Po pięciu latach wojny wydawało się, że gorzej już być nie może. Jednak to właśnie teraz syryjskie Aleppo przeżywa najgorsze chwile.
Wielkanoc przyniosła oddech upragnionej nadziei. Do miasta po wielu miesiącach wreszcie wróciła woda i prąd. Ludzie mówili, że teraz już może być tylko lepiej. Słowa paschalnego pozdrowienia Jezusa: „Pokój wam!” odbierali, jako błogosławieństwo nadziei na lepszą przyszłość. Błogosławieństwo, którego politycznym potwierdzeniem miało być porozumienie pokojowe podpisane w Genewie. Niestety bardzo szybko zostało ono zerwane. Wydaje się wręcz, że czas zawieszenia broni wykorzystano na dozbrojenie, przegrupowanie wojsk i przygotowanie do zmasowanego ataku m.in. na to męczeńskie miasto, zwane Sarajewem XXI wieku. Środowy barbarzyński atak wojsk rządowych na szpital przyniósł nie tylko wielu zabitych i rannych, ale i w pył obrócił nadzieję, że są jeszcze miejsca bezpieczne, respektowane, gdzie obłęd wojny nie sięgnie.
Kto mógł uciec dawno to zrobił. Wielu jednak zostało licząc na to, że świat w końcu się opamięta i utnie u korzeni przyczyny tego haniebnego konfliktu, a nie tylko będzie deliberował nad zagrażającą jemu samemu niespotykaną falą uchodźców. Przychodzi mi tu na myśl przywołany kiedyś przez papieża Franciszka obraz handlarzy bronią świętujących na salonach, podczas gdy niewinni ludzie giną ponieważ dla handlarzy liczy nie człowiek a jedynie zysk. Niestety nie tylko Syria pokazuje, że Zachodu tak naprawdę nic nie interesuje poza własnym interesem ekonomicznym. Za jaką cenę, to nie jest ważne. Sytuacja szczególnie negatywnie odbija się na losie mieszkających w tym kraju chrześcijan, których wszelkimi sposobami stara się wyrugować z ziemi, w której żyją od zawsze. Na początku wojny było ich w Aleppo 150 tys., teraz jest niecałe 50 tys. Wojna kosztowała już życie ponad 400 tys. ludzi, 4 mln opuściły Syrię, a 7 mln to uchodźcy wewnętrzni we własnej ojczyźnie.
„Największym wyzwaniem dla świata obecnie wcale nie jest zahamowanie masowego eksodusu. Prawdziwym priorytetem musi być w końcu powstrzymanie tej szalonej wojny, która rzuciła Syrię na kolana” – podkreśla chaldejski arcybiskup Aleppo Antoine Audo. Kieruje on też mocne oskarżenie pod adresem „biernej Europy”, której, jak podkreśla, „egoizm sprawia, że Syria umiera w ogromnych cierpieniach”. Jego słowa są echem papieskich apeli, a może to apele Franciszka są echem jego opowieści, których wielokrotnie słuchał w Watykanie. Świat musi powstrzymać wojnę (a nie tylko napędzać rynek handlu bronią i nielegalnego obrotu tanią ropą i innymi strategicznymi surowcami), musi pomóc Syryjczykom pomóc zostać w ich ojczyźnie, musi w końcu powstrzymać zabijający ten kraj eksodus chrześcijan, bo bez nich ta ziemia nie będzie już taką samą.
Symbolicznym przypomnieniem światu o dokonującej się tragedii i wezwaniem do położenia jej kresu będzie niecodzienne spotkanie, jakie dziś po zmroku odbędzie się w Rzymie. Jego sceną stanie się najsłynniejsza fontanna świata. By przypomnieć o krwi przelewanej codziennie przez Syryjczyków Fontanna di Trevi zabarwi się dziś na kilka godzin na czerwono. Towarzyszyć temu będą świadectwa prześladowanych, modlitwa o pokój i wołanie do świata, by w końcu zechciał przejrzeć na oczy i wyszedł ze swego letargu bierności. Oby odpowiedzialni za losy naszego globu zechcieli się wsłuchać w ten głos zanim będzie za późno.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.