Żyła niespełna 26 lat, ale to wystarczyło, by znacząco wpłynąć na losy naszego kraju. Właśnie powstała książka zainspirowana fenomenem królowej Jadwigi.
Była córką Ludwika Węgierskiego i Elżbiety Bośniaczki, a przy tym prawnuczką przedostatniego władcy z rodu Piastów – Władysława Łokietka. Od dzieciństwa przygotowywano ją do roli królowej. Na dworze w Budzie starannie dobierano jej lektury, wprowadzano ją w świat sztuki. Uczyła się języków obcych. Jako czterolatka została zaręczona ze starszym o cztery lata Wilhelmem Habsburgiem. Były to tzw. sponsalia de futuro, mające charakter ślubu, który miał stać się ważny, jeśli małżeństwo zostanie skonsumowane. Po śmierci siostry Katarzyny przeznaczono jej tron Węgier, na którym miała zasiadać razem z Wilhelmem. Ostatecznie jednak została królową Polski, publicznie odwołała swoje sponsalia i zawarła związek małżeński z Władysławem Jagiełłą. Decyzja ta miała kolosalne znaczenie dla dziejów Polski. Oto bowiem weszliśmy w unię z Litwą i zaczęła się, trwająca cztery wieki, wspólna historia dwóch narodów. Chrzest przyjęty przez Jagiełłę sprawił, że Krzyżacy stracili pretekst do wypraw misyjnych. A wokół polskiego dworu, za sprawą rządów młodej królowej, już wkrótce zaczęła się gromadzić elita intelektualna. Były to najbardziej światłe umysły epoki.
Świętość jest głębiej
Wydawać by się więc mogło, że postać będąca motorem takich zmian to idealny materiał na bohaterkę filmu czy powieści. Tymczasem Marta Kwaśnicka w swojej nowej książce „Jadwiga” przekonuje, że jest wręcz odwrotnie: „Powiedzmy szczerze: Jadwidze nie sprostało jeszcze żadne dzieło, bo przecież jej życie, jeśli spojrzeć na nie przez pryzmat potencjału fabularnego i artystycznego, było nudne i nieefektowne; trudno znaleźć tam materiał na porządny dramat czy powieść historyczną”. Jak zatem się stało, że autorka tych słów, inspirując się tą postacią, stworzyła książkę wybitną?
Może właśnie rzecz w tym, że nie starała się wpisać w żaden z wymienionych gatunków. Nie stworzyła dramatu ani powieści historycznej. Ba, nie jest to nawet biografia. Mamy za to do czynienia ze świetnym zbiorem esejów, nawiązującym do najlepszych tradycji Herberta i Herlinga-Grudzińskiego, pełnym zaskakujących dygresji, w którym portret młodej królowej wyłania się nie tyle z jej życiorysu, ile raczej z całej „otoczki”, z doskonale zarysowanego tła. Poznajemy więc przodków świętej i ludzi jej współczesnych, dowiadujemy się wiele o epoce, w której żyła.
Imponująca wiedza historyczna pozwala autorce wysnuwać fascynujące interpretacje faktów z życia Jadwigi. Kwaśnicka spiera się z obiegowymi opiniami na temat Jadwigi i wyciąga wnioski ważne także dla nas, ludzi XXI wieku. Widać to na przykładzie historii z Wilhelmem Habsburgiem, do którego Jadwiga jako młoda dziewczyna rzekomo chciała uciekać, usiłując wyważyć drzwi toporem. Zdaniem Kwaśnickiej hagiografom taki obraz potrzebny był dla ukazania spektakularnego nawrócenia, jednak daleki jest on od prawdy o życiu. „(...) esencja świętości – mówi autorka – jest ulokowana w człowieku gdzieś dużo głębiej i nigdy nie przejawia się w histerycznych gestach. To raczej jakieś tąpnięcia pod powierzchnią, które na zewnątrz są najwyżej dreszczem. Więcej nawet, taka »głębinowość« przełomów duchowych nie dotyczy tylko świętych i pustelników. Może zdarzyć się tak, że w biografii danej osoby nie dzieje się nic szczególnego (…), a i tak ich życie jest egzystencją dramatyczną, pełną napięć i tragedii, które buzują gdzieś podskórnie; diabłów, które atakują na poziomie wnętrzności, nie dając się w ogóle dostrzec na zewnątrz; ognia, który płonie w trzewiach, a który na skórze nie pozostawia nawet rumieńca”.
