Holenderski biskup: trzeba lepiej zrozumieć i realizować Sobór Watykański II
Ojcowie Soboru Watykańskiego II... rep. Andrzej Macura

Holenderski biskup: trzeba lepiej zrozumieć i realizować Sobór Watykański II

Brak komentarzy: 0
KAI

publikacja 10.04.2025 09:16

Sobór Watykański II był w Holandii postrzegany jako punkt wyjścia, a nie jako fundament. I to był problem.

„Musimy pogłębić Sobór Watykański II, lepiej go zrozumieć i zastosować w życiu Kościoła. Przyniesie to wielkie owoce, ponieważ głównym wezwaniem Soboru Watykańskiego II jest ewangelizacja świata jako wspólnoty z aktywnym udziałem wszystkich jej członków” – powiedział w wywiadzie dla portalu „The Pillar” biskup Jan Hendriks z Haarlemu-Amsterdamu. Rozmawiał z nim Edgar Beltrán.

W latach po Soborze Watykańskim II Holandia z kraju zapewniającego 10 proc. katolickich misjonarzy na świecie i posiadającego ponad 90 proc. frekwencję na niedzielnych Mszach św., na początku lat pięćdziesiątych stała się jednym z najmniej religijnych krajów na świecie. Doszło do gwałtownego spadku powołań, likwidacji wielu parafii, a frekwencja katolików na niedzielnych Mszach św. spadła w niektórych diecezjach poniżej 1 proc. i oscyluje wokół 2 proc. w całym kraju. W następnych dekadach holenderski katolicyzm stał się synonimem „eksperymentalnej” teologii, a dla wielu niósł ze sobą powiew liturgicznych nadużyć, a nawet heterodoksji.

Zdaniem niektórych obserwatorów Sobór Watykański II był początkiem upadku i źródłem problemów stojących przed Kościołem w Holandii. Nie wszyscy jednak obwiniają Sobór Watykański II za kryzys holenderskiego katolicyzmu.

Urodzony w 1954 roku biskup Jan Hendriks z Haarlemu-Amsterdamu studiował w niższym seminarium w Leeuwenhorst, gdzie w latach 1966-1970 odbywała się Rada Duszpasterska, co sprawiło, że miał udział w procesie recepcji Soboru Watykańskiego II w swej ojczyźnie. Następnie (1979-2011) posługiwał jako kapłan w diecezji Rotterdam w trudnych czasach posoborowych w Holandii. W 2011 r. został biskupem pomocniczym Haarlemu-Amsterdamu, a w 2020 r. biskupem- ordynariuszem tej diecezji. Z okazji 60. rocznicy zakończenia Soboru Watykańskiego II, The Pillar rozmawiał z bp. Hendriksem o Krajowej Radzie Duszpasterskiej, kryzysie holenderskiego katolicyzmu i o tym, jak mogłaby wyglądać prawdziwa recepcja Soboru Watykańskiego II w dzisiejszej Holandii.

The Pillar: Podczas holenderskiej „rady duszpasterskiej” był Ksiądz Biskup seminarzystą i uczestniczył w niektórych jej sesjach. Czym była „rada duszpasterska”?

Biskup Jan Hendriks: Tak zwana Holenderska Rada Duszpasterska była inicjatywą Instytutu Duszpasterskiego Holenderskiej Prowincji Kościelnej, za którą odpowiedzialny był ojciec Walter Goddijn OFM. Pierwotną ideą było przyjęcie Soboru Watykańskiego II, ale także pójście dalej w zastosowaniu go do sytuacji holenderskiej.

The Pillar: Podążanie za „duchem” Soboru…?

– Tak, ideą było rozwinięcie Soboru Watykańskiego II poprzez wyjście poza jego ramy. Profesor Edward Schillebeeckx OP, który był doradcą holenderskich biskupów podczas Soboru Watykańskiego II, był nieco rozczarowany jego wynikami. Powiedział wtedy, że nie poszedł on na całość, że był to sobór „kompromisowy”… Przypuszczam, że czuł się tak, ponieważ Sobór Watykański II nie zaakceptował większości jego pomysłów. Tak więc Rada Duszpasterska zrodziła się z tego poczucia i stawała się coraz bardziej krytyczna wobec Kościoła, chcąc odejść dalej od tego, czego nauczał Sobór Watykański II. Na przykład niektóre z pomysłów omawianych i proponowanych przez Radę Duszpasterską dotyczyły przekształcenia teologii małżeństwa, zniesienia celibatu kapłańskiego i odrzucenia Humanae vitae.

Jedną z rzeczy, która nie jest tak często omawiana, gdy mówi się o Radzie Duszpasterskiej, były jej zmiany w procesie stwierdzania nieważności  małżeństwa. Rada Duszpasterska stwierdziła, że w tej dziedzinie musi być większa wrażliwość duszpasterska w poszukiwaniu tego, czy małżonkowie mogą kontynuować małżeństwo, więc skończyło się to czymś bardziej zbliżonym do usankcjonowanego przez Kościół rozwodu niż stwierdzenia nieważności w rozumieniu Kościoła katolickiego. Ale w końcu się zaangażowała Sygnatura Apostolska [najwyższy trybunał w Kościele, czuwający także nad prawidłowym funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości w Kościele – przyp. KAI], i wezwała holenderskie diecezje do zrewidowania swoich działań.

