– Pomoc potrzebującym to nie tylko napełnienie pustych brzuchów, ale przede wszystkim serc spragnionych Boga – mówią elżbietanki. Wzorem założycielki Marii Luizy Merkert 1300 sióstr służy ludziom w 18 krajach Europy, Ameryki Południowej, Azji i Afryki.
Widziała rany spowodowane niesprawiedliwością społeczną. Przekraczała bariery swych czasów. Szła do miejsc, gdzie nigdy wcześniej nie dotarły siostry zakonne. – Maria Luiza Merkert o całą epokę wyprzedziła Matkę Teresę. Służyła wszystkim bez względu na narodowość, wyznanie, płeć, pochodzenie społeczne. Wyprzedziła też Sobór Watykański II – mówi s. Margarita pracująca w Nysie, rodzinnym mieście bł. Marii Luizy, gdzie 175 lat temu założyła ona Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. A zaczęło się od czterech młodych kobiet – Marii Luizy i jej siostry Matyldy oraz koleżanek Klary Wolff i Franciszki Werner. Gdy zaczęły odwiedzać chorych w domach, nikt nie przypuszczał, że rodzi się jedno z największych polskich zgromadzeń zakonnych. Przywdziały tradycyjny śląski strój, który szybko stał się ich znakiem rozpoznawczym. Mieszkańcy Nysy byli zaskoczeni ich pracą, a jednocześnie coraz bardziej je podziwiali. – To szare siostry! – szeptano, gdy wchodziły do najbiedniejszych kamienic. Modliły się przy umierającym mężczyźnie. Potem poszły do ciężko chorej kobiety. – Proszę się nie martwić. Zastąpimy panią – uspokoiły ją. Zostały na noc. Zajęły się dziećmi, przewinęły je, umyły, nakarmiły, położyły spać, a później wzięły się za pranie, sprzątanie i gotowanie obiadu. Tego nie robiły dotąd żadne zakonnice.
studio gn
Wyobraźnia miłosierdzia sióstr Merkert
Maria i Matylda od dziecka widziały, w jak trudnym położeniu była ich mama. Rodzina początkowo była zamożna, ale po śmierci ojca sytuacja się odmieniła. – W aktach szkoły dziewczynki figurowały na liście dzieci ubogich. Widziały mamę, która potrzebującego nigdy nie odpędziła od drzwi z pustymi rękami. Uczyła tego też dzieci, które odwiedzały chorych i biednych – opowiada s. Margarita. Być może wtedy w dziewczęcych sercach odezwał się głos powołania do służby potrzebującym.
Zgromadzenie rodziło się w bólach, bo nowatorska działalność wielu się nie podobała. Widząc rozmach ich zaangażowania i ofiarność, próbowano je wtłoczyć w ówczesne struktury. Na próżno. Maria Merkert stanowczo wydeptywała nowe ścieżki kościelnej posługi – dziś nazwalibyśmy to nową wyobraźnią miłosierdzia. Za jej przykładem szybko poszło 500 dziewcząt i powstało 90 wspólnot zakonnych nie tylko na Śląsku. Już po beatyfikacji założycielki, która odbyła się 10 lat temu, elżbietanki otworzyły dwie nowe misje w Paragwaju i Kazachstanie.
Dom pełen dzieci
Zakonna brama w Nysie jest zawsze otwarta. Raz za razem przebiegają przez nią dzieci. Tu mieści się dom macierzysty zgromadzenia. Od czasów założycielki siostry opiekują się najmłodszymi. – W weekendy szkoły i przedszkola są zamknięte, stąd nasza działalność. 80 dzieci spędza tu czas, a ich mamy pomagają nam w opiece – mówi s. Estera. W kuchni pachnie obiadem. Pani Jasia nalewa rosół. W garnkach bulgocze gulasz. – Siostry pomagają nam w nauce, razem oglądamy filmy i bawimy się. Potrafią nawet grać w piłkę nożną – mówią z uznaniem chłopcy z najstarszej grupy.
