Gdy w parafiach opowiadają o Światowych Dniach Młodzieży, czują, jak prowadzi ich Duch Święty. – To, co mówimy, oddajemy Bogu, bo to ma być Jego, a nie nasze – przekonują Marta, Gosia, Ola i Damian.
Monika Łącka /Foto Gość – Po ŚDM powinna w nas zostać decyzja, by iść za Chrystusem. Przeżyj ten czas razem z nami – zachęca Gosia Grodzka Gosia i Ola: Tak się robi ŚDM!
Z kolei Gosia Grodzka i Ola Antoszak w przygotowanie krakowskiego spotkania młodych z całego świata zaangażowały się... przez pobyt na ŚDM w Madrycie. Jechały tam z wielkimi nadziejami w sercu i choć udział w spotkaniu mocno przeżyły, to w pewnym stopniu zderzyły się też z rzeczywistością. – Okazało się, że nie byłam do końca przygotowana do tego wydarzenia, ale i wolontariusze postawili na spontaniczność, a za mało było konkretów. Gdy stało się jasne, że ŚDM będą w Polsce, wiedziałam, że muszę się w nie włączyć – mówi Gosia. – W Madrycie razem z koleżankami denerwowałyśmy się, że Hiszpanie wielu rzeczy nie potrafią nam wytłumaczyć i zostawiają je „na jutro”. Pojechałyśmy jako wolontariuszki, dwa tygodnie wcześniej, a nie miałyśmy nic do zrobienia. W pewnym momencie byłam już zdołowana i pomyślałam, że jak ŚDM będą w Polsce (a były już takie pogłoski i wiedziałam, że na studia idę do Krakowa), to się w nie zaangażuję – wtóruje jej Ola.
Gosia pochodzi z diecezji białostockiej, z miejscowości Radule. Ola – z diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Spotkały się w Krakowie, w biurze ŚDM. Jako Młode Ambasadorki chcą zrobić wszystko, by to, co już za rok będzie działo się w Krakowie, dopiąć na ostatni guzik. – Pokażemy, jak się robi ŚDM, a przecież cały świat spadnie nam tu na głowę! – śmieje się Ola. – Będzie tak, jak prosił papież Franciszek: zrobimy Boży raban, by wszyscy zobaczyli młodzież od dobrej, choć nieco szalonej strony – dodaje.
Jestem Jego narzędziem
By wszystko udało się jak trzeba, mieszkańcy Krakowa, całej archidiecezji, ale też i Małopolski muszą poczuć, że Światowe Dni Młodzieży to wydarzenie, które nie ma sobie równych, i że tak naprawdę to oni są jego gospodarzami. Pielgrzymów trzeba bowiem ugościć, i to tak z serca, by nie tylko dobrze się w Polsce czuli, ale też by zobaczyli, że w Polakach tętni żywa wiara. I tu do akcji wkraczają Młodzi Ambasadorzy, którzy od marca jeżdżą i odwiedzają różne parafie, opowiadając o tym, co w ŚDM jest najpiękniejszego.
Marta odwiedziła już około 15 parafii i choć za każdym razem jedzie na spotkanie dobrze przygotowana, zawsze opowiada o czymś innym. – Wierzę, że to Duch Święty tak mnie prowadzi. Raz nawet nieświadomie nawiązałam do kazania, które ksiądz mówił podczas Mszy św. Nie słyszałam go, na ambonkę weszłam dopiero podczas ogłoszeń i byłam zła na siebie, że poruszam wątki, których wcale nie miałam w planie. A ludzie powiedzieli, że pięknie splotłam w jedną całość kazanie i swoje wystąpienie – opowiada.
W sercu najbardziej utkwiło jej jednak spotkanie z młodzieżą tarnowską, na którym była niedawno w Bochni. – Przyszło ok. 1,5 tys. osób i jestem pod wielkim wrażeniem ich zaangażowania w organizację ŚDM. Przy nich Kraków jeszcze śpi, a trzeba się budzić, bo czasu coraz mniej! – mówi koordynatorka ambasadorów, którzy od początku mają jedną zasadę: jeśli na spotkanie jadą w kilka osób (czasem jeżdżą też sami), to gdy jedna osoba mówi, pozostali modlą się, wzywając Ducha Świętego. – Jego działanie jest wręcz namacalne, gdy czujemy, jak stres z nas odpływa – dodaje M. Jungiewicz. – Opowiadamy przede wszystkim o Bogu, ale też zmniejszamy niepokój. Bo ludzie z jednej strony chcą przyjąć pielgrzymów pod swój dach, a z drugiej nie do końca wiedzą, jak np. będzie z ich wyżywieniem. Potrzebują konkretów – zauważa Gosia, która była już na 6 spotkaniach.
