Wydało mi się być właściwą definicją fachu teologa, że on, którego prawda dotknęła, który poniekąd ją ujrzał, jest gotowy wstąpić na jej służbę, współpracować z nią i dla niej. - mówi papież Benedykt. Obszerne fragmenty wywiadu Petera Seewalda z papieżem-seniorem, wydanego w książce „Ostatnia rozmowa”, publikujemy za zgodą Domu Wydawniczego Rafael.
Jutro na portalu wiara.pl konkurs, w którym będzie można wygrać książkę "Ostatnie rozmowy".
Po ostatnich uroczystościach liturgicznych celebrowanych jako sprawujący urząd papież i pożegnaniu w Palazzo Apostolico rozpoczyna się nowy rozdział historii życia. Następuje przeprowadzka wraz z najbliższymi współpracownikami – sekretarzami Georgiem Gänsweinem i Alfredem Xuerebem oraz czterema siostrami memores – najpierw do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Czy oglądaliście tam transmisję z wydarzeń związanych z konklawe?
Naturalnie.
Jak to wyglądało?
Nie przyjmowaliśmy, co oczywiste, nikogo, a także nie kontaktowaliśmy się ze światem zewnętrznym, ale co dało się zobaczyć w telewizji, to oglądaliśmy. Przede wszystkim transmisję wieczorem przed dokonaniem wyboru.
Miał Ojciec jakieś wyobrażenie, kto zostanie następcą?
Nie.
Żadnego przeczucia, żadnej intuicji?
Nic.
Jak więc można było, żegnając się z kurią, przyrzec od razu in spe absolutne posłuszeństwo następcy?
Papież to papież, bez względu na to, kto nim jest.
Bądź co bądź już w 2005 roku Bergoglio miał być jednym z faworytów. Zgadza się?
Bez komentarza (uśmiech).
Jakie myśli przychodziły Ojcu do głowy, gdy jego następca pojawił się w loggii bazyliki św. Piotra i do tego ubrany na biało.
Cóż, to już jego sprawa, biały strój nosiliśmy obaj. Nie chciał założyć mozzetty, ale to było mi obojętne. Natomiast bardzo mnie poruszyło, że zanim pokazał się wszystkim, chciał do mnie zadzwonić, ale nie udało się to, bo siedzieliśmy przed telewizorem; że modlił się za mnie; chwila skupienia, a potem serdeczność, z jaką pozdrowił zebranych. Czuło się, jak natychmiast przeskakuje iskra porozumienia. Nikt się nie spodziewał takiego wyboru. Znałem oczywiście kardynała Bergoglio, tylko nie myślałem o nim. Ale natychmiast wzbudził moją sympatię sposobem, w jaki się modlił, a także jak przemówił ludziom do serc.
Skąd się znaliście?
Z wizyt ad limina i korespondencji. Poznałem go jako bardzo autorytatywnego człowieka, kogoś, kto w Argentynie decydował, co ma być, a czego nie. Tej serdeczności, osobistego kontaktu z ludźmi nie miałem okazji doświadczyć, więc to okazało się dla mnie niespodzianką.
Oczekiwania Ojca skierowane były pod adresem kogoś innego?
Owszem, może nie kogoś konkretnego, ale innych kandydatów.
Bergoglio nie należał do ich grona?
Nie. Nie myślałem, że zalicza się do ścisłej czołówki.
Chociaż mówi się, jak już wspomniałem, że przy poprzednim konklawe obaj byliście faworytami.
To prawda. Ale myślałem, że to nieaktualne. Nie słyszało się o nim.
Czy jest Ojciec zadowolony z wyboru?
Kiedy usłyszałem imię, czułem z początku niepewność. Ale potem, gdy zobaczyłem, jak rozmawia z Bogiem i ludźmi, ucieszyłem się i poczułem szczęśliwy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).