Lider PSL jest lekarzem i w czasie ŚDM działa w szpitalu, w grupie, z którą współpracuje od czasów studenckich.
Znany głównie z działalności politycznej Władysław Kosiniak-Kamysz jest od lat zaangażowany w Stowarzyszeniu Wolontariatu św. Eliasza, prowadzonego przez Ojców Karmelitów w Krakowie. Polityk jest z wykształcenia lekarzem - ukończył Wydział Lekarski Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wraz z innymi członkami Stowarzyszenia św. Eliasza podjął się zadania bycia wolontariuszem w służbach medycznych ŚDM. Polityk działa w szpitalu im. J. Dietla przy al. Focha, tuż przy Błoniach. W rozmowie z "Gosc.pl" opowiedział skąd pomysł na takie zaangażowanie:
Wojciech Teister: Polityk jako wolontariusz przy ŚDM to widok dosyć egzotyczny. Skąd się wziął ten pomysł?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Światowe Dni Młodzieży to wielka sprawa dla Polski, tak w wymiarze osobistym jak i narodowym. Zastanawiałem się jak mogę godnie przeżyć to wydarzenie i postanowiłem zająć się tym, na czym się znam. Z Wolonatariatem św. Eliasza jestem związany jeszcze od czasów studenckich i pierwszych lat praktyki lekarskiej w tutejszym szpitalu. Poza tym wolontariat to jest taki rodzaj zaangażowania, który daje obustronną radość. Nie tylko temu, który korzysta z pomocy, ale też temu, kto jej udziela. Poza tym cieszę się z okazji, by znowu popraktykować przez te kilka dni w zawodzie.
Wystarczy czasu i sił, by wyjść i wziąć udział w wydarzeniach ŚDM?
Tak. W czasie ŚDM łączę tutaj obowiązki wolontariusza i służbowe. Wczoraj uczestniczyłem na przykład w uroczystościach powitalnych na Wawelu.
Czy w szpitalu widać wzmożony ruch w związku z przybyciem pielgrzymów do Krakowa?
Trudno porównywać obecna sytuację z codziennym życiem. Przede wszystkim wielu krakowian wyjechało na czas ŚDM z miasta. Szacuję, że to może być ok 300-350 tysięcy mieszkańców. Nie działają w normalnym trybie przychodnie, w szpitalu przyjmowane są przede wszystkim nagłe przypadki. Nasz szpital jest umiejscowiony tuż przy Błoniach, które są główną areną wydarzeń zaplanowanych w ścisłym centrum Krakowa. Już po Mszy otwierającej ŚDM zauważyliśmy, że najwięcej pracy mamy w czasie, gdy pielgrzymi wchodzą na sektory i je opuszczają. Punktem kulminacyjnym może być Droga Krzyżowa, która zgromadzi na Błoniach nie tylko młodzież, ale też wielu mieszkańców miasta.
Jakiego rodzaju pomocy udzielacie najczęściej?
Najpopularniejszymi urazami są wszelkiego rodzaju obtarcia i ukąszenia, ale zdarzają się też poważne przypadki, takie jak duszności związane z pierwszym w życiu atakiem astmy.
Jak ocenia Pan atmosferę panująca w Krakowie?
W mieście jest cudownie, radośnie i kolorowo. Kiedy pielgrzymi wychodzili we wtorek z Błoni w wielobarwnych pelerynach widok był niezapomniany. Na każdym kroku słychać śpiewy i okrzyki. Miasto bardzo ożyło. Na naszych oczach widzimy Kościół pełen wiary, radosny, który się nie boi. Takie jakiego potrzebujemy.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.