Najważniejszy był dla niej wyjazd do Tyńca. Po spotkaniach na Mszach św. na obiad została zaproszona do osoby z komitetu ŚDM. – Bóg odpowiedział wtedy na moje wątpliwości, bo zawsze myślałam, że ŚDM są tylko dla bogatych – nie każdego stać przecież na to, by polecieć do Rio czy Toronto. Przy stole jedna z osób opowiedziała nagle historię dziewczyny, która bardzo chciała lecieć do Rio, ale nie miała tyle pieniędzy. Rodzice nie mogli jej pomóc, bo miała dużo rodzeństwa. Niespodziewanie dostała anonimowy list, a w nim potrzebną sumę. Do dziś nie wie, kim był darczyńca, ale to pokazuje, że jak się czegoś bardzo pragnie i odda się sprawę Bogu, to On pomoże – przekonuje Gosia.
Z kolei Damian jako ambasador chce przekazywać młodym to, o czym wciąż mówi papież Franciszek – że Chrystus jest dla wszystkich. – Chcę też tłumaczyć, jak można zaangażować się w organizację ŚDM, które są po to, by dzielić się wiarą – mówi. W parafiach był na 5 spotkaniach. Na pierwsze pojechał do Wadowic. Boży przypadek...
– W tyle głowy słyszałem wtedy słowa: „Tu wszystko się zaczęło”. Kiedy mówiłem, w sercu miałem wzruszenie i pokój. Czułem Jego, Chrystusa, obecność i jestem pewny, że to On tam stał, a ja byłem jedynie Jego narzędziem. Cieszę się, że mogłem być świadkiem miłosiernego Boga, który niesie nadzieję, budzi wiarę i daje bezwarunkową miłość – przekonuje Damian.
Panie Jezu, dzięki Ci!
Mówiąc innym ludziom o Bogu, samemu też trzeba się umacniać. Młodzi Ambasadorzy wiedzą o tym bardzo dobrze. Gosia i Ola stawiają na służbę drugiemu człowiekowi i kształtują ducha, bo ŚDM to spotkanie z Jezusem.
– Przekonałam się o tym w Madrycie. Gdy pewnego wieczoru znowu nie było dla mnie nic do zrobienia, zrezygnowana klęczałam przed Najświętszym Sakramentem, prosząc Chrystusa, by pozwolił mi zrobić coś pożytecznego. Po chwili przybiegła koleżanka, wołając, że jestem potrzebna jako wolontariuszka. To było jak grom z jasnego nieba. Pomyślałam tylko: „Panie Jezu, dzięki Ci za odpowiedź” i pobiegłam – wspomina Ola. Damian zaangażował się natomiast w ŚDM-owy projekt „Młodzi Misjonarze Miłosierdzia”, którego finałem będzie wręczenie papieżowi multimedialnej księgi z zapisem dobrych uczynków spełnionych przez niezliczoną liczbę ludzi z całej Polski – od teraz do lipca przyszłego roku. Z kolei Marta każdego dnia rozważa kolejne fragmenty „Dzienniczka” św. s. Faustyny, bo tajemnica Bożego miłosierdzia będzie towarzyszyć pielgrzymom przez cały czas trwania ŚDM.
– Jej sedno tkwi w tym, że ile razy upadamy, tyle razy Bóg podnosi nas i przytula do serca. Zawsze daje nam szansę – mówi, a Gosia dodaje, że jeśli ktoś z pielgrzymów zapyta ją, czym jest Boże miłosierdzie, to powie prawdę: że nie do końca to rozumie, ale chętnie wspólnie poszuka odpowiedzi. – Wiem jedno: ŚDM to wydarzenie, którego żal byłoby nie przeżyć. Warto przełamać swoje bariery i poczuć Bożą radość, która nie zna granic – zachęca.
W archidiecezji krakowskiej jest obecnie 75 Młodych Ambasadorów ŚDM. By do nich dołączyć, wystarczy napisać pod adres: mlodyambasador@krakow2016.com, przejść szkolenie (kolejne już w lipcu) i działać. Od 9 lipca do 27 sierpnia ambasadorzy będą też posługiwać na Jasnej Górze – zostali zaproszeni przez oo. paulinów, by opowiadać pielgrzymom o ŚDM, ewangelizować i uczestniczyć w liturgii. Chętni również muszą przejść szkolenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).