Bp Camillo Ballin, wikariusz apostolski dla Arabii Północnej, uważa, że masowy napływ chrześcijan jest tam opatrznościowy. Jego posługa duszpasterska niewiele ma jednak wspólnego z misją. Jak sam wyznaje, w ciągu 47 lat nie nawrócił ani jednego muzułmanina.
Przez wszystkie te lata tylko 4 czy 5 razy zgłosili się do niego muzułmanie, którzy chcieli przyjąć chrześcijaństwa. Dwaj z nich byli szpiegami, którzy mieli sprawdzić, czy włoski misjonarz liczy się z koranicznym prawem. Odstępstwo od islamu jest tam bowiem karane śmiercią.
Na Półwyspie Arabskim bp Ballin posługuje wśród milionowych rzesz katolickich migrantów, którzy przybyli tam za pracą. W Arabii Saudyjskiej jest ich ok. 107 tys. Tam jednak kapłani nie mają wstępu, nie można sprawować sakramentów ani posiadać Pisma Świętego, różańca czy medalika. W Kuwejcie, na trzy miliony mieszkańców, katolików jest 350 tys. Do swej dyspozycji mają jedynie dwa kościoły.
W 2012 r. podczas audiencji dla emira Kuwejtu Benedykt XVI poprosił o możliwość wybudowania trzeciego kościoła. Rząd przyznał teren pod budowę. Oburzyli się jednak fundamentaliści; zażądali nie tylko cofnięcia pozwolenia, ale również zburzenia istniejących już świątyń, bo tak nauczał Mahomet. Sprawa została przedłożona jednemu z największych autorytetów islamu, wielkiemu muftemu Arabii Saudyjskiej. Abdul Aziz ibn Abdullah przyznał rację kuwejckim radykałom i opowiedział się za zburzeniem wszystkich kościołów.
Bp Ballin wspomina tę historię z wielkim żalem, bo jak zauważa nikt się wtedy nie ujął za chrześcijanami na Półwyspie Arabskim. Najbardziej wpływowy imam świata muzułmańskiego wzywa do burzenia kościołów, a świat zbywa to milczeniem. Zdaniem włoskiego biskupa misyjnego owo milczenie świata to jeden z aspektów codziennego krzyża chrześcijan w krajach arabskich.
Bp Ballin jest przekonany, że ta masowa obecność chrześcijan w geograficznym sercu islamu nie jest przypadkowa. Pan Bóg ma w tym swoje plany, podobnie jak w męczeństwie misjonarek miłości w Jemenie czy zabójstwie ks. Jacques’a Hamela we Francji. Chrześcijanie w krajach Zatoki Perskiej to ubodzy, wyzyskiwani i znieważani migranci. O Chrystusie nie mogą wspomnieć ani słowem. Jedyne co im pozostaje, to dawać świadectwo nauczaniu Jezusa: miłujcie się wzajemnie. „Ja jestem pewien, że nasi wierni, choć nie zdają sobie z tego sprawy, zostali tu przysłani przez Boga, aby uobecniać Jego miłość w sercu islamu” – powiedział w wywiadzie dla włoskiego tygodnika Tempi.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.