– Tak jak nasza założycielka staramy się pomagać tym, którzy aktualnie potrzebują pomocy. Prowadzimy więc szpitale czy świetlice dla ubogich dzieci, ale mamy też cztery okna życia – mówi s. Irmina. W jednym z nich znalazły Elę – dziewczynka urodziła się dwie godziny wcześniej. – Ta forma pomocy zapewnia bezpieczeństwo noworodkom, a ich mamom przeżywającym jakieś trudności daje czas na przemyślenie sytuacji. Zdarza się, że wracają po zostawione w oknie życia dzieci – dodaje.
Katarzyna Buganik /Foto Gość
Siostra Barbara Jóźwiak w ośrodku rehabilitacji w Zielonej Górze.
W Polsce siostry elżbietanki – podzielone na 6 niezależnych prowincji: nyską, katowicką, toruńską, warszawską, wrocławską i poznańską – prowadzą szpitale, ambulatoria, przedszkola, hospicja, ośrodki dla niepełnosprawnych, domy opieki społecznej, dom samotnej matki. Pomagają też potrzebującym w ich domach. – Od beatyfikacji założycielki dynamicznie rozwinęły się prowadzone przez nas stołówki. Korzystające z nich osoby nie tylko otrzymują tu ciepły posiłek, ale mogą też spędzić czas i pobyć z innymi ludźmi – mówi s. Samuela Werbińska, przełożona generalna elżbietanek. A w Zielonej Górze właśnie siostry otwierają dom dziennego pobytu dla osób starszych. – Społeczeństwo się starzeje, potrzeba takich miejsc – mówi s. Irmina, zdradzając, że ośrodek będzie się nazywał „U Pana Boga za piecem”.
Trudności to ich specjalność
Jedna z pierwszych placówek elżbietanek powstała w Sztokholmie. Na prośbę królowej Józefiny siostry przyjechały do pracy w zakładzie opiekuńczym dla chłopców. Opiekowały się też służącymi na królewskim dworze. – Spotkały tam bardzo trudne warunki. Dopiero co do szwedzkiej konstytucji wprowadzono zapis o wolności religijnej, ale w mentalności ludzi niewiele to zmieniło i katolickie zakonnice nie były mile przyjmowane – opowiada s. Margarita. – Ale to dzięki elżbietankom katolicyzm w Szwecji przetrwał – dodaje. Dziś można je spotkać także w innych miejscach na Półwyspie Skandynawskim. Na przykład w norweskim Tromsö prowadzą ośrodek rehabilitacyjny oraz dom dla osób starszych i samotnych. Przez wiele lat prowadziły szpital, ale zamknęły go w latach 70. ub. wieku, kiedy w Norwegii zalegalizowano aborcję. Siostry nie mogły zgodzić się na zabijanie w ich placówce nienarodzonych dzieci.
Siostra Bernadetta pracuje w Berlinie, w przychodni dla bezdomnych. Prawie połowa pacjentów to Polacy, których zgubił alkohol, narkotyki czy kłopoty z prawem. Brak księży sprawia, że w Niemczech elżbietanki przejmują niektóre ich obowiązki. Siostra Bazylia na przykład odprawia pogrzeby i udziela duchowych porad. Siostra Bernadetta towarzyszy chorym i umierającym. W elżbietańskim szpitalu organizuje też pogrzeby dzieci zmarłych w wyniku poronienia. – Zbieramy dzieci w prosektorium, następnie każde owijam w kolorowy materiał i wkładam do trumny. Zawsze się staram, by rodzice mogli się z nimi pożegnać – mówi elżbietanka. Taki pogrzeb odbywa się dwa razy do roku. Jest modlitwa, błogosławieństwo i złożenie do grobu z napisem „Urodzeni w Bogu”. Leżą w nim też muzułmańskie dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W wypadku Newmana droga życiowych poszukiwań byłą bardzo długa.
Pielgrzymka Pokoju ma na celu przesłanie przeciwko utrzymującemu się zagrożeniu nuklearnemu.
Homilia abp. Adriana Galbasa wygłoszona podczas Mszy św. pogrzebowej śp. Anatola Czaplickiego.
Papież przestrzegł przed uleganiem pozornie atrakcyjnym, ale płytkim ideologiom.