– W „Liście do Diogneta” jest piękne zdanie: „Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie”. Ono dobrze oddaje istotę życia zakonnego. Świat uważa nas za stracone, ale my chcemy pokazać, że istnieje coś ważniejszego. Pokazać cel podróży – tłumaczy s. Beata z Białorusi.
– Oczywiście myślałam też o małżeństwie i macierzyństwie. Najważniejsze było dla mnie żyć zgodnie w wolą Boża. Cały czas jednak towarzyszyła mi myśl o życiu zakonnym – wspomina siostra. – W pewnym momencie Pan Jezus mocno przypomniał się. Byłam zaangażowana w Salezjańską Pielgrzymkę Ewangelizacyjną. Pewnego razu wracaliśmy z warsztatów przed pielgrzymką. Po drodze zatrzymaliśmy się w Myśliborzu, gdzie była s. Celina, która kiedyś służyła w mojej parafii. Chciałam się koniecznie z nią spotkać, i udało się. Pamiętam, jak mnie zapytała: „To kiedy przyjedziesz?”. Powiedziałam jej, że mam jeszcze wiele rzeczy niepozamykanych. Dała mi książkę „Każda dusza to inny świat”. Wróciłam do domu i przeczytałam ją jednym tchem. Wtedy Pan Jezus poukładał wszystkie puzzle mojego życia – dodaje.
Rozdała sukienki
Siostra Iwona, z domu Musiał (Stary Żmigród k. Jasła), doświadczyła nie tylko miłosierdzia Boga w swoim życiu. – Pan Bóg prowadził mnie przez całe życie i był w tym bardzo cierpliwy – uśmiecha się. – Najpierw zakochałam się w św. Franciszku. Nawet miałam jego plakat w pokoju. Po ósmej klasie poszłam na pieszą pielgrzymkę, gdzie spotkałam się z siostrami serafitkami, które mają brązowe habity. (śmiech) Do nich jeździłam na rekolekcje w liceum. Tam Bóg rozwijał moje powołanie. Zachwycało mnie życie sióstr, ale nie czułam, że to moje miejsce – dodaje. Na pielgrzymce maturzystów na Jasną Górę kupiła sobie „Dzienniczek” siostry Faustyny.
– Po przeczytaniu zrodziło się w moim sercu pragnienie, aby pójść do zakonu, którego chciała św. Faustyna. W książce nie było jednak żadnej wzmianki, czy taki w ogóle istnieje. Powiedziałam, że pójdę do zakonu, ale tylko do takiego. Potem studiowałam teologię i z czasem dowiedziałam się, że jest zgromadzenie, o którym pisała siostra Faustyna. Poczułam ogromną radość, ale do zakonu jeszcze nie poszłam. Pan Bóg był cały czas cierpliwy – uśmiecha się s. Iwona.
– Pamiętam jedno zdarzenie. Wtedy Pan Jezus mi „przyłożył”. To była Niedziela Miłosierdzia. Mieliśmy jechać ze znajomymi do Łagiewnik, ale była zła pogoda i nie pojechaliśmy. Poszliśmy na Mszę św. do naszego akademickiego kościoła, a po niej wyszła siostra zakonna i powiedziała: „Mam na imię siostra Samuela i jestem ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego”. Pomyślałam tylko: „Pan Jezus się przypomina”. Najzabawniejsze jest to, że w tym dniu pan Bóg powołał nas trzy. Zrobił sobie taki wielki połów. Co miałam zrobić? Rozdałam sukienki, biżuterię i moje ukochane szpilki. Ale nie żałuję. Tak naprawdę najważniejsze jest życie wieczne. Ktoś pięknie powiedział, że jeśli tracimy z oczu cel, to najważniejszy staje się dla nas komfort podróży – dodaje z promieniejącym uśmiechem.
Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego
ul. kard. Stefana Wyszyńskiego 169
66-400 Gorzów Wlkp. tel. 95 722 52 46
www.jezuufamtobie.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.