Dortmundzko-wrocławska przyjaźń. Na słynny list biskupów polskich do niemieckich „odpisano” setkami innych listów, paczek, wizyt. Odpowiedź trwa do dziś. Pisana także z poleceniem „prześlij dalej” – na Wschód.
Z czasem gromadzono na rzecz polskich przyjaciół także pieniądze, za które kupowano np. odżywki dla dzieci. Przez wiele lat dzięki funduszom przekazywanym komitetom charytatywnym w parafiach zapewniano obiady w szkołach uboższym dzieciom. – Niemcy, przygotowując paczki, często zostawiali swój adres. Proboszczowie, np. śp. ks. Pikul z parafii pw. Świętej Rodziny, organizowali wręcz biura tłumaczeń, by Polacy mogli przekazać swoje podziękowania – wspomina pani Monika. – Znam osoby, które korespondowały ze sobą kilkadziesiąt lat, zanim się zobaczyły po raz pierwszy w życiu.
Praktykanci i przyjaciele
Przez wiele lat działała – uruchomiona przez fundację i Arcybiskupi Komitet Charytatywny – apteka leków zagranicznych. Dzięki obu organizacjom funkcjonował punkt z używaną odzieżą. Jeszcze przy powodzi w 1997 r. pierwszy transport z pomocą z zewnątrz, jaki dotarł do Wrocławia, pochodził z Dortmundu. Równolegle z charytatywnymi działaniami rodziły się projekty edukacyjne – spotkania językowe (np. kursy prowadzone w parafiach), seminaria, praktyki zawodowe. Z tych ostatnich miał okazję skorzystać Adam Marko, wrocławski student budownictwa.
– Początkowo byłem zainteresowany wymianą językową. Kontakt z fundacją nawiązałem przez siostrę, która już wcześniej korzystała z fundacyjnych projektów – wyjaśnia. – Bardzo miło wspominam tamten czas. Rodzina, u której byłem zakwaterowany, niezwykle ciepło mnie przyjęła. Od razu przeszliśmy na „ty”. Praktyki odbywałem w przedszkolu. W Polsce uczestniczyłem później w związanym z Euro 2012 projekcie „Wrocławski wolontariusz”. Ukończyłem kurs pierwszej pomocy, uczestniczyłem w bardzo ciekawych zajęciach dotyczących Wrocławia, w kursie języka rosyjskiego. W tym roku akademickim z kolei pojechałem na praktyki w firmie budowlanej. Okazały się bardzo cenne. Dwa tygodnie spędziłem na budowie, dwa tygodnie w biurze, mieszkałem u dwóch rodzin. Dortmund stał się bardzo bliskim mi miejscem.
– Praktykanci mieszkają u rodzin. Mówimy im zawsze przed wyjazdem, by nie traktowali domu, w którym się zatrzymają, jak hotelu czy jadłodajni – tłumaczy T. Lewandowski. – Co ważne, nasi partnerzy z Dortmundu wyszukują praktyki dostosowane do indywidualnych potrzeb i zainteresowań danej osoby. Nie wysyłamy masowo praktykantów do Niemiec. Wyjeżdża kilkanaście osób rocznie. Są to zawsze zajęcia „dedykowane” konkretnemu człowiekowi. Po przyjeździe mają okazję nieco poznać Dortmund, spotykają się też z władzami miasta. Pod koniec praktyk odbywa się z kolei wieczór z programem artystyczno-kulinarnym, przygotowywanym przez Polaków. Nawiązane w Dortmundzie przyjaźnie trwają często latami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).