O wrażliwości parafian na ludzką biedę, ratujących życie studniach i obrazach Jezusa Miłosiernego dla odległej Nigerii mówi ks. prał. Tadeusz Gut, proboszcz parafii św. Józefa i św. Judy Tadeusza w Rumi.
Ks. Rafał Starkowicz: Księdza parafia od lat pomaga Kościołowi w Afryce. Jakie są początki tej działalności?
Ks. prał. Tadeusz Gut: Na początku wspieraliśmy bp. Edwarda Zielskiego, który pracuje w diecezji Campo Maior w Brazylii. To bardzo biedna diecezja. Jest na tyle uboga, że bp Zielski miał spore problemy, aby utrzymać chociażby swoich kleryków studiujących w seminariach metropolitalnych. Przez kilkanaście lat zbieraliśmy pieniądze na ten cel. Po latach przyjechał i oznajmił, że już jakoś daje sobie radę. Wówczas zacząłem się zastanawiać, co dalej. Odpowiedź podsunęła mi pewna – niezwykła w mojej ocenie – sytuacja.
???
Pewna starsza parafianka zaprosiła mnie na spotkanie do domu. Podczas rozmowy położyła na stole reklamówkę z pieniędzmi. Postanowiła je przekazać na potrzeby parafii. Szczegóły pozostawiła do mojej decyzji. Robiliśmy wówczas właśnie ocieplenie kościoła i jego elewację. Pomyślałem, że po raz pierwszy parafialną inwestycję zakończę bez długów. Jednak tydzień wcześniej przeczytałem w „Małym Gościu Niedzielnym” wywiad z biskupem z południowej Nigerii, który mówił o tym, że u niego umierają ludzie z powodu picia wody z zanieczyszczonej substancjami ropopochodnymi rzeki. Apelował o to, by katolicy podejmowali się budowy studni w tym rejonie. Poszedłem jeszcze raz do tej pani i zaproponowałem, żeby za te pieniądze sfinansować powstanie studni. Była zdziwiona, ale pomysł zaakceptowała.
Co było dalej?
Przez ks. Waldemara Cisłę z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie skontaktowałem się z tą nigeryjską diecezją. Dozbieraliśmy trochę pieniędzy w parafii i tak udało się sfinansować powstanie 4 studni oraz zakup łodzi motorowej dla jednej z wiosek i pracującego tam misjonarza. Tak zaczęła się nasza przygoda. Zaczęliśmy zbierać pieniądze podczas Mszy św. Te zbiórki weszły na stałe do kalendarza parafii. W sumie zbudowaliśmy w Afryce 7 studni.
Jak parafianie reagują na takie zbiórki?
Oni są niezwykle otwarci na ludzką biedę. Podczas podejmowanych działań poznałem pracującą w Afryce s. Elżbietę Blok ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame, która w afrykańskich wioskach zakłada szkoły i buduje „studnie życia”. Od 3 lat pracuje w Nigerii, w diecezji Uyo. Pomogliśmy zbudować studnię w prowadzonej przez nią szkole. Jej uczennice dostawały na tydzień 40 litrów wody. To pokazuje, że naprawdę potrzebują pomocy.
Czy budowa studni jest w tym kontekście najlepszym rozwiązaniem?
Potrzeb rzeczywiście nie brakuje. W ubiegłym roku s. Elżbieta przyjechała do naszej parafii, aby podziękować za nasze działanie. Okazało się wówczas, że prowadzona przez nią szkoła funkcjonuje w budynku starego, rozwalającego się kościoła. Istnieją obawy, że placówka zostanie zamknięta. W takim przypadku dzieci oczywiście będą musiały pójść do innych szkół. Niestety, w okolicy działają jedynie placówki muzułmańskie, a podjęcie w nich nauki wiąże się z koniecznością przejścia na islam. Trzeba więc tę szkołę zbudować.
W Polsce jest także sporo biedy...
To prawda, że u nas także są biedni i potrzebujący. Niewątpliwie tak jest. Ale w parafii ich nie zaniedbujemy. Objęci są opieką nie tylko z okazji kolejnych świąt. Staramy się reagować na bieżąco na ich potrzeby. Jednak pojawia się myśl o tym, że my nie jesteśmy najbiedniejsi. Ocieplamy kościół, a tam umierają ludzie tylko dlatego, że nie ma wody. Trzeba zawsze ważyć proporcje. Tego wymaga zwykła ludzka wrażliwość. Nie można patrzeć tylko przez pryzmat własnego podwórka. W moich oczach pomoc, którą podejmujemy, nie jest niczym niezwykłym.
Ostatnio przekazaliście dla kościołów nigeryjskiej diecezji Uyo ponad 70 obrazów Jezusa Miłosiernego. Skąd wziął się ten pomysł?
Kiedy w ubiegłym roku planowaliśmy pobyt s. Elżbiety w naszej parafii, dowiedzieliśmy się, że wraz z nią ma przyjechać także biskup z Uyo. Postanowiliśmy więc przekazać mu jakiś prezent dla jego diecezji. Zdecydowaliśmy, że przekażemy mu namalowany na płótnie obraz Jezusa Miłosiernego. Siostra miała ogromne pragnienie, by obraz ten choć przez miesiąc mógł przebywać w jej parafii. Nie udało się. Zamówiliśmy więc kolejny. Z czasem pojawiła się też myśl, żeby ufundować podobne obrazy dla wszystkich kościołów diecezji. Zamówiliśmy więc 75 wizerunków wykonanych w technice oleodruku. Szczęśliwie dotarły już do Nigerii. Wszystkie obrazy zostały poświęcone w Niedzielę Miłosierdzia. Wysłaliśmy także 10 tys. obrazków w języku angielskim z instruktażem, jak odmawiać koronkę. Dowiedziałem się, że s. Elżbietę – mimo jej licznych obowiązków – obdarzono kolejnym „słodkim krzyżem”. Została promotorką kultu Miłosierdzia Bożego w diecezji. Uznano, że ponieważ pochodzi z Polski, jest odpowiednią osobą, żeby robić to we właściwy sposób.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.