– Mamy tak zapatrzeć się w Boże Serce, by traktat o nim pisać całym swoim życiem – mówi s. Jadwiga Kupczewska SłNSJ.
Pierwsze sercanki były siostrami bardzo prostymi. Świętemu Józefowi Pelczarowi chodziło o to, by siostry – wpatrzone w otwarte Serce ukrzyżowanego Jezusa – tak się z Nim zjednoczyły, aby miłość płynącą z Bożego Serca przekazywały innym ludziom. By obserwując nas, podobnie jak kiedyś pierwszych chrześcijan, zastanawiali się, skąd czerpiemy siłę, że tak miłujemy – tłumaczy s. Jadwiga. – Mamy być po prostu przepalone miłością promieniującą z Serca Jezusowego i w ten sposób pociągać innych ku Bogu. Do zakonu 18 lat temu przyprowadziło ją właśnie zafascynowanie tajemnicą Bożego Serca. – Ono zawsze mi towarzyszyło. Czasem nawet w „obcym” kościele okazywało się, że siadałam w ławce, nad którą było Serce Jezusa. Swoją drogę długo jednak rozeznawałam. W końcu zapukałam do Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego – uśmiecha się s. Jadwiga.
Zaczęło się od służących
Zgromadzenie powstało... zrządzeniem Opatrzności, czyli Bożym przypadkiem. Istnieje już 121 lat. – W XIX wieku w odpowiedzi na potrzeby społeczne powstawały zgromadzenia o charakterze apostolskim, tzn. posiadały konkretną misję. Tak jak albertynki, których zadaniem była służba ubogim – wyjaśnia s. Jadwiga. Opieki potrzebowały też służące, które z różnych miejsc Galicji przyjeżdżały do Krakowa za chlebem. Zauważył to m.in. Józef Sebastian Pelczar – zdolny naukowiec, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, a z biegiem lat także prorektor i rektor uczelni, który do Krakowa przyjechał w 1877 roku.
– Przede wszystkim był on jednak wrażliwym kapłanem, który dzięki swojej pracy duszpasterskiej poznawał problemy ludzi. Szybko przekonał się, że jego dwie ręce to za mało. W 1891 r. wraz z osobami, które wokół siebie zgromadził, założył Bractwo NMP Królowej Korony Polskiej. Jedną z gałęzi jego działalności było schronisko dla służących wraz ze szkołą praktyczną – opowiada s. Kupczewska. Wśród służących nie brakowało bowiem młodych (nawet 10- czy 12-letnich dziewcząt), które potrzebowały nie tylko dachu nad głową (także na czas choroby), ale również miejsca, w którym uczyłyby się szyć, prasować itd. Przytulisko początkowo prowadziły kobiety świeckie, jednak nie mogły w pełni poświęcić się pomocy służącym. – Ksiądz Pelczar dowiedział się, że w Królestwie Polskim o. Honorat Koźmiński założył żeńskie Zgromadzenie Sług Jezusa. Napisał więc prośbę o przysłanie sióstr do Galicji. Jedną z tych, które przyjechały, była Ludwika Szczęsna, nasza późniejsza współzałożycielka, czyli matka Klara.
Opatrzność mocno wtedy działała – zapewnia s. Jadwiga. Będąc jeszcze Sługą Jezusa, w Lublinie prowadziła pracownię krawiecką i katechizowała służące. Ktoś jednak doniósł władzom, że prowadzone są spotkania religijne. Podczas przeszukania policja carska niczego nie znalazła, bo (opatrznościowo) konstytucje zgromadzenia podwiesiły się pod szufladę i nikt ich nie zauważył. Ludwika i pozostałe siostry musiały jednak opuścić Gubernię Lubelską. Wtedy nadeszła prośba od ks. Pelczara. Siostra Ludwika objęła więc prowadzenie krakowskiego przytuliska, a ks. Pelczar był zachwycony pracą sióstr. Dołączyło do nich kolejnych 12 dziewcząt i 15 kwietnia 1894 r. powstało Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego.
