Gdyby nie było Rzymu, wtedy Kraków byłby Rzymem. Krakowskie sanktuaria Bożego Miłosierdzia i św. Jana Pawła II nieprzypadkowo położone są tuż obok siebie.
W Rzymie, na zbiegu Via Appia i Via Ardeatina, stoi niewielki kościółek „Quo vadis, Domine”. W środku można zobaczyć kamień, a w nim odciśnięte stopy. Jak głosi średniowieczna legenda, są to ślady stóp Jezusa, którego w tym miejscu miał spotkać uciekający z Wiecznego Miasta św. Piotr. Gdy odwiedza się sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, nie potrzeba legendy, by zobaczyć miejsca, gdzie stał Jezus. Tutaj przecież rozmawiał On – nie tak dawno, bo mniej niż sto lat temu – ze skromną zakonnicą, s. Faustyną Kowalską.
Rozmowy przy pracy
Punkty na mapie łagiewnickiego sanktuarium, w których św. Faustyna doznawała objawień – a miała ich tutaj aż 280 – dokładnie skatalogowała s. Elżbieta Siepak ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, do którego należała także święta zakonnica. – Kiedy patrzy się na te punkty przez pryzmat doświadczeń s. Faustyny, to naprawdę widać, że tu niebo łączy się z ziemią – mówi s. Elżbieta. – Można śmiało powiedzieć, że tutaj każde miejsce jest naznaczone obecnością nieba. Nie tylko Jezusa, ponieważ Faustyna miała objawienia także Trójcy Świętej, Matki Bożej, świętych – opowiada.
Najwięcej objawień s. Faustyna doświadczyła w klasztornej kaplicy, gdzie do dziś znajduje się namalowany według jej wizji obraz Jezusa Miłosiernego. Były jednak także mniej oczywiste miejsca jej mistycznych doświadczeń. 30 września 1937 roku, kiedy s. Faustyna pracowała na furcie, do klasztornej bramy zapukał „ubogi młodzieniec”. Zakonnica przyniosła mu z kuchni kubek wody. „W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Panem nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu” – zanotowała później Apostołka Miłosierdzia w swoim „Dzienniczku”. Dwa miesiące później na klatce schodowej – s. Faustyna rozmawiała z... szatanem. „Nie módl się za grzeszników, bo oni i tak będą potępieni, a przez to dzieło miłosierdzia sama się narażasz na potępienie” – przekonywał ją. W prowadzącym do kuchni korytarzu Jezus opowiadał s. Faustynie o Koronce do Miłosierdzia Bożego. Prozaiczne czynności i codzienne miejsca zyskiwały wyjątkowy charakter przez to, że w nich – dosłownie – pojawiał się Bóg. To pomagało s. Faustynie znosić trudy klasztornej codzienności, ale jest też, jak przekonuje s. Elżbieta Siepak, znakiem dla nas. – Te jej objawienia pokazują, jak cudowne może być nasze życie, kiedy spojrzymy na nie z perspektywy wiary. Ono jest przecież takie samo jak życie s. Faustyny, tylko my tego nie dostrzegamy – wyjaśnia s. Siepak.
Siła ze środka
Wśród historii z życia s. Faustyny jest też opowieść o jej problemach przy pracy w kuchni. Odcedzanie dużych porcji ziemniaków w ciężkich, żeliwnych garnkach przekraczało siły młodej zakonnicy. Skarżyła się, próbowała unikać tej czynności. Na modlitwie usłyszała od Jezusa zapewnienie, że jej pomoże. Następnego dnia bez trudu podniosła garnek i odlała wodę. Kiedy jednak zdjęła pokrywę, zobaczyła – później opisała to w „Dzienniczku” – „zamiast kartofli całe pęki czerwonych róż”. – My od razu byśmy kalkulowali, jak to Bóg może nam pomóc w dźwiganiu garnków – a ona po prostu Mu zaufała – wyjaśnia s. Elżbieta Siepak.
Źródło jej siły było gdzie indziej i między innymi to łączyło ją z drugim Apostołem Miłosierdzia – św. Janem Pawłem II. Ostatni raz odwiedził on Łagiewniki, z którymi był mocno związany, w 2002 roku – już jako schorowany, stary człowiek. – Chociaż był zgarbiony, miał poważne problemy z chodzeniem, czuliśmy, że gdzieś w środku to jest mocarz, że ma w sobie niesamowitą siłę – wspomina spotkanie z papieżem ks. Michał Leśniak, wtedy diakon, wyznaczony do pomocy papieżowi w czasie liturgii dedykacji bazyliki Bożego Miłosierdzia. – Widać było, zwłaszcza w momencie namaszczenia ołtarza świętym olejem, jego wielkie przejęcie, skupienie, modlitwę – opowiada ks. Michał, który kilka lat później, już jako kapłan, trafił do pierwszej grupy duszpasterzy pracujących w budowanym sanktuarium św. Jana Pawła II.
To nie przypadek, że owo sanktuarium powstało naprzeciwko bazyliki Bożego Miłosierdzia. Łączące je ścieżki przemierzał Karol Wojtyła, gdy w czasie II wojny światowej pracował w zakładach Solvay. Dziś na poprzemysłowych terenach, gdzie przez niemal 100 lat gromadzono zasolone wapno, stanowiące odpad fabryki Solvay – stąd nazwa Białe Morza – stoi Centrum św. Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).