W pociągu do Żywca, w ogrodzie amerykańskiej Georgii, w klasztornym internacie w Bielsku, w drodze na Jasną Górę, na szkolnych korytarzach w Oświęcimiu – w różnych sytuacjach nasi Czytelnicy spotkali ludzi w habitach.
Ziarno i owoce
O salezjaninie ks. Zenonie Toporku pisze pan Wawrzyniec Mizgalski z Grojca pod Oświęcimiem. Ksiądz Zenon zmarł w wieku niespełna 40 lat 16 lutego 1992 r. – po ośmiu latach walki z nowotworem.
„Miał w życiu trzy pasje i zawsze podziwialiśmy, z jaką żarliwością, powagą i oddaniem je realizował. Jego pierwszą i najważniejszą pasją był Chrystus! Nie lubił »filozofować« na temat wiary. Nie zadręczał się, nie zamartwiał siebie i innych. Widać to było w trakcie ciężkiej choroby, gdy przed operacją, świadomie żegnając się ze współbraćmi i bliskimi, do listu skierowanego do każdego z nas z osobna dołączył cytat: »Chrystusa można jedynie wyznawać tak, jak drzewa wyznają wiosnę – zielenią, jak pola wyznają żniwa – kłosami, jak ziarno wyznaje życie – swą śmiercią«. Na końcu listu pożegnalnego do nas dodał: »Alleluja!«”.
Ksiądz Toporek przez kilka lat bywał gościem w domu pana Wawrzyńca. „Zawsze dawał świadectwo wiary. Nieważne, czy rozmawiał z moją teściową, starszą panią czy z moim nastoletnim synem. Nieraz czynił to na wesoło, ale zawsze tak, że wyczuwało się jego wewnętrzną powagę, wyczuwało się autorytet moralny.
Wielką pasją ks. Zenona była praca z wychowankami szkoły salezjańskiej i warszawska piesza pielgrzymka do Częstochowy, w której prowadził biało-srebrną grupę. Szedł z nią 19 razy. Ostatni raz już ciężko chory, na kilka miesięcy przed śmiercią. (…) Był człowiekiem prawdziwie Bożym, pełnym humoru, pogody ducha, a przede wszystkim gorliwości i żarliwości w wyznawaniu Chrystusa, czym nas często zawstydzał. Stanowił pewien ideał, którego nie zapomnimy nigdy”.
Przyjaźń z drogi
W drodze na Jasną Górę pani Elżbieta z Bielska-Białej spotkała salwatorianina ks. Jacka Kwiecińskiego. „Był rok 1999. Lato w pełni, okres urlopów, a ja, studentka, chciałam wypocząć i nabrać sił na kolejny rok akademicki” – wspomina.
Wybrała się wtedy jak co roku na pieszą pielgrzymkę. „Szłam w grupie salwatoriańskiej. Uczestnicząc w tych rekolekcjach, szukałam swojej drogi życia. Podczas jednego z postojów poznałam ks. Jacka – wtedy jeszcze kleryka. Wywiązała się między nami rozmowa”.
Choć wydawało się, że zawarta znajomość nie przetrwa próby czasu, zmieniła się w duchową przyjaźń. „Trwa do dziś” – pisze pani Elżbieta. „Dzięki tej przyjaźni odkryłam sens mego powołania. Zrozumiałam, że choć jestem osobą samotną, nie zakładając własnej rodziny, mogę dużo dobrego zrobić dla innych. Czasami ktoś mówi mi, że coś jest dziełem przypadku. Myślę, że pielgrzymka, na którą wyruszyłam, to nie przypadek, a jedynie plan, jaki Bóg miał względem mnie. Bo przecież On wie, co jest dla nas najlepsze. W życiu bywa czasem różnie. Raz jest dobrze, raz źle, ale mimo to – tak jak w przyjaźni z ks. Jackiem – możemy wspierać się wzajemną modlitwą i zwykłym pytaniem: »Co u ciebie słychać?«”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.