O zagrożeniu podczas ŚDM, cieście zamiast bomby i zasadzie ograniczonego zaufania z dr. Romanem Marcem, specjalistą ds. przeciwdziałania terroryzmowi, byłym oficerem policji i CBA, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks. Rafał Starkowicz: Po zamachach w Brukseli odżyły lęki dotyczące bezpieczeństwa podczas Światowych Dni Młodzieży. Czy mamy się czego obawiać?
Roman Marzec: Gdybym chciał to ocenić, musiałbym myśleć jak terrorysta. Dla niego to pewnie wspaniały moment. Będzie tu papież, głowa Kościoła katolickiego, i duża grupa ludzi. Potencjalne straty, a zarazem „zyski” medialne terrorystów mogą więc być ogromne.
Jakie „zyski” daje terrorystom ewentualny zamach?
Terroryzm to działanie skryte. Nie wiemy, kto jest terrorystą, jaką reprezentuje strukturę, czym ma się charakteryzować planowany zamach i jaki jest szczegółowy cel jego działania. Oczywiście nadrzędnym celem terrorystów jest chęć zaistnienia, wymuszenia czegoś na określonych strukturach. To przestępca wie, co zamierza zrobić. My możemy tylko dzięki doświadczeniu i dopływowi informacji mu w tym przeszkodzić. Nigdy jednak nie możemy mieć 100 proc. pewności, że uda się nam całkowicie wyeliminować zagrożenie.
Pojawiają się głosy, że w obecnej sytuacji powinno się odwołać wielkie spotkania i imprezy, które mają w tym roku odbyć się w Europie...
Nawet sama myśl o tym, że można zrezygnować z dużych imprez jest już jakimś sukcesem terroryzmu. To, że pojawiają się pewne lęki, jest oczywiste. Podsycane są emocjami płynącymi ze zdarzeń, które dzieją się w świecie. Nie można jednak dojść do obsesji na punkcie bezpieczeństwa. Może to powodować zupełnie irracjonalne działania i doszukiwanie się zagrożeń tam, gdzie ich nie ma. Gdyby odwoływanie imprez stało się regułą – tak jak to było w niektórych miastach Europy w sylwestra – spowodowałoby paraliż wszystkich godziwych działań.
W świecie, w którym w każdej chwili można spodziewać się kolejnych wybuchów, trudno powstrzymać jednak niepokój...
Oczywiście. To tylko pokazuje, że trzeba reagować na wszystkie informacje o podejrzanych zachowaniach, pozostawionych bez opieki przedmiotach i podejmować akcje zawsze, gdy do służb dochodzi informacja o podłożonej bombie. Nawet wówczas, gdy z dużym prawdopodobieństwem można ocenić, że to zgłoszenie fałszywe. Mimo że to generuje koszty, nie można takich działań zaniechać. Jeżeli na kilkadziesiąt fałszywych informacji jedna okazałaby się prawdziwa, nikt nie chciałby wziąć na siebie odpowiedzialności za takie zaniechanie. Sam w Gdyni uczestniczyłem swego czasu w akcji, podczas której domniemany materiał wybuchowy okazał się drożdżowym ciastem, zawierającym w sobie kable i elementy elektroniki.
Czy Polska jest przygotowana na zagrożenia terrorystyczne?
W 2008 roku powołano Centrum Antyterrorystyczne, strukturę wyodrębnioną w ABW. Tam spływają wszystkie informacje dotyczące zagrożeń, konkretnych grup czy osób podejrzewanych o przygotowywanie działań terrorystycznych. Ponadto są czynności operacyjne oraz działania prewencyjne, realizowane przez Straż Graniczną i Policję. Każdy zamach kosztuje. Istotne jest więc także badanie przepływów finansowych zmierzających do ustalenia, czy nie mamy do czynienia z transakcjami podejrzanymi lub właśnie finansowaniem terroryzmu. Terroryzm to zagrożenie globalne. Niezwykle ważna jest więc także współpraca pomiędzy służbami różnych krajów. Zagrożenie dotyczy nie tylko naszych obywateli, ale również innych osób, które przebywać będą na terytorium Polski. Jestem jednak przeciwnikiem pokazywania szczegółów „operacyjnej kuchni”. Rozpracowanie przestępców polega na wykorzystywaniu ich błędów. A niepotrzebne słowa zawsze mogą stanowić dla nich instrukcję.
Czy niedawna próba zakupu broni przez Holendrów arabskiego pochodzenia, która miała miejsce w Gdyni, może niepokoić?
Oficjalna informacja jest taka, że byli to złodzieje samochodowi, u których zabezpieczono nielegalną broń oraz komputery służące do otwierania i kradzieży aut. Nie można jednak zapominać, że świat terroryzmu korzysta z jakiegoś finansowania. Może się okazać, że przestępcy mają związki z terroryzmem. Dziwne tylko, że broń chcieli kupić tak po prostu – w sklepie. Może to była prowokacja, która miała sprawdzić, jak zadziałają służby i jak ludzie zachowają się w takiej sytuacji. A reakcja obywateli i służb okazały się właściwe i wyjątkowo skuteczne.
Na co powinien zwrócić uwagę zwykły uczestnik diecezjalnego etapu ŚDM?
Kiedy jesteśmy rozmodleni lub podczas wspólnej zabawy często nie zwracamy uwagi na otoczenie. Powinniśmy jednak w miarę możliwości obserwować zachowanie innych. Zwracać uwagę na pozostawione pakunki oraz na irracjonalne zachowanie innych osób. Naszą czujność powinno wzbudzić chociażby to, że ktoś interesuje się nie modlitwą, ale pcha się do przodu lub centrum tłumu. Osoby, które mają złe zamiary, zachowują się zwykle bardziej nerwowo. Dziwne byłoby także, gdyby ktoś był nienaturalnie grubo ubrany. Generalnie, każde zachowanie odbiegające od normy powinno być zauważone i zgłoszone odpowiedzialnym osobom. Na spotkanie przyjdą zapewne także zwykli złodzieje, którzy będą chcieli pozbawić nas wartościowych przedmiotów. Gdy jednak jest nas 10 tys., mamy razem 20 tys. oczu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.