Papież Franciszek spotkał się z misjonarzami miłosierdzia. Zachęcił ich, by w swej posłudze wyrażali macierzyństwo Kościoła.
Uderza mnie także jeszcze jeden fragment z Księgi Rodzaju, a mianowicie opowieść o Noem. Wszyscy ją znamy, ale rzadko pamiętamy epizod, w którym mowa, że Noe się upił. W Biblii jest on uważany za człowieka sprawiedliwego; jednak nie jest bez grzechu: jego upicie się uświadamia nam, jak bardzo i on był słaby, do tego stopnia, że zabrakło mu godności. Pismo Święte fakt ten wyraża w obrazie nagości. Jednakże dwóch jego synów, zabrało płaszcz i przykryło go, aby odzyskał swoją ojcowską godność (por. Rdz 9,18-23).
Fragment ten mówi mi, jak ważna jest nasza rola w spowiedzi. Przed nami staje osoba „naga”, a także osoba, która nie potrafi mówić, ani nie wie, co powiedzieć, ze swoją słabością i ograniczeniami, ze wstydem bycia grzesznikiem i często nie potrafiąca tego powiedzieć. Nie zapominajmy: przed nami nie ma grzechu, lecz skruszony grzesznik, grzesznik, który wolałby takim nie być, ale nie potrafi. Osoba, która odczuwa pragnienie, by zostać przyjętą i uzyskać przebaczenie. Grzesznik, który obiecuje, że nie będzie chciał kiedykolwiek więcej oddalać się z domu Ojca i który z niewielkimi siłami, jakie w nim są, pragnie uczynić wszystko, aby żyć jako Boże dziecko. Nie jesteśmy zatem powołani, aby sądzić, z poczuciem wyższości, jak gdybyśmy byli wolni od grzechu; wręcz przeciwnie, jesteśmy powołani do pełnienia funkcji Sema i Jafeta, synów Noego, którzy wzięli okrycie, aby uchronić ojca od wstydu. Być spowiednikiem według serca Chrystusa oznacza okrycie grzesznika płaszczem miłosierdzia, aby już się nie wstydził i mógł odzyskać radość swej synowskiej godności, a także mogła wiedzieć w jakim jest miejscu.
Zatem nie uda nam się doprowadzić owcy zagubionej do owczarni za pomocą klucza osądzenia, lecz świętością życia, która jest zasadą odnowy i reformy w Kościele. Świętość karmi się miłością i potrafi nieść na sobie ciężar tych, którzy są słabsi. Misjonarz miłosierdzie niesie na swych ramionach grzesznika i pociesza go z mocą współczucia. Grzesznik znajduje ojca. Ale słyszeliście, i ja też słyszałem, że wiele ludzi mówi: „nigdy się nie spowiadam, bo byłem kiedyś i ksiądz mnie skrzyczał, wiele mi nawymyślał, albo poszedłem, ale postawił mi dziwne pytania”. Taki kapłan nie jest dobrym pasterzem, to sędzia, który sądzi, że sam nie ma grzechów, albo biedny człowiek chory, który poprzez pytania zaspokaja swoją ciekawość. Lubię mówić spowiednikom: jeśli nie czujesz się ojcem, to nie idź do konfesjonału. Rób coś innego, bo można wyrządzić duszy wiele zła, jeśli nie zostanie przyjęta z ojcowskim sercem, z sercem Matki Kościoła. Przed kilkoma miesiącami rozmawiałem z pewnym mądrym kardynałem z Kurii Rzymskiej, o pytaniach jakie niektórzy księża stawiają w konfesjonale. Powiedział mi, że kiedy zdaje sobie sprawę, iż jakaś osoba pragnie wyrzucić z siebie jakiś ciężar, a zrozumiał o co chodzi, to mówi: „bądź spokojny, zrozumiałem o co chodzi. Idźmy dalej”. To właśnie ojciec.
Towarzyszę wam w tej przygodzie misyjnej, dając wam jako przykłady dwóch świętych szafarzy Bożego przebaczenia, św. Leopolda i św. Pio, wraz z tyloma innymi świętymi kapłanami, którzy w swoim życiu byli świadkami miłosierdzia Bożego. Oni wam pomogą. Kiedy odczujecie ciężar wyznanych wam grzechów oraz ograniczenia swojej osoby i waszych słów, ufajcie w moc miłosierdzia, które wychodzi na spotkanie wszystkim, jak miłość, która nie zna granic. I mówcie jak wielu świętych spowiedników: „Panie ja jemu przebaczam, umieść go na moim koncie”. Niech wam pomaga Matka Miłosierdzia i niech was chroni w tej tak cennej posłudze. Niech wam towarzyszy moje błogosławieństwo i proszę was, nie zapominajcie o mnie w modlitwie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).