– Matka Klara jest obecnie służebnicą Bożą, trwa jest proces beatyfikacyjny. 5 czerwca papież Franciszek zatwierdził dekret Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznający cud za jej wstawiennictwem. To dla nas wielka radość i modlimy się, byśmy niebawem mogły cieszyć się z wyniesienia jej na ołtarze – mówi s. Jadwiga.
Całe dla Serca
Sercanki swoje domy – generalny i macierzysty – mają w Krakowie przy ul. Garncarskiej 24 i 26. W sumie w różnych zakątkach świata (Francja, Włochy, USA, Jamajka, Boliwia, Ukraina) sercanek jest prawie 500, z czego aż 375 mieszka w Polsce. Przed laty siostry zasłynęły tym, że w Watykanie służyły ojcu świętemu Janowi Pawłowi II. Obecnie we Włoszech siostry pracują w Rzymie przy parafii św. Stanisława, a także w domu pielgrzyma przy via Cassia, w Ośrodku Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II i w domu własnym zgromadzenia w Genzano. W Watykanie dwie siostry prowadzą też dom kard. Zenona Grocholewskiego. W innych państwach katechizują, pomagają ubogim, prowadzą sierocińce, szkoły, przychodnie czy kuchnie. Wszędzie poznać je można po habicie z charakterystycznym Sercem Jezusa otoczonym koroną cierniową, co nawiązuje do męki Pańskiej. To Serce jest więc ukrzyżowane, ale też goreje miłością, dlatego „wychodzi” z niego płomień. – Symbol Serca Jezusa jest także na pierścieniu, który dostajemy w dniu ślubów wieczystych – tłumaczy s. Kupczewska.
W archidiecezji krakowskiej sercanek jest aż 150. Posługują – oprócz Krakowa – w Bystrej (pomagają prowadzić Dom Rekolekcyjny „Maksymilianum”), Zakopanem (pracują w szpitalu oraz kancelarii parafialnej) i w Spytkowicach k. Zatora (katechetki i zakrystianka). Pod Wawelem pracują natomiast w Kurii Metropolitarnej (w sekretariacie kard. Stanisława Dziwisza, w archiwum oraz w kuchni), w Centrum św. Jana Pawła II, a na Garncarskiej prowadzą infirmerię dla sióstr starszych i chorych, muzeum z bezcennymi pamiątkami po swoich założycielach i św. Janie Pawle II oraz opiekują się małym kościółkiem – symbol serca znajduje się nawet na klamce u jego drzwi.
Dla dzieci i starszych
Najmocniej serca sióstr biją jednak w dziełach prowadzonych przy pl. Sikorskiego. Zwłaszcza pod numerem 12, gdzie opiekują się najmłodszymi. – Przedszkole sercanek jest najlepszym, jakie mogliśmy z żoną wybrać dla naszego dziecka – zapewnia Sławomir Wiewóra, tata małego Kubusia. – Synowi bardzo się tu podoba, ma dobry kontakt z siostrami, a one świetnie się o niego troszczą. Dla nas to ważne, bo Kuba jest dzieckiem niepełnosprawnym oddechowo i krążeniowo i nie powinien łapać infekcji – opowiada pan Sławomir. Pod opiekuńcze skrzydła sercanek trafił, bo znajomi o przedszkolu mówili w samych superlatywach. – Światopoglądowo to miejsce też nam odpowiadało, bo należymy do Domowego Kościoła. Siostra dyrektor okazała się bardzo rzetelna i życzliwa dla rodzin, rozumie ich problemy i zawsze stara się pomóc. Pozostałe siostry też oddają dzieciom serca – przekonuje tata Kuby.
