Trzęsienie ziemi - przenosząca góry natura i przenosząca góry nadzieja.
Pamiętam czerwcowe południe, gdy radując się ze spotkania z rodziną opuszczałem Rzym. Podróży do Monsampolo towarzyszyły opowieści o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W pewnym momencie Giuseppe wskazał lewą ręką na wzgórze i powiedział jedno słowo. Tivoli. Zamilkłem oczarowany, a w głowie zaczęły odżywać obrazy z esejów Herberta i zapisków Herlinga. W samochodzie zrobiło się cicho. Chłonąłem widoki. Zanim dojechałem na miejsce nie miałem wątpliwości. Region Marche będzie moja miłością od pierwszego wejrzenia.
Wspomnienia odżyły wczoraj, gdy po godzinie dziewiętnastej pojawiła się kolejna informacja o trzęsieniu ziemi we Włoszech. Telefony do rodziny, pierwsze obrazy zniszczeń, przy tym przesłanie młodego studenta szkoły architektury w Ascoli Piceno: nie martw się, we Włoszech zawsze wygrywa nadzieja.
Zapewne nie jest to łatwa nadzieja. Zwłaszcza gdy przyklejone do stoku góry miasteczko pogrąża się w ciemnościach, zostaje odcięte od świata, a sąsiadujące z nim „góry przenosi”. Tak pisał krótko przed północą vice burmistrz Acquasanta. To włoski Ciechocinek. Tyle, że nie leżący na równinie. Słynie z leczniczych wód geotermalnych. Ciekawostka przy okazji. Na placu przed ratuszem ogólnodostępny Internet 100 mega. Nic, tylko pozazdrościć. Wróćmy jednak do gór.
Z jednej strony przenosząca góry natura, z drugiej przenosząca góry nadzieja. Pierwszy obraz przypomina nam o kruchości naszej egzystencji. Mimo rozwoju nauki, poznania praw natury, wobec jej siły jesteśmy bezradni. Pokazywano mi naszpikowany urządzeniami elektronicznymi tunel w masywie Monte Rotondo. I tym razem nie zdążyły przestrzec przed zbliżającym się kataklizmem. W tym wszystkim nadzieja. Tamtejsze okolice bywają nazywane ziemią świętych. Nursja, święta Rita z Cascii, Manoppello… Wiele takich miejsc można wymieniać. Ta wygrywająca z naturą nadzieja rodzi się z wiary, doświadczenia bliskości Boga. Dzięki niej człowiek po raz kolejny jest w stanie budować na gruzach.
Przy okazji budzi podziw prędkość, z jaką Włosi potrafią zorganizować się w podobnych okolicznościach. Nie tylko straż pożarna czy obrona cywilna. Przede wszystkim sąsiedzi. Prawdziwą sztuką w sytuacji zagrożenia jest myślenie nie tylko o swoim bezpieczeństwie. Możliwe wówczas, gdy na co dzień pielęgnowane są dobre, zdrowe relacje, wolne od sporów i zawiści, tym bardziej od politycznych podziałów. Być może dlatego premier Matteo Renzi, kilka minut po kolejnych wstrząsach nie dziękował tym, którzy potrafili wznieść się ponad podziały, ale tak po prostu – że najnormalniej w świecie, po ludzku i z nadzieją, zaangażowali się w pomoc – bo tak trzeba. Ruszyła się po raz kolejny góra. Ludzkiej życzliwości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.