Kim jest kard. Gerhard Ludwig Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary?
W 2012 r. niemiecki hierarcha objął urząd, który swoją osobowością i teologiczną wielkością naznaczył jego rodak, nazywany „pancernym kardynałem”, późniejszy Benedykt XVI. Gdy został wybrany na papieża, jego miejsce w newralgicznej dykasterii Stolicy Apostolskiej zajął amerykański kard. William Levada.
Po osiągnięciu przez niego wieku emerytalnego, papież postawił na dotychczasowego biskupa Ratyzbony Gerharda Müllera, który nie był wymieniamy w pierwszym szeregu faworytów. Jednocześnie Niemiec został także przewodniczącym Papieskiej Komisji Ecclesia Dei, Papieskiej Komisji Biblijnej oraz Międzynarodowej Komisji Teologicznej.
Na watykańskiej giełdzie szybciej przymierzany był do funkcji przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Po ogłoszeniu jego nominacji, tak zwani postępowi teologowie oraz komentatorzy nie kryli zawodu. Kolejne miesiące mogły ich tylko utwierdzać w tym, że trudno oczekiwać wspomagania czy inicjowanie wielkich zmian po kardynale, który powtarza, że „nauczanie Kościoła nie jest jakąś teorią, lecz opiera się na wierności Słowu Bożemu.” I zapewnia w wywiadzie dla „National Catholic Register”, że zamierza stać na straży wierności doktrynie aż do przelania krwi.
Synodalny chrzest
Jak na razie niemiecki kardynał nie musiał jeszcze przelewać krwi, ale wiele razy zdążył już interweniować, przypominając, czym jest Kościół i co naucza oraz jakie są jego rola i posłannictwo. Głos kard. Müllera jest słyszalny, bo mówi zdecydowanie, używając obrazowego języka. W ostatnich kilkunastu miesiącach głównym frontem jego walki są tematy małżeństwa i rodziny.
W wywiadzie dla francuskiego tygodnika "La Vie" prefekt Kongregacji Nauki Wiary podkreślił, że wszyscy są zgodni, co do tego, że trzeba pomóc wiernym, którzy żyją w nieuporządkowanej sytuacji jako rozwodnicy w nowych związkach. Nie można jednak tracić właściwej optyki. - Głównym celem synodu nie jest dyskusja o problemie rozwodników w nowych związkach, ale potwierdzenie roli małżeństwa jako fundamentu społeczeństwa i wspólnoty Kościoła – podkreślił.
Kard. Müller przyznaje, że pójście na kompromis byłoby dla wszystkich łatwym rozwiązaniem. - Nie można jednak dostosowywać nauczania Kościoła do oczekiwań naszych zeświecczonych krajów, ani zaakceptować chrześcijaństwa powierzchownego, które rozpowszechniło się w wielu krajach Europy. Takie powierzchowne chrześcijaństwo, rzutuje na poglądy i zachowania osób, które przyjęły chrzest, ale nie przyjmują istoty chrześcijańskiej wiary – zauważa kard. Müller
Nauczanie Kościoła o małżeństwie i rodzinie jest bardzo jasne. Opiera się na Słowie Bożym i zostało potwierdzone przez Sobory i liczne dokumenty Stolicy Apostolskiej. Kościół nie może go zmienić – ucina dyskusje, które wychodzą poza istotę sprawy.
Niemiecki kardynał tłumaczy, że jako przełożony Kongregacji Nauki Wiary ma obowiązek stania na straży całego orędzia chrześcijańskiego i jego upowszechniania. - Głębsze zrozumienie pełni nauczania Kościoła oraz promowanie integralności wiary pomaga wydobyć wewnętrzne piękno i atrakcyjność tego, co Bóg w swojej hojności ofiarował nam przez Jezusa Chrystus – wyjaśnia kard. Müller.
Niemiec contra Niemcy
Prefekt Kongregacji Nauki Wiary nie stroni od konfrontacji i dyskusji, jeśli tylko sytuacja tego wymaga. Nie unika ich nawet, gdy musi to robić w stosunku do swojego rodzimego episkopatu. Koronnym na to dowodem jest chociażby odpowiedź na propozycję sformułowaną przez przewodniczącego niemieckiego episkopatu kard. Reinharda Marxa.
– Pomysł, według którego episkopaty miałyby same podejmować decyzje w sprawach małżeństwa i rodziny, jest całkowicie antykatolicki. Słowa kard. Marxa budzą demony, które zażegnały ostatnie sobory – ocenił prefekt Kongregacji Wiary.
Wyjaśnił też, że przewodniczący episkopatu nie jest nikim więcej, jak „technicznym moderatorem”, a z jego tytułem „nie jest powiązany żaden specjalny autorytet nauczycielski”. - Kościół nie jest sumą Kościołów lokalnych, których przewodniczący wybieraliby sobie szefa na jakimś uniwersalnym poziomie – dodał.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.