Dyskusje o dyskusjach

Może warto stawiać sobie od czasu do czasu pytanie dlaczego krzyczę i przerywam rozmówcom.

Reklama

Są takie miejsca, ciągle jeszcze niszowe, gdzie coraz częściej stawiane jest pytanie o jakość debaty (jeśli tak jeszcze można ją nazwać), jaka prowadzona jest w polskich mediach. Dokąd prowadzi ta droga – pyta Eryk Mistewicz. Ta droga wiedzie klęski – odpowiada mu Tomasz Aleksandrowicz. Wyłaniający się z dyskusji obraz jest katastroficzny i raczej nie przerysowany. Przynajmniej w osobistym odczuciu kogoś, kto coraz częściej wyłącza radio nie ze względu na to kto i co mówi, ale jak mówi. Z tego też względu postanowiłem dołożyć swoje trzy grosze mając nadzieję nie tyle na poprawę jakości tego, co jest nam serwowane. Bardziej na licząc to, że czytający wezmą sobie przygotowane argumenty do serca (np. w ramach postanowienia na Wielki Post) i zaczną czuwać choćby nad jakością dyskusji w rodzinnym gronie.

Zatem dwie obserwacje z ostatnich dni.

Radiowa dyskusja o sześciolatkach w szkole. Oczywiście rozmawia ze sobą dwóch polityków z przeciwnych obozów. Stąd z góry wiadomo, że jeden będzie za, drugi przeciw. Argumenty mniej więcej znane, nie należy oczekiwać nowych. Bardziej interesująca jest jakość. Konkretnie moment, w którym jedna ze stron zostaje zakrzyczana. Gdy wskazywane są argumenty nie do podważenia. W trakcie audycji przypomniałem sobie fragment kapitalnej książki prawosławnego metropolity A. Bloom’a „Odwaga modlitwy”. Gdy słuchasz fragmentu Ewangelii bądź kazania – cytuję z pamięci – i masz w pewnym momencie ochotę wstać i krzyknąć nie zgadzam się, zamilknij, wiedz, że Jezus w tym momencie mówi do ciebie. Nic nowego. Psychologowie również mówią, że krzyk jest argumentem osób nie mających racji. Może zatem warto stawiać sobie od czasu do czasu pytanie dlaczego krzyczę i przerywam rozmówcom. Okazja by zastanowić się nie tylko nad tym, co mówię i słyszę. Także nad kulturą osobistą. Co – jak twierdził Orygenes – jest niezbędnym warunkiem owocnej lektury Biblii.

Na łączącej moją parafię z pobliskim miasteczkiem leśnej drodze kiedyś ustawiono tablicę. Wymalowano na niej płazy i napisano „Chcemy żyć. Jedź 50 km/h.” Miejscowym sensu jej ustawienia nie trzeba tłumaczyć. Kto nie liczy się z tablicą musi liczyć się z kosztami naprawy samochodu. Jadąc we wtorek w godzinach wieczornych minąłem zająca, sarnę, lisa, a na koniec na drogę wytoczył się jak czołg borsuk. Piękny, młody, z nosem przy asfalcie, zdaje się niedawno przebudzony, szedł niespiesznym krokiem. Na szczęście jeżdżąc tu przez całe lata wiemy, gdzie można się spodziewać kontaktu pierwszego stopnia z dziką zwierzyną i niemal odruchowo zwalniamy, na wszelki wypadek kładąc nogę na hamulcu. Przy okazji spotkania z borsukiem pomyślałem właśnie o swoich i nie tylko rozmowach na kontrowersyjne tematy. Nasi rozmówcy niekiedy są jak wytaczający się na drogę borsuk. Piękni i nieobliczalni. Co pozostaje? Zwolnić! To znaczy nie jechać agresywnie. Bo w przypadku kolizji otaczający świat straci cząstkę piękna i sami sobie możemy wyrządzić krzywdę.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7