O prowadzeniu przez Boga i duchowej walce opowiada Lidia Jazgar, wokalistka i współzałożycielka zespołu Galicja, organizator i producent misterium o św. Janie Bożym, którego premiera odbędzie się w noc „Cracovia Sacra” podczas ŚDM.
Często i pięknie mówisz o Bogu, także podczas różnych imprez. Czuje się, że nie jest Ci obojętny.
Bez Niego nic by nie było! Po prostu daję Mu się prowadzić. Jestem wokalistką, menedżerem, scenarzystką, reżyserem, choreografem, organizatorką, więc żebym dała radę ze wszystkim (czasem naprawdę przewracam się ze zmęczenia), potrzebuję, by ktoś się mną zaopiekował. A kto zrobi to lepiej, jeśli nie Bóg Wszechmogący, który mnie stworzył i kocha mnie, jakbym była jedyna na świecie? Czuję, że On przy mnie jest. Zawsze. Gdyby każdy z nas pisał dziennik (blog?), zdziwiłby się, jak długa lista cudów by powstała. Tych codziennych. Nie zawsze je dostrzegamy.
Na siłę wiary nikogo nie da się nauczyć.
Mogę tylko mówić o sobie, czyli dawać świadectwo. Ostatnio znów przekonałam się o mocy modlitwy. Zdobyłam się na odprawienie Nowenny Pompejańskiej w najważniejszej dla mnie w tym czasie intencji. Tylko Bóg wie, jak wielki był to wysiłek. Ale im bardziej chcemy i staramy się, nawet gdy do końca nam nie wychodzi, On pomaga i dopełnia wszystko sobą. Odpowiedź, którą dostałam, przerosła najśmielsze oczekiwania. Nasz dobry Bóg jest Bogiem zaskoczeń. Gdy skojarzyłam kilka faktów i spojrzałam w terminarz, zrobiło mi się gorąco. Popatrzyłam w niebo i zapytałam: „Naprawdę?”. No właśnie. „Wierzę, przymnóż mi wiary”. Kiedyś, płacząc wręcz ze zmęczenia, pomyślałam z kolei, że ten, kto teraz zadzwoni z prośbą o pomoc, będzie miał pecha, bo odmówię. Patrzyłam wtedy w obraz Jezusa Miłosiernego i mówiłam, że już nie mam siły. Po chwili zadzwonił telefon. Renia Połomska, odpowiedzialna za Pola Nadziei w Hospicjum św. Łazarza, na jednym wdechu powiedziała, że za kilka dni w Teatrze Ludowym mam poprowadzić ważny dla nich koncert i żebym nie mówiła, że nie dam rady, bo jestem bardzo potrzebna. Mogłam się tylko roześmiać i zgodzić. Lubię być potrzebna.
Wygląda na to, że żyjesz w idealnym świecie.
Przeciwnie, i ja mam trudne momenty. Różnych stanów doświadczyłam. Nie tylko cieszę się i fruwam, śpiewając „Alleluja”. Cierpienie też nie jest mi obce. Rozumiem, co znaczy niemoc, dlatego staram się ostrożnie, z szacunkiem podchodzić do ludzi, którzy w danej chwili mogą czuć się zupełnie inaczej niż ja, i do Boga, który jest tajemnicą. Wiem też, że kiedy próbuje się trwać przy dobru, niejako „obok”, cały czas toczy się duchowa walka. Kilka tygodni temu miałam prowadzić pewne wydarzenie, mówić o Bogu i Jego cudach. Tuż przed wejściem na scenę dostałam wiadomość, że bliska mi osoba trafiła do szpitala. Nie po raz pierwszy próbą wiary, nadziei i miłości było robić swoje, myśląc jednocześnie o tej osobie i ufając, że będzie tak, jak Bóg zdecyduje, czyli dobrze.
Są osoby, które zastanawiają się, z czego żyjesz, bo nic tylko występujesz charytatywnie i śpiewasz w kościołach. A Ty odpowiadasz, że dobro powraca i że wierzysz w cuda.
Cuda! (śmiech) Nie siedzę i nie myślę, w którym jeszcze kościele nie śpiewałam. Zaproszenia same do mnie przychodzą, a ja jestem jednym z wielu dowodów na to, ze Ewangelia mówi prawdę: „Nie martwcie się o to, co będziecie jeść i pić”. Jeśli czegoś się podejmuję, staram się dać z siebie wszystko. Honorarium czy jego brak nigdy nie są decydujące. Bywało, że za jakąś imprezę proponowano mi „duże pieniądze”, a ja się na nią nie zgodziłam.
Serce dzielisz więc na pół, bo część wkładasz w dobre imprezy, a część w zespół Galicja, z którym właśnie świętujesz 30-lecie pracy artystycznej.
Serce dzielę na znacznie więcej części! (śmiech) Ale rzeczywiście, ten zespół ukierunkował całe moje życie, bo cokolwiek robię, Galicja jest zawsze. Wszystko zaczęło się „przypadkiem” – 30 lat temu, kiedy zastąpiłam „na chwilkę” w kabarecie Galicja koleżankę Monikę... Zostałam na stałe. Nasze „galicjowe” piosenki mówią o tym, co ważne i dobre. Jeśli udaje nam się podnosić ludzi na duchu, to znaczy, że warto. Już dziś zapraszamy na nasz jubileuszowy benefis, koncert z udziałem naszych kolegów – znanych artystów Krakowa, który odbędzie się 13 listopada w Nowohuckim Centrum Kultury.
Na Światowe Dni Młodzieży też przygotowujesz coś szczególnego.
24 lipca o 20.30, czyli w przeddzień ŚDM i podczas Nocy Kościołów „Cracovia Sacra”, zapraszamy na prapremierę misterium słowno-muzycznego „Fate bene, fratelli, czyli Bonifraterska Opowieść o Świętym Janie Bożym”, dedykowanego braciom bonifratrom. Pomysł na misterium pojawił się 8 lat temu, a do współpracy zaprosił mnie Marek Krobicki, obecnie prezes Bonifraterskiej Fundacji Dobroczynnej. Już wtedy Leszek A. Moczulski napisał teksty, ale dopiero od pół roku intensywnie nad tym pracujemy. Muzykę pisze Ryszard Brączek – „galicjowy” gitarzysta. Nie jest łatwo, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że się uda i że termin jest nieprzypadkowy. Gdy zabieraliśmy się do pracy, nie mogliśmy przypuszczać, że w Roku Miłosierdzia kościół bonifratrów zostanie ogłoszony diecezjalnym sanktuarium św. Jana Bożego i że koronowana zostanie czczona tam Matka Boża Uzdrowienia. W tym roku mija też 130 lat, odkąd papież Leon XII ogłosił Jana Bożego patronem chorych i szpitalnictwa. Cały czas rozmawiam ze św. Janem Bożym i proszę go o pomoc. Także o znalezienie pieniędzy, abyśmy mogli ten materiał wydać na płycie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.