Duszpasterstwo trzeźwości tradycyjnie w okolicach sierpnia apeluje o abstynencję. Alarmuje także, że Polacy dziś piją więcej niż w PRL.
Obecnie prawie milion obywateli naszego kraju jest uzależnionych od alkoholu, a kilka milionów pije ryzykownie – podają członkowie Zespołu KEP ds. Duszpasterstwa Trzeźwości, opierając się na statystykach episkopatu.
Generalnie można usilne apele o abstynencję w samym środku wakacji potraktować jako kolejny przejaw wtrącania się Kościoła w nieswoje sprawy i machnąć na to wszystko ręką. Tylko pytanie, czy to nie jest trochę zamykanie oczu na całkiem poważny problem.
Muszę przyznać, że z powodu ostatnich upałów mam poważny problem z porządnym wyspaniem się. Nawet nie dlatego, że jest jakoś nadzwyczaj duszno, ale dlatego, że kiedy tylko otworzę okno, budzą mnie wrzaski pijanego towarzystwa defiladującego nocami pod moim oknem. Absolutnie dała czadu ostatnio pewna pani, która wrzeszczała na swojego – jak to się teraz mówi – partnera, że jak natychmiast za nią nie pójdzie, to usunie dziecko, bo to ona rządzi i ma takie prawo. I jeszcze dodawała, że przecież może pić, tylko umiarkowanie.
Jak dla mnie, to umiarkowania w tym nie było za grosz. I zwyczajnie należałoby jej spuścić porządne lanie za to zachowanie. Przykro mi, ale w takich chwilach budzą się we mnie zwierzęce instynkty.
Założę się, że każdy z nas irytuje się, kiedy słyszy o kolejnych zatrzymanych kierowcach, którzy siedli do auta po kielichu. Pewnie też nie jesteśmy szczęśliwi, kiedy na wakacjach chcemy odpocząć, posiedzieć w ciszy i spokoju, a tu zwala się towarzystwo, które ma inny pomysł na „odpoczynek”, rozstawia grilla, odpala muzykę na cały regulator i chleje tak, że potem musi kolejne dwa dni naprawdę odpoczywać.
Nie do końca się zgadzam z ekspertami od trzeźwości, że przeciwdziałać takim sytuacjom należy na wzór skandynawski – to jest przez ograniczanie dostępu do alkoholu. Doświadczenie pokazało, że na przykład Szwedzi, u których alkohol jest trudno dostępny i drogi, jeżdżą po niego nawet do sąsiednich krajów. Natomiast byłoby nie od rzeczy w cenę „słodkiego pijaństwa” wkalkulować jeszcze koszty leczenia i opieki nad tymi, którzy przez jego nadmierne spożycie tego wymagają. Bo skoro alkohol dzisiaj łatwiej kupić niż mleko, to jednak coś tu jest nie tak.
I nie chodzi o to, żeby z dnia na dzień cały alkohol ze sklepów zniknął, albo żeby jego sprzedaż została dramatycznie ograniczona, bo to tylko wywoła kolejną falę oburzenia na Kościół, który terroryzuje wolnych ludzi. A niechże sobie tę wolność celebrują do woli, tylko nie cudzym kosztem. Zwłaszcza bulwersujące jest to, że cierpią dzieci, których matki w ciąży popijają, choć z umiarem.
Mimo wszystko dziwne jest hasło Kochająca matka zawsze trzeźwa. Bo to trochę brzmi tak, jakby kochający ojciec czasem mógł się radośnie ubzdryngolić. Szczerze powiedziawszy – nie rozumiem. Tak samo kobieta, jak i mężczyzna w rodzinie muszą być odpowiedzialni za trzeźwość w domu. Tu nie ma taryfy ulgowej. Z takiego stawiania sprawy wynikają potem sytuacje, jakie można czasami obserwować na imprezach rodzinnych i nie tylko: „żonki nie ma, to pijemy”. Przecież to jakieś kuriozum. W dodatku przynosi ujmę mężczyźnie. Kreuje się bowiem go na kształt bezrozumnego stwora, który jak nie ma nad sobą strażnika, to kompletnie nie myśli.
Zgadzam się natomiast z tym, że należy koniecznie działać w tym kierunku, by zmieniać kulturę picia w naszym kraju. Osobiście nie rozumiem tej mody, że jak się pije, to trzeba potem na czworaka do domu wracać. A jak ktoś w tym nie chce brać udziału, to jest dziwny i podejrzany. Tu trzeba działać i głupiej modzie powiedzieć „nie”. Bo cóż to za powód do dumy, że ktoś uchlał się tak, że potem trzy dni nie mógł sobie przypomnieć, co się właściwie działo? A u nas to tak działa. I to jest dramat, niestety.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.