Kim Davis, urzędniczka z hrabstwa Rowan w stanie Kentucky, została wtrącona do więzienia za to, że odmówiła wydawania zgód na zawarcie małżeństwa parom homoseksualnym. Niedawny wyrok Sądu Najwyższego wymusił udzielanie homoślubów na terenie całego USA.
Davis odmówiła, powołując się na Biblię i swoje sumienie. Odmówiła także sugestii, by sama nie wydawała tych dokumentów, ale zezwoliła na to swoim zastępcom. Sędzia David Bunning wtrącił ją za to za kraty, dodając, że pozostanie tam tak długo, dopóki nie zmieni zdania.
Kim Davis jest zarejestrowanym zwolennikiem Partii Demokratycznej. Od listopada jest sekretarzem gminy Rowan. Wcześniej, przez 27 lat, pracowała na stanowisku zastępcy sekretarza gminy. Nie można jej po prostu wyrzucić z pracy, ponieważ została wybrana przez legislaturę stanową, która zbierze się ponownie dopiero w styczniu.
Pięcioro z sześciorga zastępców Davis zadeklarowało, że będzie wydawać homoseksualnym parom zgody na zawarcie małżeństwa. - Jestem córką kaznodziei i jest to najcięższa rzecz, jaką przyszło mi w życiu zrobić - łkając, powiedziała jedna z nich, Melissa Thompson. Jedynym zastępcą Davis, który nie zgodził się, a właściwie w ogóle nie odpowiedział na pytanie sądu, czy zgodzi się wydawać zgody na zawarcie małżeństwa parom homoseksualnym, był syn jej syn Nathan.
49-letnia Kim Davis ma za sobą burzliwe życie rodzinne: cztery małżeństwa, w tym jedno z mężczyzną, z którym się wcześniej rozwiodła. Ma nieślubne dzieci. Dopiero 4 lata temu kobieta została chrześcijanka. - Nie jestem doskonała. Nikt nie jest. Ale mnie przebaczono - powiedziała.
Davis nie jest jedynym amerykańskim urzędnikiem, odmawiającym uczestniczenia w procedurach prowadzących do homoślubów. Jej przypadek jest jednak najgłośniejszy. Po jej stronie opowiedziało się kilku republikańskich kandydatów na prezydenta USA. Po czerwcowym wyroku ws. "homomałżeństw" niektóre stany przyjęły ustawodawstwo chroniące urzędników, odmawiających uczestniczenia w zawieraniu takich związków.
Obrońcy wolności sumienia podkreślają, że Kim Davis została potraktowana jak kryminalistyka, ale nawet w więzieniu pozostaje człowiekiem wolnym.
Sprostowanie: w tekście wprowadzono zmianę, polegająca na poprawieniu tłumaczenia określenia "marriage license". Nie jest to bowiem akt małżeństwa, a znany w prawie anglosaskim dokument, będący zgodą na zawarcie przez daną parę związku małżeńskiego. Inaczej mówiąc, wydający go urzędnik stwierdza, że dana para może zawrzeć małżeństwo.
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.