O geniuszu Benedykta XVI, majstrowaniu przy sumieniu i dobru, które jest zadziorne, z ks. prof. Jerzym Szymikiem rozmawia Szymon Babuchowski.
I stąd „po-bożność”, która stała się tytułem drugiej części III tomu? To słowo trochę wstydliwe, nawet przez katolików opatrywane cudzysłowem.
Katolicyzm jest anachroniczny, nie nadąża i do narożnika, co? Jak się go będzie zasypywało gradem ciosów, to trafi się i ten nokautujący? Nawet podstawowe wyznanie starożytności: „Kyrios Jesus”, mówiące o tym, że Jezus jest Panem, a po polsku brzmiące „Pan Jezus”, zostało zinfantylizowane. Myślę, że to samo spotkało „pobożność”. Natomiast jeśli rozbijemy to słowo po Norwidowsku: „po-Bożność” – dostrzeżemy, że chodzi tu o Boga. To Jego obecność bądź nieobecność jest absolutnie decydująca dla wszystkiego w życiu.
A co zostaje bez Niego?
Z najnowszej historii – częste: siedemnastolatek dorasta w rozbitej rodzinie i na brutalnych grach, pewnego dnia bierze kałasznikowa, wykasza pół szkoły, na koniec strzela do siebie. I co? Białe marsze, „to był dobry chłopak, nie rozumiem, jak…”. Przed szkołą tabliczki „gdzie był Bóg?”. Najpierw całkowicie wyrwało się Boga z tej przestrzeni, pozdejmowało krzyże z klas i szyj nauczycielek, zrezygnowało z katechezy, odpowiedzialnością za przemoc obarczyło ciemny Kościół i patriarchalną rodzinę, zamieniło się kościoły w piwiarnie i domy publiczne, a potem się pyta: gdzie jest Bóg?
Owocem pobożności ma być radość, ale „zarzucaniu sieci w morze świata”, o którym mówi Benedykt, towarzyszą często opór i niepowodzenia. Jak w tej sytuacji zachować w sobie radość?
Radość nie może być suszeniem zębów ani wesołkowatością. Prawdziwa radość jest wtedy, kiedy pokonana zostaje śmierć. Przecież za niedługi czas w tym miejscu zupełnie inny dziennikarz porozmawia z zupełnie innym profesorem, a po nas pozostaną blade wspomnienia… Chrześcijaństwo jest genialne właśnie dlatego, że ma odpowiedź na pytanie o śmierć, o przemijanie; chrześcijaństwo ma Chrystusa, dzięki któremu miłość może być wieczna. A niczego innego nie pragniemy.
Co Ksiądz odkrył świeżego w szkole modlitwy Benedykta?
Że ważne są nie formy, ale stanięcie w miejscu, w którym stoi Chrystus – Syn wobec Ojca. Istotą modlitwy jest taki oto ruch serca: tak, Ojcze, Ty masz rację, Twoja wola niech się stanie. Niech się dzieje z moim życiem to, co Ty chcesz.
Współcześni mówią, że trzeba przede wszystkim słuchać sumienia...
…także wtedy, gdy kwestionuje naukę Kościoła. Benedykt uczy: oczywiście, trzeba słuchać bezwzględnie sumienia, natomiast problem jest głębszy – jak doszło do tego, że sumienie nie reaguje na grzech, że moralny system obronny nie działa? To tak jak z metanomierzem w kopalni. Wystarczy go podrasować, jest spokój, fedrujemy i to właśnie jest przyczyną największych tragedii. Benedykt mówi: nie wolno majstrować przy sumieniu – ono ma być oknem na wspólną nam prawdę, a nie peleryną subiektywizmu. Bóg dał nam w nim genialnego papieża. „Podobno w ostatnim czasie znów często siada do fortepianu i gra Mozarta”. To ostatnie zdanie mojej książki. Zapraszam do jej lektury.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).