Rządzący pracują nad projektem ustawy o pochówkach. Nowe prawo jest potrzebne, ale jako katolicy nie możemy zgodzić się na propozycję legalizacji tzw. ogrodów pamięci.
Kiedy w maju 1962 r. w Izraelu wykonano wyrok śmierci na Adolfie Eichmannie, jego prochy rozsypano na morzu, poza wodami terytorialnymi państwa. W ten symboliczny sposób Żydzi postanowili ukarać nazistowskiego zbrodniarza, wymazać z pamięci człowieka odpowiedzialnego za śmierć milionów ludzkich istnień.
Zemsty nie można pochwalać, ale trudno jej w tym przypadku nie rozumieć. Zarówno dla wyznawców judaizmu, jak i dla chrześcijan rozsypanie prochów ludzkich nad ziemią lub nad wodą jest podeptaniem godności zmarłego. Ortodoksyjni Żydzi już samą kremację uznają za praktykę pogańską. Zupełnie inaczej na te problemy patrzą jednak krewni osób niewierzących, które jeszcze przed śmiercią wyraziły wolę spalenia swoich zwłok i rozsypania prochów. W filmie „Łąka pamięci” opowiadają, że ich bliscy woleli zespolić się z naturą, zamiast zostawić rodzinie ciężar w postaci przypominającego o śmierci nagrobka.
W Polsce coraz większą popularnością cieszy się kremacja zwłok. Świadczy o tym rosnąca z roku na rok liczba ośrodków kremacyjnych: istnieją już 52 takie placówki, a 8 jest w budowie. Z lektury dokumentu Kongregacji Nauki Wiary „Ad resurgendum cum Christo” wynika, że Kościół dopuszcza kremację, jeśli tylko wybór tej formy pochówku nie jest podyktowany odrzuceniem chrześcijańskich dogmatów.
Duchowni twardo sprzeciwiają się jednak rozsypywaniu prochów. – W przypadku kremacji pogrzeb katolicki powinien polegać na złożeniu ich do grobu lub do kolumbarium. Kościół nie zgadza się na ich rozsypywanie w ogrodach pamięci i w takich miejscach jak morza czy rzeki – tłumaczy GN teolog ks. Piotr Kieniewicz MIC. Pomimo sprzeciwu Kościoła i braku jednoznacznych przepisów, umożliwiających funkcjonowanie wspomnianych ogrodów, takie miejsca zaczęły w Polsce powstawać. Jak do tego doszło?
Luka w prawie
Zdjęcia do wspomnianej „Łąki pamięci” nakręcono na warszawskim cmentarzu komunalnym w Antoninowie. Wydzielono tam miejsce, w którym na życzenie zmarłych rozsypywano ich prochy. Przez kilka lat dostępności tej nietypowej usługi znalazły się tam spopielone zwłoki ok. 100 osób. – To może promil wszystkich pogrzebów, które odbywają się w naszym kraju co roku. Polacy są tradycjonalistami, takie pomysły pojawiają się bardzo rzadko – mówi GN Krzysztof Wolicki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.
Łąka pamięci w Antoninowie funkcjonowała do 2007 roku. Pozwalała na to uchwalona w 1959 r. ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, która nie precyzowała, co należy zrobić z prochami. Kiedy ogrody pamięci zdobyły popularność na Zachodzie, podobne miejsca zaczęły powstawać także w Polsce. Prasa donosiła o funkcjonowaniu co najmniej 9 nekropolii, na których wybudowano takie obiekty. W większości nie pełniły jednak swojej funkcji, chociaż obecnie trudno to ustalić.
Budowlę przypominającą ogród pamięci wzniesiono m.in. na stołecznym Cmentarzu Komunalnym Północnym. Zdjęcie wydzielonej przestrzeni zielonej można znaleźć na Wikipedii pod hasłem „ogród pamięci”. – To zespół kolumbariów. Ogrodzony trawnik pośrodku tego zespołu jest miejscem, którego użycie w przyszłości, po dopuszczeniu przez ustawodawcę takiej formy pochówku, może być rozważone przy rozsypywaniu prochów osób zmarłych – wyjaśnia GN Anna Obuchowicz, rzecznik Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Warszawie.
Dalszy rozwój ogrodów pamięci został wstrzymany przez rząd PiS. W 2007 r. kwestia ta została uregulowana na drodze rozporządzenia. Zapisano w nim, że pochówek w takich miejscach jest „niezgodny z naszą tradycją”. Według obowiązujących przepisów taka forma pogrzebu jest zakazana, grozi za nią grzywna lub areszt do 30 dni.
Trudno zrozumieć, dlaczego rządząca partia obecnie pracuje nad rozwiązaniem, któremu kilka lat temu sama się przeciwstawiała. – Rzeczywiście przewidzieliśmy w projekcie tzw. łąki pamięci. Mamy informacje, że przy niektórych cmentarzach takie miejsca nieformalne funkcjonują. Autorytet prawa w tym zakresie rozmył się – mówi GN Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Co prawda Ministerstwo Zdrowia opublikowało ostatnio komunikat, w którym zapewnia, że nie zgodzi się na ogrody pamięci i rozsypywanie prochów nad morzem, ale rzecz w tym, że wspólnie z GIS brało udział w tworzeniu nowej ustawy. Urzędnicy musieli wiedzieć o planowanych zmianach. Dlaczego zareagowali dopiero po tym, jak informacja przedostała się do mediów?
