Franciszkanin z Aleppo opowiada, że mieszkańcy nie są już w stanie wytrzymać dalszego zabijania niewinnych ludzi.
Sytuacja w Aleppo jest nie do zniesienia dla mieszkańców miasta, o które toczą się walki. "Są oni całkowicie zrujnowani i nie są w stanie wytrzymać dalszego zabijania niewinnych ludzi", napisał 16 listopada na swoim blogu franciszkanin o. Firas Lufti, współpracujący z niemiecką akcją pomocy Misereor w Aleppo. Podkreślił, że ludność czuje się "zmiażdżona pomiędzy interesami wielkich mocarstw i zapomniana przez świat".
"Niemal od sześciu już lat trwa tu nieprzerwanie terror, są ofiary, zabija się niewinne kobiety i dzieci", alarmuje na swoim blogu franciszkanin, cytowany przez niemiecką agencję katolicką KNA. Zakonnik zwraca uwagę, że sytuacja jest dramatyczna zwłaszcza w związku z nadchodzącą zimą, która w regionie jest zazwyczaj ostra. Wprawdzie ludzie mają nadzieję na zakończenie wojny, ale "nie wiemy, jak to ma wyglądać, gdyż chyba nikt nie jest poważnie zainteresowany tym, aby tę wojnę zakończyć".
Jedyne rozwiązanie może wnieść tylko wspólnota międzynarodowa, a nie mocarstwa prowadzące działania na terenie Syrii, uważa o. Lufti. Jego zdaniem coraz większym niebezpieczeństwem dla ludności są działania Rosji.
Obecnie w Aleppo pracuje tylko czterech franciszkanów, a w całej Syrii 14. "Naszą misją jest pozostanie tutaj, nie chcemy wyjeżdżać", zapewnił zakonnik.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.