- Polska - po ataku Niemców, Rosji i zdradzie aliantów - była bardzo samotna, zdana na Boga i na siebie - mówił metropolita krakowski.
Podczas Mszy św. na Wawelu w 78. rocznicę wybuchu II wojny światowej abp Jędraszewski zauważył, dzisiejsza modlitwa jest nie tylko za Polskę i jej obrońców, ale także za nas - o naszą pamięć i konieczność poczucia odpowiedzialności za ojczyznę. - To również modlitwa za tych, którzy są i powinni być odpowiedzialni za przyszłość naszego kraju, za pokój, sprawiedliwość i poczucie bezpieczeństwa, bo 1 września 1939 r. jest wielkim wołaniem do naszych sumień, które każdy z nas musi usłyszeć - apelował metropolita.
Przypomniał też, że podczas II wojny światowej z bronią w ręku walczyło 110 mln żołnierzy, a przynajmniej 90 mln zginęło. - 1 września nikt nie spodziewał się planowanej zagłady polskiej inteligencji i próby sprowadzenia polskiego narodu do funkcji niewolniczej. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że zginie 6 mln obywateli Polski - podkreślał arcybiskup, zaznaczając, że nasz kraj został nie tylko napadnięty przez Niemców, a później przez Rosję, ale również został zdradzony przez aliantów - najpierw we wrześniu 1939 r., a potem ponownie, na mocy układów w Jałcie i Poczdamie.
Mówiąc o symbolach II wojny światowej (Wieluniu i Westerplatte), metropolita porównał z kolei Wieluń do hiszpańskiej Guerniki, która w 1937 r. została zbombardowana przez niemiecki Legion Kondor. Jego dowódca dwa lata później był szefem 4. Floty Powietrznej, która o świcie 1 września 1939 r. zniszczyła Wieluń.
- To wszystko rozgrywało się na skutek rozkazu Hitlera, który w maju 1939 r. mówił do dowódców niemieckiej armii, że zniszczenie Polski jest ich pierwszym zadaniem, i że mają być bezlitośni i brutalni. Te słowa pozytywnie przyjęli obywatele III Rzeszy i na Polaków patrzyli jak na motłoch, który można wykorzystać do budowania własnej potęgi. Taka postawa była jawnym odrzuceniem Boga i zlekceważeniem tego, co 13 lipca 1917 r. w Fatimie mówiła Matka Boża - zauważył abp Jędraszewski.
Maryja ostrzegała bowiem, że choć I wojna światowa kończy się, to jeśli ludzie nie przestaną obrażać Boga, za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, jeszcze gorsza wojna, a znakiem zapowiadającym ją będzie wielkie światło na niebie. - To światło było widoczne w całej Europie w nocy 25 stycznia 1938 r., ale znak nie został rozpoznany, a odrzucenie Boga stawało się coraz bardziej powszechne i rozlewało się na wszystkie strony - przekonywał metropolita, dodając, że gdy wybuchła wojna, Polska była bardzo samotna. Zdana na siebie oraz Boga walczyła więc o swoją wolność, tożsamość i duszę chrześcijaństwa, która nie chciała się zgodzić ani z ateistycznym bolszewizmem, ani z pogańską ideologią hitlerowców.
Hierarcha tłumaczył również, że i dziś nie wolno iść na kompromis ze światem, który chce żyć półśrodkami i odrzuca myślenie o tym, co może go spotkać w przyszłości. - To odnosi się także do naszej ojczyzny, kiedy znowu mamy do czynienia ze światem, który programowo odcina się od Boga, nie chce pamiętać o swoich chrześcijańskich korzeniach i żyje tylko chwilą bieżącą. W efekcie zanika podział na to, co jest dobre, a co złe oraz traci się historyczną pamięć i obraz jasnego podziału na katów i ofiary. Pamięć o zbrodni zaciera się, mówiąc, że wszyscy byli ofiarami wojny, i ukazują się publikacje mówiące o polskich obozach koncentracyjnych - przypomniał arcybiskup, prosząc, by nieustannie czuwać nad naszym wspólnym dobrem, które ma na imię Rzeczpospolita, bo krew żołnierzy i ludności cywilnej domagają się szacunku, pamięci i odpowiedzialności.
Całej homilii abp. Jędraszewskiego można posłuchać tutaj:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).