Czy niezdolna do wydania potomstwa babcia odkryje w sobie pokłady energii, pozwalające wrócić do wartości, odzyskać twarz?
Tytuł zapożyczyłem z wydanej w 2002 roku i zapomnianej (niestety) książki Piotra Kłodkowskiego. Mimo upływu lat zawarte w niej analizy nic nie straciły ze swej aktualności. Przeciwnie, każdy, kto próbuje zrozumieć konflikt z Islamem, powinien do niej sięgnąć. Autor już w podtytule sugeruje iluzję Zachodu, przekonanego, że demokratyczne zmiany na południu Afryki i w państwach Bliskiego Wschodu będą przełomem i staną się przyczyną sprawczą zmian, przybliżających do siebie te dwa póki co odległe światy. Iluzja, gdyż to, co dla Zachodu jest tak zwaną wartością uniwersalną, niekoniecznie musi nią być na Wschodzie. Stąd konflikt.
Wczorajsze wydarzenia w Tunisie dyskusję o konflikcie rozgrzały na nowo. Prawdopodobnie dlatego, że zginęli obywatele państw zachodnich. Jak to zwykle bywa dyskusja często zatrzymywała się na wątkach pobocznych. Jeszcze przed północą oburzano się podawanymi sprzecznymi danymi o ilości ofiar. Nie zauważając powtarzanej z uporem informacji, że dane są nieoficjalne i nie potwierdzone. Chaos panował nie tylko w Polsce. Podobny problem mieli również Włosi czy Francuzi. Z prostego względu. Planujący zamachy terrorystyczne nie zawiadamiają z wyprzedzeniem agencji informacyjnych o tym, co planują i w jaki sposób swoje zamiary chcą zrealizować, a odpowiednie służby w pierwszej kolejności zajmują się ratowaniem ludzi a nie informowaniem dyplomatów i dziennikarzy. Szkoda zatem, że na tym poziomie zatrzymała się dyskusja.
Trzeba jednak przyznać, że w mediach drugiego planu zabrali głos znawcy problematyki, wskazując na tło wydarzeń, czyli wypowiedzi duchowych liderów tak zwanego Państwa Islamskiego. Tak zwanego, gdyż w świetle prawa międzynarodowego nie mamy do czynienia z państwem (władza, struktury, terytorium, konstytucja), ale na dobrą sprawę z organizacją terrorystyczną. Te wypowiedzi powinny niepokoić i dawać do myślenia.
Wspomniani liderzy coraz wyraźniej deklarują (choćby niedawna wypowiedź Szejka al-Adnaniego, kluczowego ideologa państwa Islamskiego), że celem nie jest pojedynczy zamach. Celem jest Rzym. Czyli cywilizacja Zachodu. Ich zdaniem zdegenerowana, obciążona grzechem, oddalająca się od Boga.
Co ciekawe podobna retoryka towarzyszy wypowiedziom duchownych, związanych z Patriarchatem Moskiewskim. Pisał o tym przedwczoraj redaktor Macura. Nie chcemy tu myśleć w kategoriach spisku, ale właśnie ta zbieżność powinna dawać do myślenia. O ile bowiem trudno jest zgodzić się ze sposobem reagowania na pewne zachodzące w cywilizacji zachodniej procesy, o tyle trzeba przyznać, że postawiona diagnoza w dużej mierze jest trafna. Z tej strony barykady mówią o tym intelektualiści, ludzie kultury, psychologowie i pedagodzy, duchowni. Tylko politycy mają klapki na oczach i uszach, obłędnie przekonani, że wzrost PKB i dobrobyt rozwiążą wszelkie problemy. Stąd i głos papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim, chociaż niektórym odbił się czkawką, szybko został zapomniany. Tymczasem nie dość, że Europa staje się niezdolną do wydania potomstwa babcią, to jeszcze babcią bez twarzy. Zdają sobie z tego sprawę nawet zarządzający strukturami NATO wojskowi. Jeden z nich, na krótko przed szczytem w Newport, w złośliwej i nieco pikantnej wypowiedzi zauważył, że w przypadku wojny Europy nie będzie miał kto bronić, gdyż genderowi chłopcy zainteresowani są jedynie najnowszym modelem smartfona i kolorem stringów, którymi zaimponują partnerce/partnerowi. Zarówno ideolodzy IS jak i Kreml doskonale o tym wiedzą i bez publicznych deklaracji.
Czy Europa będzie zdolna wrócić do wartości, odzyskać swoją twarz? I tak i nie. Ma dziedzictwo, ma potencjał, ciągle jeszcze ma korzenie. Ale też są siły przekonane że dziedzictwo, potencjał i korzenie są zagrożeniem dla innych wartości, coraz bardziej jawiących się jako cel sam w sobie, czyli demokracji i wolności słowa. Stąd na postawione pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kto wie, może właśnie ta niemożność dania odpowiedzi w tej chwili jest największym zagrożeniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.