– W „Liście do Diogneta” jest piękne zdanie: „Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie”. Ono dobrze oddaje istotę życia zakonnego. Świat uważa nas za stracone, ale my chcemy pokazać, że istnieje coś ważniejszego. Pokazać cel podróży – tłumaczy s. Beata z Białorusi.
Tuż przed ślubami wieczystymi zapytaliśmy sześć sióstr ze Zgromadzenia Jezusa Miłosiernego o historię ich powołania. Gotowych recept na odkrycie powołania nie ma! Najważniejsze to spotkać Chrystusa. – Jak człowiek doświadczy miłości Bożej w swoim życiu, to wtedy może usłyszeć najlepszy plan na życie, Boży plan. Bez osobistego spotkania Jezusa nie da się! – przyznaje mistrzyni junioratu s. Anastazja Dudzińska. – Oczywiście przyjście do zakonu nie oznacza, że klamka zapadła. Na ostateczną odpowiedź i rozeznanie jest przecież 8 lat formacji. Dopiero na koniec są śluby wieczyste. Wiele osób przyszło do zakonu, ale po roku czy trzech latach zrezygnowały. Mam do nich wielki szacunek za odwagę. Bo w jaki sposób dowiedzieć się, czy to życie dla mnie, jeśli nie spróbuję? – dodaje.
Pomogły film i gazeta
O życiu konsekrowanym po raz pierwszy pomyślała po obejrzeniu filmu o siostrze Faustynie. S. Maria Benedetta Hutnikiewicz ze Szczecina była wtedy w szóstej klasie podstawówki. – W siostrze Faustynie uderzyła mnie postawa takiego całkowitego oddania się Bogu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam: „A może ja też?” – zwierza się. – Długi czas jednak miałam opór przed taką drogą. Na szczęście potem zaczęłam się modlić, aby rozeznać swoje powołanie. Z czasem nabierałam coraz większej pewności, że to Pan Bóg mnie wzywa. Chciałam wstąpić do zakonu już po maturze, ale moi rodzice namawiali mnie na studia, i tak zrobiłam. Poszłam na teologię oraz na doradztwo psychospołeczne. Po studiach nie zmieniłam zdania. Powiedziałam o tym ponownie rodzicom. Tym razem przyjęli to dużo spokojniej, bo wiedzieli, że to dojrzała decyzja – dodaje.
Natomiast pierwsze pragnienie życia konsekrowanego u s. Cecylii Gąsior z Nowogardu pojawiło się w czasie I Komunii św. – I później ten głos Pana Jezusa cały czas za mną „chodził”. W modlitwach mówiłam: „Panie Jezu, jeśli chcesz, żebym Tobie służyła, wskaż mi konkretny zakon” – wyjaśnia s. Cecylia. – I tak po pewnym czasie wpadł w moje ręce miesięcznik „Miłujcie się”. Tam znalazłam adres do sióstr Jezusa Miłosiernego do Gorzowa z zaproszeniem na rekolekcje – dodaje. Planowała wstąpić do zakonu zaraz po maturze, ale postanowiła posłuchać rodziców, którzy doradzali jej kontynuację nauki. Czas studiów pedagogicznych jeszcze bardziej utwierdził ją w powołaniu. – Pan Jezus cały czas wołał. On jest dla mnie skarbem, dla którego chcę się oddać maksymalnie – mówi s. Celina.
Biblia na urodziny
Chorwatka, s. Agata Zuanić, przyznaje, że miała swój szczegółowy plan na życie i nie było w nim miejsca na zakon. – Moja rodzina nie była zbytnio wierząca i po bierzmowaniu przestałam chodzić do kościoła na bardzo długo – mówi siostra. – Konsekwentnie realizowałam swój plan. Miałam pracę, mieszkanie i samochód, ale ciągle czegoś mi brakowało. Nie wiedziałam czego – dodaje. Na szczęście na jej drodze pojawił się kuzyn, który jest księdzem. – Zaprosił mnie na rekolekcje. I to był przełom. Byłam po raz pierwszy od 10 lat u spowiedzi – opowiada s. Agata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).