– To, co przyciąga rodziców, to rodzinna atmosfera, którą tu tworzymy – mówi s. Sara Prochowiak, która w zakonie jest 30 lat, a od 10 kieruje przedszkolem. – Przyjmujemy dzieci z różnych rodzin i środowisk, z Krakowa i wielu innych miejsc. Część rodziców pracuje bowiem na pobliskich uczelniach czy w szpitalach, więc – jadąc do pracy – przywożą od razu dzieci. Nie jest to jednak przedszkole „dla elit”, bo są u nas też dzieci z rodzin ubogich, którym pomagamy jak możemy. A ci rodzice odpowiadają ogromną życzliwością – dodaje s. Sara. Gdy niedawno przez 1,5 roku przedszkola publiczne prowadzone przez zakony miały o wiele mniejszą dotację niż przedszkola samorządowe, to właśnie ci rodzice niespodziewanie przyszli do siostry dyrektor z pytaniem, jak mogą pomóc, by placówka przetrwała. – Okazało się, że ktoś miał do ofiarowania dwa worki buraków, ktoś inny dużo dyni, pół bagażnika cukinii, a jeszcze ktoś kupił mydła, papier toaletowy, chusteczki. Przetrwałyśmy. Raz jeszcze za pomoc mówię: „Bóg zapłać!” – opowiada s. Sara. Do przedszkola zapisywane są też dzieci z rodzin stojących niekiedy daleko od Kościoła. – Miałyśmy dziecko muzułmańskie, a nawet żydowskiego chłopca. Był niesamowicie dojrzały i mając 5 lat, poprosił rodziców... o chrzest. Zgodzili się – wspomina s. Sara.
Przy pl. Sikorskiego 14 sercanki prowadzą natomiast Dzienny Ośrodek Wsparcia dla Osób Starszych im. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ośrodek powstał 1 grudnia 2008 r. dzięki współpracy zgromadzenia i krakowskiego MOPS. Obecnie każdego dnia (od godz. 10 do 16) korzystają z niego 23 osoby, a średnia ich wieku to aż... 82 lata! – Opieka nad seniorami również wypływa z naszego charyzmatu i daje nam mnóstwo radości. Z kolei osobom starszym pobyt u nas pomaga uporać się z samotnością czy chorobami. Ośrodek nazywają drugim domem. Tu mogą pobyć, porozmawiać i wiedzą, że nam na nich zależy – cieszy się siostra dyrektor Jeremia Pociejewska. Seniorzy pod opieką sióstr i wolontariuszy chodzą więc na spacery, jeżdżą na ciekawe wycieczki i pielgrzymki, rozwijają talenty, czytają, słuchają muzyki, ćwiczą w ramach rehabilitacji, a nawet oswajają komputer! Ostatnio przygotowują się też do obchodów święta patronalnego, czyli uroczystości ku czci Serca Pana Jezusa.
Bursa do pionu
Pomiędzy dziećmi a seniorami w sercach sercanek jest też miejsce dla studentek. To właśnie dla nich przy pl. Sikorskiego 13 od wielu lat prowadzą bursę zwaną „Szczęśliwym Domem”. – I rzeczywiście taki jest – mówią zgodnie Lidka i Agnieszka, które w bursie mieszkają pierwszy rok i zmieniać studenckiego lokum nie zamierzają. – Siostry troszczą się o nas i interesują naszym życiem, tego nie znajdzie się w żadnym akademiku. Bardzo ważne jest też to, że w bursie jest kaplica – opowiadają dziewczyny. Od 4 lat, dzięki kampanii 123456serc.pl, siostry bursę remontują. – Obecnie trwa 4. etap prac. Mamy już ponad 110 tys. zł, więc z początkiem lipca ruszamy z kolejną częścią „wielkiego kucia i jeszcze większego sprzątania” – śmieje się s. Maria Kasprzak, która wraz z s. Petronelą Czapiewską odpowiada za przebieg akcji. – Tym razem „stawiamy bursę do pionu”, co oznacza, że odnowę przejdzie jej jeden pion. Wymienione zostają w nim instalacje, hydraulika, chcemy też wymienić drzwi na przeciwpożarowe i – co najważniejsze – wyremontować ok. 30 pokoi oraz łazienki – opowiada s. Maria. By podziękować wszystkim darczyńcom, którzy wciąż wykupują serduszka ze strony www.123456serc.pl, siostry 20 czerwca zapraszają na II koncert charytatywny połączony z małą aukcją i kiermaszem. Odbędzie się on w auli bł. Jakuba Strzemię przy klasztorze ojców franciszkanów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.