bardziej nie powinniśmy nadopiekuńczością i decydowaniem za nich zabierać im dorosłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.