Odpowiadając na drugą część pytania: Jakie było moje doświadczenie w Radzie Duszpasterskiej jako młodego człowieka? Rada duszpasterska rozpoczęła się w 1966 r., a ja wstąpiłem do niższego seminarium w Leeuwenhorst w 1967 r., gdzie również odbywała się rada. Pamiętam, jak śpiewałem na jednej z sesji inauguracyjnych w 1968 r. i jak biskup Bluyssen z Den Bosch przyszedł potem, aby nas powitać i trochę z nami porozmawiać. Mogłem też uczestniczyć w niektórych kolejnych sesjach. Pamiętam, że po sesji, na której głosowano za zniesieniem celibatu kapłańskiego, nad niższym seminarium krążył samolot z transparentem „Jedność z Rzymem”.

Ale najbardziej spektakularnym momentem było opuszczenie sesji przez nuncjusza arcybiskupa Angelo Feliciego po głosowaniu w sprawie celibatu. Sala, w której odbywały się sesje, była połączona z głównym wejściem bardzo długim korytarzem. Jedna z uczestniczek próbowała nakłonić go do powrotu, biegnąc za nim na obcasach, robiąc przy tym dużo hałasu. Ale nuncjusz był zdecydowany opuścić sesję.

Jedną z cech Rady Duszpasterskiej było to, że była bardzo jednostronna. Uczestnicy zostali wybrani z diecezji, ale prawie wszyscy mieli określoną wrażliwość ideologiczną.

Było tylko kilku oponentów, takich jak ks. Adrianus Simonis – późniejszy kardynał – który był wówczas wikariuszem w Hadze i był jednym z niewielu członków Rady Duszpasterskiej, którzy głosowali między innymi przeciwko zniesieniu celibatu. Biskupi byli obserwatorami w Radzie Duszpasterskiej, ale nie brali udziału w głosowaniach. Od czasu do czasu przemawiali na sesjach.

The Pillar: Brzmi to niezwykle podobnie do niemieckiej „drogi  synodalnej”, ale 60 lat wcześniej.

– W ubiegłym roku odwiedzili nas niektórzy członkowie komisji duszpasterskiej niemieckiej konferencji biskupów. Spotkałem się z nimi w Amsterdamie i zaprosili mnie do wygłoszenia wykładu na temat najnowszej historii Kościoła w Holandii, począwszy od Rady Duszpasterskiej. To było w tym samym duchu i przyniosło podobny efekt. Te rzeczy nie przyczyniają się do ewangelizacji i powodują wiele konfliktów i niezgody wśród wiernych.

Głównym „darem” Rady Duszpasterskiej była polaryzacja. Wszystko w holenderskim Kościele stało się głęboko spolaryzowane i polityczne. Dyskusje w Kościele są czymś normalnym, ale muszą rodzić się z wiary i życia modlitewnego, a tak nie było. Panowała atmosfera niekończącej się debaty.

The Pillar: Jak można było posługiwać jako młody ksiądz w tym środowisku po Radzie Duszpasterskiej?

– Dla Kościoła katolickiego w Holandii była to ogromna zmiana. W 1965 r. holenderscy biskupi zdecydowali o zniesieniu katechizmu w szkołach katolickich. Nadal odbywały się lekcje religii, ale materiały były opracowywane przez Wyższy Instytut Katechetyczny Uniwersytetu w Nijmegen, który był bardzo lewicowy i niebiblijny. Można było skakać z radości, gdy na lekcjach pojawiał się fragment Biblii, ponieważ nie zdarzało się to często.

Rok później biskupi poprosili parafie i zgromadzenia zakonne o przekazanie odpowiedzialności za szkoły katolickie niezależnym zarządom świeckim. Sami biskupi zrzekli się odpowiedzialności za nadzór nad edukacją katolicką na rzecz Krajowej Rady Szkół Katolickich, która była w pełni niezależna. Dopiero 12 lat temu mogliśmy ponownie wprowadzić normy prawa kanonicznego dotyczące szkół katolickich. Jakiś czas po przekazaniu Kościołowi odpowiedzialności za szkoły, biskupi postanowili zamknąć wszystkie seminaria. Tak więc niższe seminarium, do którego chodziłem, nie było już seminarium.

The Pillar: Skoro nie było seminarium, jak Ksiądz Biskup kontynuował naukę?

– Kiedy skończyłem szkołę średnią i pragnąłem kontynuować formację teologiczną, w kraju nie było żadnego wyższego seminarium duchownego. Ale od niedawna mieliśmy w Rotterdamie nowego młodego biskupa, późniejszego kardynała – Simonisa. Powiedział mi, abym udał się do Amsterdamu w celu kontynuowania studiów i wskazał mi dobry klasztor, w którym mógłbym mieszkać, aby prowadzić życie wspólnotowe, oraz księdza, do którego mógłbym się udać po kierownictwo duchowe. Rok później nowy biskup w Roermond postanowił otworzyć seminarium Rolduc, więc mogłem tam pojechać.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama