Gdy uczniów swych posyłał Pan…

Misje to my, a my to świadectwo. Dajemy je innym i w ten sposób ich ubogacamy...

Reklama

„Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami.” Dz 1,8

Wyobraźmy sobie, że ktoś daje nam zadanie: opisz misje. Zapewne od razu mamy w głowie obraz księdza albo siostry zakonnej, którzy jadą do jakiejś afrykańskiej wioski kompletnie odciętej od świata, by tam spędzić resztę życia, harując od rana do nocy w szkole lub w szpitalu. Nie jest do końca dobre skojarzenie. Po pierwsze, „misje” nie zawsze równa się „Afryka”. Misjonarze pracują także w krajach Ameryki Południowej czy Azji. Po drugie, zazwyczaj docelowe miejsce ma jakiś kontakt ze światem. Można połączyć się z Internetem, co najmniej przez kilka godzin dziennie w gniazdku płynie prąd i każdy dobrze wie, co to Facebook. Zdarza się, szczególnie w miastach, że nawet ekstremalna bieda nie jest widoczna na pierwszy rzut oka – przecież wszyscy mają na sobie kolorowe ubrania, często z logo markowych firm, bawią się komórkami… No i jeszcze jeden błąd ze stereotypowego obrazka – misjonarz to nie tylko osoba konsekrowana. Coraz częściej na misje wyjeżdżają osoby świeckie. My, jako Salezjański Wolontariat Misyjny - Młodzi Światu, wiemy o tym doskonale.

Od ponad 18 lat co roku posyłamy na misje kilkunastu wolontariuszy. Dotychczas zebrało się ich już 370. Część z nich wyjeżdżało na kilka miesięcy, wielu na rok, niektórzy na jeszcze trochę dłużej. Tego roku, 8 maja, podczas uroczystej Mszy Świętej sprawowanej pod przewodnictwem Księdza Inspektora Dariusza Bartochy SDB posłani zostali kolejni. Jedenaście osób otrzymało misyjne błogosławieństwo: Magda i Ola na roczny pobyt w Boliwii, Monika, Agata i Kasia w Peru, Sara i Monika na realizację projektu w Kenii, a Kasia, Karina, Marta i Ela na aktywne trzy miesiące w Nigerii. Dla sześciorga spośród nich to pierwsza taka przygoda w życiu, dlatego też otrzymali oni tego dnia krzyże misyjne – tak jak każdy udający się na swoją pierwszą misję wolontariusz. Zgodnie z SWMową tradycją w czasie Mszy Świętej modlili się za nich rodzice, współwolontariusze, Salezjanie oraz cała salezjańska młodzież zgromadzona na Savionaliach.

Ktoś mógłby zapytać: po co? Po co ten misjonarz jedzie tak daleko, skoro to tak naprawdę nie jest miejsce odcięte od świata? Przecież są tam księża, lekarze, miejscowi animatorzy… Ludzie dawno zostali ochrzczeni, kościoły stoją i nigdy nie są puste. Na co tam komu wolontariusz misyjny z Europy? Cóż, zapewne powody można by wymieniać bez końca, a najlepsze podaliby ci, którzy z takich misji powrócili. Wolontariusze wyjeżdżający z ramienia SWMu pracują w domach dziecka, oratoriach, przedszkolach, szkołach, domach dzieci ulicy i innych miejscach, w których mogą spotkać młodzież i dzieci. Co robią? Ci, którzy wrócili, najczęściej odpowiadają: „po prostu jestem”. Po prostu są z młodzieżą: grają z nimi w piłkę, śpiewają i tańczą. Wspólnie odrabiają lekcje. Czasem uczą ich podstawowych przedmiotów, np. angielskiego czy matematyki. Ewelina zapytana o swoje zadania w domu dziecka Boliwii zawsze odpowiada: „Ja robiłam tam wszystko to, co w normalnym domu robi mama: szykowałam dzieci do szkoły, plotłam warkocze, jadłam z nimi obiad, pomagałam w lekcjach, a wieczorem kładłam do łóżka.” Zwykłe czynności, które dają niesamowite świadectwo – i to właśnie ono jest potrzebne w tych dalekich krajach. To jest esencja każdego powołania misyjnego. Być – dać nadzieję na lepsze jutro komuś, kto pod podróbką markowych ciuchów chowa swój głód.

Skąd bierze się takie powołanie misyjne? Każdy wyjeżdżający wolontariusz chowa w sercu swoją niepowtarzalną historię, a każda z nich jest niesamowita i uderzająca. Ktoś powiedział, że jego powołanie narodziło się z buntu. Magda przyznała, że zainspirowała ją jakaś misyjna piosenka. Dla jednych to było marzenie z dzieciństwa, dla innych nagła świadomość, że w trwającej ciszy Chrystus woła właśnie jego po imieniu. Szczególny wydźwięk mają przedwyjazdowe świadectwa wolontariuszy, którzy jadą na misje po raz kolejny. Wspomnienie poprzednich wyjazdów, świadomość, że gdzieś potrzebne jest ich świadectwo wiary, a jednocześnie ogromna trudność i wolność w podjęciu decyzji, która po raz kolejny wywraca życie do góry nogami. To urzeka.

Misje to my, a my to świadectwo. Dajemy je innym i w ten sposób ich ubogacamy. Dzielimy się doświadczeniem, wiedzą i uśmiechem, łamiemy stereotypy i sami uczymy się świata. Dostrzegamy nowe problemy i nowe rozwiązania. Zmuszamy się do działania i pociągamy za sobą innych. A w tym wszystkich rośnie nasza dusza i nasza wiara, zachęcając do wzrostu dusze ludzi wokół nas. Życzymy naszym Posłanym, aby zawsze o tym pamiętali i starali się to realizować. To Wy zostaliście wybrani spośród nas jako Ci, którzy potrafią robić to najlepiej.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama