Znów sierpień i wracają dyżurne temat: abstynencja, trzeźwość.
Akurat czas wakacji i trwających urlopów średnio sprzyja takim klimatom. A jednak Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości niestrudzenie apeluje o abstynencję właśnie w tym miesiącu.
Przyznam, że miałem do tych apeli stosunek dość niejednoznaczny. Raczej dziwny wydawał mi się pomysł, żeby akurat latem, kiedy tylu ludzi odpoczywa, wzywać ich do tego, by zrezygnowali z kufla jasnego, zimnego albo z innych dobrodziejstw alkoholowej fermentacji.
Ale w końcu w tym roku mamy szczególną okazję. Po pierwsze trwa Rok Miłosierdzia. Sami możemy w tym roku liczyć na szczególne łaski, ale też możemy (a wręcz powinniśmy) świadczyć uczynki miłosierdzia.
Takim uczynkiem byłaby bez wątpienia sierpniowa abstynencja. A że akurat teraz nie jest nam z tym po drodze, to w sumie nawet lepiej. Podczas zakończonych dopiero co Światowych Dni Młodzieży, papież Franciszek mówił, że nie o to chodzi w życiu, by było nam wygodnie i komfortowo. Czasem trzeba wygodną kanapę zamienić na dobre buty i ruszyć w niełatwą drogę, dzięki czemu zostawimy po sobie trwały ślad.
Może właśnie ten moment sierpniowego poświęcenia ofiarowanego w intencji ludzi, którzy naszego wsparcia potrzebują, będzie początkiem zostawiania dobrych śladów.
A o tym, że takich ludzi na świecie nie brakuje, przekonują mnie co najmniej dwie kwestie. Pierwsza to proza życia. Każdy weekend to dla mnie ciężkie przeżycie. W piątki i soboty intensyfikuję swoje modły w intencji deszczu. Nie, nie dlatego, że jakoś specjalnie troszczę się o urodzaje. Rzecz w tym, że kiedy porządnie leje, mogę się chociaż trochę wyspać. Gdy jest dobra pogoda, pod moim oknem całymi nocami wędrują procesje podpitych imprezowiczów, którzy swój zabawowy nastrój chcą obudzić w całej reszcie miasta. No i właśnie obudzić to jest tutaj słowo klucz. To taki nasz małomiasteczkowy terroryzm: grill, piwo i disco polo na cały regulator, a potem awantury, bijatyki i rodzinne tragedie.
O paśmie nieszczęść, których początkiem były alkohol i awantury w rodzinie, opowiedział w swoim świadectwie wysłanym do naszej redakcji Mariusz. Warto przeczytać: Nosiłem niebezpieczne narzędzia, teraz noszę różaniec.
Opowiada, jak alkohol – nawet gdy wydawał się lekiem na lęki – potęgował rozpacz i wpędzał go w coraz większe tarapaty. Był początkiem nieszczęść, jak wynika z relacji, było pijaństwo ojca. Potem alkohol wracał i wracał. Po niesamowicie burzliwych i dramatycznych przeżyciach Mariuszowi się udało wyjść na prostą. Jego opowieść może być inspiracją. Nie tylko dla tych, którzy potrzebują podpowiedzi, jak wyjść z podobnych tarapatów, ale także dla nas, „zwykłych” ludzi.
Papież zachęcał nas w ostatnich dniach do miłosierdzia, do otwierania się na potrzeby innych, do wielkich dzieł. Prosta rzecz – odłożenie alkoholu w sierpniu – może być dobrym początkiem. To naprawdę niewiele kosztuje. Wręcz przeciwnie! Można jeszcze co nieco zaoszczędzić, a odłożone pieniądze przeznaczyć na pomoc biednym. Warto zrobić coś dobrego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.