Gdy w parafiach opowiadają o Światowych Dniach Młodzieży, czują, jak prowadzi ich Duch Święty. – To, co mówimy, oddajemy Bogu, bo to ma być Jego, a nie nasze – przekonują Marta, Gosia, Ola i Damian.
Monika Łącka /Foto Gość
– Czekam na spotkanie z Piotrem naszych czasów, który ujmuje mnie prostotą swojej wiary – mówi Damian Nehrebecki
Rozsadza ich energia, głowy mają pełne pomysłów, a działać chcą nawet wtedy, gdy czasem brakuje już sił. Kiedy myślą o Światowych Dniach Młodzieży, w sercu czują ciepło, radość i ogromną moc wspólnoty. – Ona rodzi się z różnorodności, bo na ŚDM spotykają się ludzie ze wszystkich krańców świata. Wtedy z całą siłą można przekonać się, że choć pozornie wiele nas dzieli, to tak naprawdę Kościół jest jeden, a łączy nas Chrystus. Bo to o Niego w tym wszystkim chodzi – mówią i zapraszają w szeregi Młodych Ambasadorów ŚDM. Sami trafili w nie... zrządzeniem Bożej Opatrzności.
Damian: Nie ma przypadku
– Jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałem, co mam robić w życiu, które zamykało się w dwóch słowach: praca (nie była tą wymarzoną) i dom. Niby wszystko w porządku, ale brakowało czegoś, czemu mógłbym się poświęcić, i co przy okazji sprawiałoby mi radość. Pomyślałem, że coś trzeba zmienić, zastanawiałem się nad szukaniem pracy za granicą – opowiada Damian Nehrebecki. Ma 28 lat, pochodzi z Piekar Śląskich, w Krakowie mieszka od 5 lat, a do Tarnowa, do zaprzyjaźnionego klasztoru sióstr karmelitanek, jeździ, gdy potrzebuje w ciszy i spokoju przemyśleć i przemodlić ważne sprawy.
– U karmelitanek przyszło natchnienie, że praca za granicą to nie jest dobry pomysł. Siostry powiedziały mi też co nieco o ŚDM i poczułem, że chcę się w to wydarzenie zaangażować. Nie wiedziałem tylko jak – wspomina.
Sposób na to znał spowiednik Damiana. – Kapłan dał mi telefon do Kasi Kucik, koordynatorki Sekcji Wolontariatu ŚDM. A Kasia chętnych do działania przyjmuje z otwartymi ramionami – uśmiecha się Młody Ambasador ŚDM. Jak przekonuje, tu znalazł swoje miejsce, a dzięki temu, co robi, czuje się potrzebny. – W tym wszystkim nie ma przypadku. Wierzę, że to sam Bóg wezwał mnie do takiego zadania i dał odpowiednie narzędzia, zwłaszcza odwagę, by wyjść do ludzi i mówić, że jestem uczniem Chrystusa. Zachęcać, by spotkać się na ŚDM. Widzę też, jak On mnie obdarowuje, gdy np. dostaję zastrzyk żywej wiary od ludzi, których spotykam – mówi ze wzruszeniem.
Zostanie Młodym Ambasadorem pociągnęło za sobą jeszcze jedną zmianę – niebawem w Krakowie, a nie za granicą Damian znalazł nową pracę, lepszą od poprzedniej. Boży przypadek...
Monika Łącka /Foto Gość
– Gdy myślę o ŚDM, czuję w sercu ciepło. To będzie nasz, młodych czas! – przekonuje Marta Jungiewicz
Marta: Wyzwanie dla mnie
Dla pochodzącej spod Krakowa Marty (jej miejscowość należy już jednak do diecezji kieleckiej) przygoda z ŚDM zaczęła się dwa lata temu, w Rio de Janeiro, gdzie pojechała razem z siostrą. – Zawsze marzyłyśmy o wyprawie do Ameryki, ale wydawało nam się to nierealne. Później żartowałyśmy, że jedziemy do Rio, ale i w to nie do końca wierzyłyśmy. W końcu znalazłyśmy ogłoszenie, że ktoś organizuje grupę na ŚDM, która... ostatecznie nie powstała. Wtedy postanowiłyśmy, że kupujemy bilety i jedziemy same, na własną rękę. Pojechałyśmy na 4 tygodnie – 3 spędziłyśmy w Argentynie, a ostatni tydzień w Rio. Pomysł był szalony i trochę się bałyśmy przed wylotem, ale gdy zawierzyłyśmy to Bogu, wszystko było dobrze – wspomina Marta Jungiewicz, koordynatorka Młodych Ambasadorów ŚDM.
W Argentynie nocowały u różnych ludzi i w hostelach. W Rio trafiły do rodziny, która – oprócz dwóch Polek – pod dach przyjęła jeszcze 12 innych pielgrzymów z Brazylii. – To było niesamowite! Oni naprawdę otwarli przed nami drzwi swojego domu, a przede wszystkim serca, dzielili się wszystkim, co mieli. Za rok do Krakowa przyjedzie jeden z ich synów, który podczas ŚDM w Rio, razem z narzeczoną, był wolontariuszem. Teraz wybiorą się w podróż poślubną – mówi Marta i dodaje, że gdy papież Franciszek ogłaszał miejsce kolejnych Światowych Dni Młodzieży, poczuła, że to wyzwanie właśnie dla niej. Że chce opowiadać innym o atmosferze ŚDM, zarażać ich tym i zachęcać, by w 2016 r. zjawili się w Krakowie.
Pierwszy rok minął jej jednak „na niczym”. W końcu palec Boży tak ją poprowadził, że trafiła na ul. Kanoniczą, do Biura ŚDM, i zaczęła chodzić na spotkania, a wraz z Kasią Kucik stworzyła projekt Młodych Ambasadorów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.