Gdyby w „Betanii” nie zjawił się mężczyzna, który chciał uczcić swoje 41. urodziny w bardzo nietypowy sposób, w mieszkaniu niepełnosprawnej pani Krysi wciąż byłyby odrapane ściany i nieszczelne okno.
Bez trzęsienia ziemi
Kolejnym projektem „Betanii” są prowadzone trzy razy w roku (we wrześniu lub w październiku, na Boże Narodzenie i Wielkanoc) zbiórki żywności. Włączają się w nie szkoły z Myślenic i okolic, co pozwala skompletować zespół nawet 300 wolontariuszy. W akcji bierze udział 27 sklepów z samych tylko Myślenic. Rekord padł, gdy zebrano aż 5 ton żywności. Tajemnica sukcesu tkwi w tym, że ks. Leszek od początku dawał młodzieży dużo samodzielności.
– Przez ostatnie trzy lata dyskretnie się wycofywałem, wiedząc, że kiedyś w końcu zmienię parafię i nie może być wtedy trzęsienia ziemi – wspomina. Kiedy miejsce ks. Leszka zajął ks. Krzysztof, okazało się, że właściwy człowiek (w czasach seminarium angażował się w klerycką Caritas) przyszedł na właściwe miejsce. Ostatni egzamin na opiekuna „Betanii” zdał podczas remontu u pani Krysi – gdy trzeba było, chwytał za miotłę, malował i kładł panele.
– Różnie mówi się o młodzieży. Ja w tej parafii spotkałem młodych, którzy nieustannie chcą działać. Wystarczy tylko z nimi być – przekonuje ks. Rusnak i dodaje, że wszystko to jest owocem przywiązania osób tworzących zespół do idei oraz ludzi, którym pomagają, a nie do księdza. – Oni nie są tu dla siebie ani dla mnie, ale dla innych, o których walczą – zapewnia.
Warto dodać, że wolontariusze „Betanii” odwiedzają też chorych i starszych, a dzieciom dają korepetycje. Z osobami niepełnosprawnymi nie tylko jeżdżą na obozy, ale także spotykają się z nimi w każdą 3. sobotę miesiąca, a raz w roku zabierają ich na jednodniową pielgrzymkę (w tym roku 21 października byli na Jasnej Górze). Działają również w kuchni albertyńskiej, a przed Bożym Narodzeniem współorganizują (wraz z OSP Śródmieście i Kongregacją Kupiecką) wigilię dla samotnych. Potrzebujących przyjmują też w biurze. Nikomu nie dają pieniędzy, ale – po rozeznaniu sytuacji – opłacają rachunki, kupują leki i węgiel.
– Jedyną rzeczą, jaka nas czasem ogranicza, są pieniądze, choć często zdarza się, że gdy już coś zaczynamy robić, one same się znajdują. Remont u pani Krysi chcieliśmy przypieczętować (o ile byłyby na to finanse) kupieniem telewizora, który ostatecznie spadł nam z nieba – cieszy się Dorota Gabryś. Podkreśla, że siłą „Betanii” jest zgrany zespół ludzi, którzy pracy się nie boją. – I ten zespół to słowo klucz, bo on znaczy więcej niż suma osób – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.