Dortmundzko-wrocławska przyjaźń. Na słynny list biskupów polskich do niemieckich „odpisano” setkami innych listów, paczek, wizyt. Odpowiedź trwa do dziś. Pisana także z poleceniem „prześlij dalej” – na Wschód.
Orędzie z 1965 r. ze słowami „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” nie zabrzmiało jedynie w obrębie episkopatów, dysput przedstawicieli władz czy historyków. We Wrocławiu, Dortmundzie, a ostatnio także we Lwowie ludzie wciąż twórczo odpowiadają na zainicjowane przez kard. Bolesława Kominka pismo.
Z własnym prezydentem
– Dortmundzko-Wrocławska Fundacja im. św. Jadwigi to owoc całkowicie oddolnych działań – mówi Monika Kordylewska, członkini Rady Fundacji ze strony polskiej, koordynatorka wielu fundacyjnych projektów. – Wszystko zaczęło się od słynnego listu. Grupa niemieckich chrześcijan stwierdziła, że odpowiedź, z jaką się spotkał, jest zbyt słaba. Chcieli czegoś więcej. W 1966 r. utworzyli w Dortmundzie „Bensberger Kreis” i zaczęli szukać kontaktów po polskiej stronie, głównie wśród członków Klubów Inteligencji Katolickiej. Wrocław nie był jedynym celem ich wizyt, ale właśnie tu udało się nawiązać szczególnie trwałe kontakty. Bardzo ważną rolę na tym etapie odegrało małżeństwo Hecktów.
– Pierwsze wizyty, odwiedziny, odbywały się w latach 70. ub. wieku, w bardzo trudnych warunkach. Niemcom deptały po piętach służby bezpieczeństwa, zdarzały się szykany, włamania do samochodu. Nieformalne seminaria organizowano w domach, często przy wielkim garze bigosu. Gościom w ramach „atrakcji turystycznych” pokazywano, jak wyglądają PRL-owskie sklepy, z octem w roli głównej. Kiedy Polacy zaczęli jeździć do Niemiec, uczyli się z kolei, jak funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie. Fundacja formalnie została powołana do istnienia w 1991 r. – Nie wszyscy wiedzą, że mamy… prezydenta. Jest nim w dodatku biskup, obecnie bp Andrzej Siemieniewski. W przeszłości funkcję tę pełnił także śp. bp Józef Pazdur – tłumaczy Monika. Jej przygoda z fundacją zaczęła się od prowadzenia w parafii pw. Świętej Rodziny świetlicy, która z fundacji otrzymywała wsparcie. Została przez proboszcza wysłana na jedno z fundacyjnych seminariów, potem zaangażowana do tworzenia biuletynu. Z czasem wsiąkła po uszy.
Siostrzane parafie
– Od początku w tych kontaktach obecny był motyw pojednania, zmierzenia się z uprzedzeniami, trudną historią. Od zawsze rodzące się więzi miały charakter ekumeniczny. I w Polsce, i w Niemczech włączyli się w nie katolicy i ewangelicy – mówi Tadeusz Lewandowski, pracownik Politechniki Wrocławskiej, obecnie przewodniczący prezydium fundacji ze strony polskiej (prezydium, rada fundacji i zarząd mają swoje gałęzie – polską i niemiecką). Przed laty został poproszony przez proboszcza św. Anny na wrocławskim Oporowie o reprezentowanie tej parafii w fundacyjnych kontaktach. Pozostał im wierny do dziś.
Kiedy w latach 80. w Polsce nastał dramatyczny kryzys, wrocławianie mieli już w Dortmundzie wypróbowanych przyjaciół, gotowych pomóc materialnie i duchowo. Ta druga forma wsparcia wyraziła się choćby w głodówce, jaką podczas stanu wojennego prowadziła grupa osób w głównym kościele Dortmundu, na znak solidarności z Polakami. Pomoc materialna rozwijała się. – Z czasem powstały tzw. partnerstwa. Skojarzono ze sobą konkretne parafie, polską z niemiecką. Chodziło o to, by w kontaktach uniknąć anonimowości, by ludzie mieli szansę się poznać. To wszystko zaowocowało międzyparafialnymi spotkaniami – tłumaczy T. Lewandowski. Narodził się piękny zwyczaj, związany z Wielkanocą. Dortmundzkie wspólnoty przekazywały wrocławskim paschały – znak zmartwychwstania, światłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).