Świadectwo Kiko Argüello o korzeniach, z jakich narodziła się Droga Neokatechumenalna. Fragment książki "Kerygmat. Z ubogimi w barakach" publikujemy za zgodą Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej "Gaudium".
Należałem do grupy, z którą staraliśmy się pomagać prostytutkom, chłopcom sprzedającym się homoseksualistom itp. Miałem przyjaciela, który był pracownikiem socjalnym i pracował w barakach Palomeras. Powiedziałem mu: "Chciałbym zostawić wszystko i pójść żyć wśród ubogich". I on mi wskazał miejsce: dolinkę pełną grot, gdzie znajdowali się Cyganie, "żuleria, zwana w Hiszpanii quinquis: włóczędzy, kloszardzi, żebracy, stare prostytutki..., okropne miejsce. Powiedział mi: "Widzisz ten barak z brudnych desek? Mieszkała tam pewna rodzina, ale go zostawiła. Kopnij w drzwi i ładuj się do środka.
www.gaudium.pl Kiko Argüello "Kerygmat z ubogimi w barakach" Poszedłem tam mieszkać – z gitarą i z Biblią. Na ziemi leżał materac. Pamiętam, że było okropnie zimno. Ten barak był schroniskiem dla psów i one mnie ogrzewały. Spałem z czterema lub pięcioma psami na sobie, inaczej umarłbym z zimna. Te psy wszędzie mi towarzyszyły! Gdzie się nie ruszyłem, szły za mną. To było niezwykłe, jak za mną chodziły!
Dawałem lekcje jako nauczyciel rysunku w szkole na peryferiach, bardzo daleko od baraków. Zawsze się spóźniałem z powodu chaosu w moim baraku. Pewnego razu sąsiad przyniósł mi jakiś piecyk, bo było pięć stopni mrozu. Sąsiedzi dopytywali się, kim jestem. Nosiłem brodę. Nie wiem, co sobie myśleli. Mój barak był blisko ścieżki, Cyganki chodziły nią, żeby nabierać wody ze źródła, które znajdowało się powyżej, między domkami Palomeras Altas. W baraku umieściłem krzyż. Kiedyś wszedł jakiś quinqui, zobaczył gitarę i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział mi: "Co mówi Chrystus na temat walki z wrogiem?
W takie środowisko zaprowadził mnie Chrystus, bo ja, szczerze mówiąc, nie poszedłbym tam nigdy. Nie byłem tam ani żeby uczyć, chociaż prawie wszyscy byli analfabetami, ani żeby prowadzić jakąś działalność socjalną. Absolutnie nie. Uważałem, że oni byli Jezusem Chrystusem, a ja biednym grzesznikiem, niegodnym, by tam żyć, w środku tego horroru cierpienia niewinnych, ofiar czyjegoś grzechu. Czułem się zatem niegodny, niegodny... Ale Pan mnie przymusił w tym otoczeniu do znalezienia pewnej syntezy katechetycznej, pewnego przepowiadania: bo oni chcieli, abym im mówił o Jezusie Chrystusie.
Temu quinqui na przykład odpowiedziałem, że Chrystus mówi, że trzeba kochać nieprzyjaciela. Był w poprawczaku, bo kradł. Uciekł, teraz miał żonę i kilkoro dzieci. Należał do jednego z klanów quinquis, którzy, tak jak Cyganie, mają swój kodeks, swoje prawo. W poprawczaku nauczył się czytać i pisać; był to dom prowadzony przez zakonników i kazali mu chodzić na mszę, odmawiać Różaniec, itd., miał więc jakieś religijne podstawy. Ponieważ umiał czytać, podarowałem mu Kwiatki św. Franciszka. Był hersztem klanu. Lektura św. Franciszka poruszyła go i zostaliśmy przyjaciółmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).