Przez pięć lat trwała uporczywa terapia i próba ratowania Grecji przed bankructwem.
Dziś pierwszy dzień Grecji bez unijnej pomocy finansowej. Obserwuję rozwój sytuacji z niepokojem i zaciekawieniem jednocześnie. Specjaliści uspokajają, że Polska gospodarka jest stabilna i niezagrożona w żaden sposób falami, jakie powoduje bujająca się na ekonomicznych wodach grecka łódka, a już w zasadzie łajba.
Przez pięć lat trwała uporczywa terapia i próba ratowania Grecji przed bankructwem. W tamtejsze banki Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy wpompowały 240 mld euro. Szczerze mówiąc taką sumę pieniędzy trudno sobie nawet wyobrazić. Można próbować np w ten sposób: skoro przecudnej urody nowego Astona Martina Vanquisha można kupić „za jedyne” 320 tys. euro, to znaczy, że Grekom zafundowano takich aut 750 tys. To tylko obrazowe porównanie. A jednak fakt pozostaje faktem, że pompowanie w grecki krwioobieg gigantycznych bądź co bądź sum pieniędzy nie przyniosło skutku.
Odrzucając kolejne propozycje greckiego rządu, wierzyciele zdaje się doszli do wniosku, że to nie ma sensu, a pożyczanie niewydolnemu finansowo państwu kolejnych wielkich pieniędzy, może jedynie wpędzić ich samych w większe tarapaty.
Wśród największych wierzycieli są Niemcy czy Francja. A te z kolei nie mogą sobie pozwolić na doprowadzenie swoich gospodarek do sytuacji zagrożenia.
Grecki rząd, który przez lata nie znalazł innej recepty na kłopoty swojego kraju, jak kolejne pożyczki i teraz też o nie prosi, próbuje wyjść z twarzą z całej tej sytuacji. Proponując referendum w sprawie kolejnych oszczędności usiłuje uciec od odpowiedzialności i zrzucić ją na społeczeństwo. Niestety w całym tym chaosie stawia się w pozycji człowieka, który wisząc na mocno przetartej linie nad przepaścią próbuje jeszcze przypominać, że spadając, może pociągnąć w dół jeszcze kilka innych osób. To jest, jak się wydaje, obecnie jedyny argument Greków. I gdyby nie strach przed konsekwencjami, dawno lina zostałaby przecięta.
Ani to godziwe, ani eleganckie. A jednak przez 5 lat działało. Bardzo ciekawe, jak Grecy odpowiedzą w niedzielnym referendum. Czy powiedzą rządowi: dość tego, czy też zostaną przy populistycznych obietnicach, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.
Moim zdaniem referendum w Grecji nie powinno w ogóle być brane pod uwagę. W niektórych sprawach odpowiedzialność muszą wziąć na siebie fachowcy. Niezależnie od tego, ile ich to będzie kosztować. Dlatego – chociaż nie cieszę się z tego, co się dzieje w Polsce i wcale nie uśmiecha mi się sytuacja, w której mogę w ogóle nie doczekać emerytury – w gruncie rzeczy jestem zadowolony, że do zapowiadanego referendum w sprawie JOW-ów i nie tylko najprawdopodobniej nie zostaną dopisane kolejne pytania w sprawie wieku emerytalnego chociażby.
Proszę wybaczyć, ale to czysty populizm. Wiadomo że każdy z natury chciałby pracować jak najmniej, a mieć jak najwięcej. Grecy też chyba tak chcieli. Teraz przychodzi czas płacenia za to i wcale wesoło nie jest.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.