Między Marią a Martą
Książka Marty Kwaśnickiej w dużej mierze jest właśnie o tym: o świętości. Nie tylko Jadwigi – jej postać staje się tu pretekstem do znacznie szerszych rozważań. Choć trzeba przyznać, że Kwaśnicka dość głęboko stara się wniknąć w psychikę swojej bohaterki. Ciekawie opowiada o jej „specyficznym męczeństwie”, o związku ze starszym o mniej więcej dwadzieścia lat Jagiełłą. I o towarzyszących temu plotkach, jakoby Jagiełło fałszywie przyjął chrzest, a Jadwiga, jako legalna żona Wilhelma, żyła z Litwinem w konkubinacie.
Wprawdzie, jak pisze autorka, „Rzym nie miał większych wątpliwości, że uroczyste odwołanie obietnic danych Wilhelmowi przez Jadwigę, w katedrze na Wawelu w 1386 roku, przed zawarciem ślubu z Jagiełłą, było prawomocne”. Jednak domysły na ten temat, podsycane głównie przez Habsburgów, ciągle powracały. Musiało to być trudne doświadczenie dla Jadwigi, osoby o naturze kontemplacyjnej, która „była z natury Marią, kiedy musiała być także choć trochę Martą”. Czasy były takie, że aktywizm stawał się coraz bardziej w cenie.
Żyjąca ciut wcześniej św. Katarzyna ze Sieny, mistyczka, słała płomienne listy do władców, gromadząc sojuszników przeciwko schizmie albo zachęcając do krucjaty przeciw Turkom. „Uprawiała politykę międzynarodową” – powie o niej Zbigniew Herbert. Jadwiga starała się raczej podążać drogą wytyczoną przez św. Brygidę Szwedzką, zachowując równowagę pomiędzy postawami obu ewangelicznych sióstr. Znamienne, że traktat o powinnościach monarchy, tzw. zwierciadło władcy, który napisał dla królowej na zamówienie praski dominikanin Henryk Bitterfeld, nosił tytuł „De contemplatione et vita activa” (O kontemplacji i życiu czynnym).
W sercu Polski
Postać Jadwigi zainspirowała także Martę Kwaśnicką do snucia fascynującej opowieści o Polsce, próby zgłębienia jej ducha, odczytania tego, co zwykle umyka katalogującym fakty historykom. Widać to chociażby w rozważaniach na marginesie pielgrzymek ekspiacyjnych polskich władców na Skałkę. „Król był zobowiązany uczcić miejsce śmierci patrona Polski i odpokutować morderstwo, miał bowiem zająć tron człowieka, który uśmiercił świętego Stanisława” – wyjaśnia pisarka ów zwyczaj.
Dreszcz przechodzi, kiedy czytamy, „że historia Polski została przetrącona już u zarania, że była tu jakaś Kainowa wina, której wciąż, po tysiącu lat, wystarczająco nie odpokutowano”. A spory historyków dotyczące rzeczywistych przyczyn konfliktu między królem a biskupem Kwaśnicka kwituje następująco: „Święty Stanisław od dawna pochowany jest na Wawelu, jak wszyscy, których racje przeważają, nawet jeśli nie do końca rozumiemy dlaczego”.
Wraz z autorką przemierzamy ulice współczesnego Krakowa, odtwarzając sobie jednocześnie w głowach atmosferę tych miejsc sprzed ponad 600 lat. Kraków stał się, jak przyznaje Marta Kwaśnicka w posłowiu, „drugim, obok Jadwigi, głównym bohaterem tej książki”. Z historią przeplatają się tu wątki prywatne, bowiem dawna stolica Polski jest dla pisarki „domem i miastem z wyboru”. Tu także studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, kontynuującym tradycję Akademii Krakowskiej, której królowa zapisała w testamencie swój majątek.
„Jadwiga jest w sercu Polski. A Polska na każdym etapie swych dziejów musi stwierdzić, że była i jest sobą w znacznej mierze przez Jadwigę” – te słowa Jana Pawła II, przywołane na końcu książki, stały się dla autorki pretekstem także do osobistej deklaracji, można nawet powiedzieć – świadectwa: „Andegawenka była mi kiedyś zupełnie obojętna – i nawet zajmując się nią, nie byłam w stanie odpowiedzieć, co dokładnie nas w niej pociąga, dlaczego właśnie ona stała się tak ważna, chociaż nie zrobiła de facto niczego ponad to, co robiły wówczas królowe na wszystkich tronach Europy. W Andegawence jest jednak jakaś głębia, jakiś blask, przekraczający fakty, które jej dotyczą. Dzisiaj i ja mogę powiedzieć, że stałam się tym, kim teraz jestem, w znacznej mierze przez Jadwigę”.
Potwierdzeniem tych słów jest ta znakomita książka.
Marta Kwaśnicka, Jadwiga, Teologia Polityczna, Warszawa 2015, ss. 186
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czy rozwój sztucznej inteligencji może pomóc nam stać się bardziej ludzkimi?
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.