Młodzi wolontariusze ze wzruszeniem mówią o chwilach, kiedy zmęczone dzieci zasypiały im na rękach, bo czuły się przy nich dobrze i bezpiecznie, czy kiedy dziecko brane na ręce nie chciało już z nich schodzić, a na finał wchodziło do walizki oznajmiając, że zabiera się do Polski!
Ostatniego dnia młodzi przygotowali święto, na które zaprosili rodziców dzieci. Każdy warsztat prezentował owoce swojej pracy. A skoro jest święto, musi być i taniec - w Afryce! Na koniec każde dziecko otrzymało słodki upominek i kolorowy balonik.
Ostatni wieczór w Tambacounda wolontariusze spędzili z młodymi przyjaciółmi przy uroczystej kolacji i długich rozmowach. Każdemu ofiarowali pamiątkowe zdjęcie i upominek. Przed powrotem do Europy, trzy dni spędzili w Dakarze, poznając historię kraju. Odwiedzili także wyspę Goree, która przez ponad 300 lat była wyspą niewolników.
- Mówiąc o pobycie w Senegalu nie możemy zapomnieć o życiu i kulturze tego kraju. Językiem urzędowym w Senegalu jest francuski, ale wszyscy mieszkańcy posługują się językiem wolof. Mimo, iż 90% ludności to muzułmanie, a chrześcijanie to mały procent społeczeństwa, wszędzie panują przyjazne relacje, serdeczna atmosfera, respektowane są święta obu tych religii, nie ma mowy o wzajemnej agresji na tle religijnym. W Tambacounda mieszkaliśmy w pobliżu trzech meczetów, z których co rano o piątej imam wzywał do modlitwy. Dźwięki muzułmańskich modlitw dało się też słyszeć podczas wieczornych Mszy świętych, kiedy wpatrzeni byliśmy w białą hostię wzniesioną wysoko, a gdzieś w oddali, za naszymi plecami ktoś inny kłaniał się innemu bogu. Nie przeszkodziło to w budowaniu atmosfery życzliwości i szacunku pomiędzy nami, a lokalną społecznością. Nie ważne było dla nich kim jesteś na co dzień, jakim samochodem jeździsz, jaki masz telefon, czy nosisz modne ciuchy. Miarą człowieka była siła jego uśmiechu, gest wyciągniętej dłoni i czas poświęcony na rozmowę.
Wolontariusze VIDES
Wspólny miesiąc cieszył tak maluchy, jak i ich opiekunów z Polski
Wolontariusze podkreślają wielką otwartością, jaka ich spotykała na każdym kroku. - Mimo, iż wróciliśmy do Polski, każdy zajął się już swoimi obowiązkami, myślami nadal jesteśmy w Senegalu. Powróciliśmy z przeświadczeniem, że wolontariat w Senegalu był tym właściwym miejscem i właściwym czasem dla każdego z nas - mówią. - Nadal chcemy pomagać dzieciom i młodzieży w Tambacounda, gdyż widzieliśmy ile jest tam jeszcze potrzeb, ile możliwości, by wesprzeć i pomóc. Mamy w sercach poczucie, że ta misja jeszcze się nie skończyła.
W przygotowaniu misji pomógł im materialnie i finansowo sztab ludzi dobrej woli. - Dzięki nim mogliśmy ofiarować dar pieniężny na budowę i wyposażenie biblioteki, która powstanie w Dakarze, mogliśmy zawieść blisko
Pełna wersja tekstu w papierowym "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 42, s. VI-VII.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).