Amerykańska urzędniczka, która - mimo wyroku Sądu Najwyższego - odmówiła wydawania zgód na zawarcie małżeństwa parom homoseksualnym, wróciła do pracy. Według CNN, oświadczyła, że nie będzie wydawać dokumentów sprzecznych z jej sumieniem, ale jej zastępcy mogą to robić, jeśli w tych dokumentach nie będzie widniało jej nazwisko bądź jej tytuł (sekretarza gminy).
Zamiast tego w papierach ma widnieć adnotacja, że zostały one wydane na podstawie zarządzenia sądu.
Davis przyznała, że nie wie, czy takie dokumenty będą legalne.
Dodała, że stanęła przez wyborem: wierność sumieniu albo więzienie. - Nie jestem bohaterem - wyznała drżącym głosem.
Przypomnijmy: Davis - mimo czerwcowego wyroku Sądu Najwyższego, legalizującego homomałżeństwa w całym USA - jako sekretarz gminy odmówiła wydawania zgód na zawarcie małżeństwa małżeństwa parom jednopłciowym, powołując się na Biblię i swoje sumienie. Sędzia David Bunning wtrącił ją za to za kraty, dodając, że pozostanie tam tak długo, dopóki nie zmieni zdania. Po 6 dniach Davis została zwolniona, ale - zgodnie z postanowieniem sądu - jeśli będzie przeszkadzać swym zastępcom w wydawaniu takich dokumentów, ma na powrót znaleźć się w więzieniu. Sytuacje komplikuje fakt, że Kim Davis nie można po prostu wyrzucić z pracy, ponieważ została wybrana na swe stanowisko przez legislaturę stanową, a ta zbierze się ponownie dopiero w styczniu. Trwają też starania prawników urzędniczki, by odwrócić niekorzystne dla niej postanowienie sądu.
Tuż po opuszczeniu więzienia Kim, która 4 lata temu została chrześcijanką, a wcześniej wiodła niezbyt cnotliwe życie, powiedziała:
- Chcę oddać Bogu chwałę. (...) Służymy żyjącemu Bogu, który wie dokładnie, gdzie przebywa każdy z nas. Wywierajcie presję. Nie zawiedźcie, bo On tu jest. Jest tego wart.
Sprostowanie: w tekście wprowadzono zmianę, polegająca na poprawieniu tłumaczenia określenia "marriage license". Nie jest to bowiem akt małżeństwa, a znany w prawie anglosaskim dokument, będący zgodą na zawarcie przez daną parę związku małżeńskiego. Inaczej mówiąc, wydający go urzędnik stwierdza, że dana para może zawrzeć małżeństwo.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dotychczasowy Dyrektor - ks. Marcin Iżycki - został odwołany z funkcji.
To właśnie modlitwa i ofiara ma największą siłę, a nie broń czy wojska.