Zostawiła pięcioro dzieci i ruszyła w świat. Kiedy jej córki i synowie musieli radzić sobie bez mamy, oddaleni o pół tysiąca kilometrów, ona spędzała godziny na… adoracji. Przez 19 lat. I co w tym ze świętości? A jednak – bo Kościół właśnie wyniósł Elżbietę Sannę na ołtarze.
Ucieczka
Ksiądz Valle przyjmuje śluby czystości Elżbiety. Mimo że Sanna jest analfabetką, uczy innych katechizmu, jest kimś w rodzaju duchowego przewodnika dla wielu osób. Ludzie twierdzą, że przemawia przez nią Bóg. Niewiele wiadomo z tego okresu o jej dzieciach. Co ciekawe, w biografiach nie pojawiają się ich imiona. Kiedy Elżbieta decyduje się opuścić dom, niektóre są jeszcze małe. Jest 31 czerwca 1831 roku. O świcie, w gęstej mgle, bez pożegnania z rodziną Elżbieta wyrusza z Codrongianos na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, „by stanąć na ziemi, gdzie cierpiał Jezus”.
Do pielgrzymowania namówił ją ks. Giuseppe. „Twój brat zajmie się lepiej twoimi dziećmi” – przekonywał. Przez dwa kolejne dni rodzeństwo i dzieci bezskutecznie szukają kobiety. Brat Luigi próbuje dotrzeć do Genui, skąd – jak się dowiaduje – jego siostra ma wypłynąć w stronę Ziemi Świętej. Ale spóźnia się. Elżbieta i ks. Valle są już na pokładzie statku. Błogosławiona wkłada już na zawsze habit franciszkański. W czasie podróży oboje zostaną zawróceni z powodu braku odpowiednich dokumentów. Zamiast do Ziemi Świętej trafiają do Rzymu. Ks. Valle zostaje tu kapelanem w szpitalu Santo Spirito nieopodal Watykanu, a Elżbieta znajduje niewielkie mieszkanko w bliskim sąsiedztwie bazyliki św. Piotra. Oboje – jak czytamy w biografii – nie mają jednak pieniędzy, by wrócić na Sardynię.
Francesco Cassu: – Elżbieta nie planowała ucieczki z domu na zawsze. Była przerażona zmianą swojego losu, cierpiała z powodu rozłąki z dziećmi. Była jednocześnie szczęśliwa, bo czuła, że paradoksalnie taka jest wola Boga. Że ma do spełnienia też inną misję.
Niezwykłe spotkanie
Elżbieta mówi tylko w dialekcie sardyńskim, ma spore kłopoty ze zrozumieniem włoskiego. Pewnego dnia gubi się w Rzymie. Nie wie, jak trafić do Watykanu. Nagle spotyka młodziutkiego kapłana. Ks. Wincenty Pallotti jest znany w Wiecznym Mieście – podnosi z ulicy zabrudzonych, głodnych i chorych bezdomnych. Sanna w niewytłumaczalny sposób w krótkiej chwili przenosi się z powrotem na plac św. Piotra. Niebawem znowu się zobaczą. I to Pallotti przekonuje Elżbietę, by została w Rzymie. W jej sercu ciągle tli się tęsknota za dziećmi. Jej cierpienie koi fakt, że Wincenty opowiada jej o wizji, w której sam Jezus nakazuje Elżbiecie zostać nad Tybrem.
Elżbieta pod wpływem Pallottiego rezygnuje więc z „ziemskiego” życia i całkowicie oddaje się Bogu. To czas, kiedy ma mistyczne wizje Ukrzyżowanego, Matki Bożej i św. Antoniego. Elżbieta zaczyna rozumieć włoski, ale nigdy nie nauczy się pisać i czytać. W swoim niewielkim mieszkanku przy Watykanie przyjmuje chorych, dzieci, matki. Jak twierdzą jej biografowie, to ona wymodliła powrót Piusa IX z Gaety (papież był zmuszony do ucieczki z powodu zamieszek, jakie miały miejsce przed Watykanem). W 1854 roku uczestniczy w uroczystościach ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Odtąd w domu przechowuje pobłogosławiony ponoć przez Maryję olejek. Wielu chorych, szczególnie na raka, wraca do zdrowia po namaszczeniu nim.
Elżbieta umiera 17 lutego 1857 r. Na jej pogrzebie płaczą tysiące ludzi. Są także jej dzieci, już dorosłe. – Świętość Elżbiety Sanny polega na tym, że będąc z dala od domu, cierpiąc z tego powodu, nie poddała się, ale służyła innym – tłumaczy w jednym z wywiadów ks. Jan Korycki, postulator procesu beatyfikacyjnego Włoszki. – Elżbieta pozostała wierna Bogu i Kościołowi. Umiała zawierzyć siebie Bogu, zaakceptować nową sytuację, przyjąć to, czego Pan od niej oczekiwał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.