Pożegnanie z Gomułką
– Debata publiczna jest wykrzywiona, pomija istotę sprawy – mówi Jan Bondar. Nasz rozmówca wyjaśnia, że głównym celem uchwalenia nowej ustawy jest uregulowanie dużo ważniejszych kwestii niż ogrody pamięci. Chodzi m.in. o funkcjonowanie krematoriów, kostnic i domów pogrzebowych oraz transport zwłok i prochów z zagranicy. Wiele tych spraw przez kilkadziesiąt lat pozostawało nieuporządkowanych.
W rozmowie z GN prezes zarządu PSP zwraca uwagę, że w obowiązującej od kilkudziesięciu lat ustawie nie określono m.in. konkretnych wymagań, które powinien spełniać zakład pogrzebowy. – Do otwarcia budki z hot dogami potrzeba kilku zezwoleń, a żeby otworzyć zakład, w którym zagrożenie biologiczne jest dużo większe, wystarczy dowód osobisty i trochę pieniędzy. To jest chore – narzeka Krzysztof Wolicki.
Jeszcze większe kontrowersje powinien budzić brak jakichkolwiek regulacji w funkcjonowaniu krematoriów. Okazuje się, że pracownicy takich placówek, spopielając zwłoki, kierują się jedynie instrukcją obsługi pieca, którą otrzymali od producenta. Nie ma nawet przepisu zabraniającego palenia kilku osób naraz. Nasz rozmówca dodaje, że jeśli do czegoś takiego by doszło, to prawo nie zabrania, chociaż z moralnego punktu widzenia to rzecz naganna. Krzysztof Wolicki przyznaje, że po kremacji nikt nie jest w stanie sprawdzić, do kogo rzeczywiście należą prochy znajdujące się w urnie. Kod DNA został już bowiem zniszczony. – Wierzymy krematoriom na słowo – kwituje.
Próby napisania nowej ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych podejmowano co najmniej od końca lat 90. Rząd SLD chciał zalegalizować trzymanie urn z prochami w domu, a koalicja PO-PSL pracowała nad wprowadzeniem do ustawodawstwa wspomnianych łąk pamięci. Nowelizacje z różnych przyczyn jednak nie weszły w życie. – Ta ustawa od dawna jest bardzo potrzebna. Szkoda, że rozpoczęcie prac nad przepisami w przypadku każdego rządu nigdy nie jest poprzedzone konsultacjami z branżą funeralną – mówi Krzysztof Wolicki.
Projekt umiarkowanie konserwatywny
Zespół złożony z przedstawicieli m.in. GIS, MON, MSZ i MZ przygotowuje nowe przepisy już od 1,5 roku. Owocem prac jest licząca ponad 50 stron ustawa, która trafiła do konsultacji wewnętrznych w MZ. Wkrótce zapoznają się z nią wszystkie resorty, a później zostanie przedstawiona opinii publicznej. Jan Bondar podkreśla, że to projekt umiarkowanie konserwatywny. Rzeczywiście można w nim znaleźć przepisy, z których jako wierzący możemy się cieszyć. Nie brakuje też jednak takich, które powinny ulec zmianie w wyniku zapowiadanych konsultacji społecznych. GIS obiecuje, że zostanie do nich zaproszony także Kościół katolicki.
W projekcie ustawy poza technicznym uregulowaniem kwestii, na które zwrócił uwagę Krzysztof Wolicki, znalazł się m.in. zapis o obowiązkowym chowaniu przez gminę dzieci martwo urodzonych, w sytuacjach, w których nie zrobiła tego wcześniej rodzina. – Myślę, że u każdego katolika fakt, że dzisiaj szczątki ludzkie mogą być potraktowane jak odpad medyczny, powinien budzić sprzeciw. Niestety, to się dzieje w wielu polskich szpitalach – mówi Jan Bondar. Intencja tego przepisu jest dobra, ale niestety jest w nim także mowa o łąkach pamięci, na których będzie można rozsypać prochy zmarłych dzieci.
W projekcie podtrzymano zakaz trzymania spopielonych zwłok w domu, nie ma także mowy o ich przerabianiu na popularną na Zachodzie nekrobiżuterię. Twórcy projektu nie zdecydowali się także na legalizację ługowania ciał. – Nie ma tak naprawdę wielkiej rewolucji. Chodzi o uregulowanie różnych kwestii. Bo jeśli czegoś nie ma w przepisach, to jest wolnoamerykanka – przekonuje rzecznik GIS.
Prawdopodobnie to presja opinii publicznej spowodowała opublikowanie przez Ministerstwo Zdrowia oświadczenia, w którym kategorycznie odrzucono możliwość zalegalizowania tzw. łąk pamięci. Warto dalej trzymać rękę na pulsie i przyglądać się pracom nad przepisami, od których zależy to, czy godność ludzka po śmierci będzie w pełni szanowana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.