Diakoni. To rodzaj przymiarki i jak to z przymiarkami bywa, trudno oczekiwać, że wszystko będzie pasowało.
Diakon Arkadiusz Harbar: – Ksiądz musi być wrażliwy, musi mieć czas dla ludzi, być normalny, mieć dla nich dobre słowo. Szczery uśmiech, serdeczność i życzliwość sprawiają, że wiarę można przekazać świadectwem życia. Ksiądz w Bielawie powtarzał, żebym związał się mocno z ołtarzem, bo parafie będą różne, ludzie będą różni, wydarzenia będą się zmieniały, a ołtarz i ofiara będą jedne i te same. Zawsze.
Diakon Jerzy Kozłowski: – Od ks. prał. Antoniego Kopacza słyszałem wiele razy: „Staraj się robić to, co kapłan powinien robić. Pamiętaj o swojej tożsamości: kim jesteś i do czego zostałeś powołany”. Diakon Wiktor Bednarczyk: – Krótko: co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Diakon Mirosław Benedyk: – Na pewno już wiem, że cechy osobowości, które posiadam od zawsze: otwartość, sumienność, poczucie humoru, pomagają mi lepiej służyć ludziom. Co jeszcze? Kapłan jest jak lekarz czy strażak, zawsze gotowy do działania, niezależnie od czasu i okoliczności. Stąd czymś oczywistym wydaje się dostępność księdza nie tylko w godzinach urzędowania kancelarii parafialnej.
Podziel się swoim bólem! – zaryzykuj
Kilka miesięcy na parafii. Życie blisko ludzkich i plebanijnych spraw. Przyglądanie się proboszczom i wikariuszom nie tylko przy ołtarzu, ale także prywatnie – wszystko to porusza, każe wyciągać wnioski, oceniać. Najpierw siebie.
Jeden z diakonów: – Moje największe obawy związane z kapłaństwem to takie, czy za kilka lat będzie dla kogo odprawiać Mszę świętą. Ludzie coraz bardziej wątpią w Kościół, księży, wieczność. Młodzi, którzy starzeć się będą razem z nami, nie widzą potrzeby chodzenia do kościoła. Dla nich to strata czasu. Nuda, bo w kościele nic się nie dzieje. Obawiam się, czy podołam tym wszystkim problemom, które się pojawiają. Kiedy przychodziłem do seminarium, nie patrzyłem na Kościół od strony całej otoczki, jaka się z nim wiąże. Liczyła się dla mnie tylko liturgia, bo dla mnie od dziecka największą radością było uczestniczenie we Mszy świętej. Chciałem być księdzem, żebym mógł ją odprawiać.
Drugi z diakonów: – Podczas praktyki widziałem także kapłańską słabość i grzech. Szczególnie grzechy języka. Czasami zastanawiałem się, w jakim świecie ci ludzie żyją? Dlaczego mają taką dziwną, nieprzystającą do rzeczywistości hierarchię ważności spraw, obowiązków, zadań duszpasterskich. Wniosek mój jest taki, że nie chcę być taki jak oni i już się modlę o to, żebym taki nie był, żebym nie krzywdził ludzi, a wręcz przeciwnie: przyciągał ich do Kościoła i Jezusa.
Trzeci z diakonów: – Boję się samotności, pychy, wpadnięcia w pułapkę szukania siebie albo akceptacji za wszelką cenę; fałszywej pokory też się obawiam.
Czwarty: – Zdałem sobie sprawę, jak bardzo życie seminaryjne różni się od życia na parafii, małej parafii. Myślę, że praktyki, które mamy, będąc w seminarium, powinny odbywać się także częściej w małych parafiach, które przecież stanowią zdecydowaną większość w diecezji. W nich życie wygląda zupełnie inaczej niż w miastach. Pobyt w takim miejscu może naprawdę niektórym osobom pomóc otworzyć oczy na prawdę o kapłańskim życiu, bo obawiam się, że wielu z nas ma jego obraz wypaczony.
I jeszcze jeden: – Ludzkich obaw jest dużo. Czy wytrwam? Czy dam radę? Czy będę wierny? Czy będę miał dla kogo być księdzem? Ale czy kapłan może się bać? To diabeł posługuje się strachem w celu wykradnięcia nas z naszego dziedzictwa w Bogu. Ksiądz nie może się bać, jeżeli służy Bogu. I na koniec: – Obawiam się, by nie popaść w rutynę, przez którą Chrystus przestanie mnie fascynować. Że przestanę się modlić, regularnie spowiadać, że mogę zatracić poczucie sacrum.
Idzie nowe! – nie bój się
Nowe parafie praktyki diakońskiej. Kolejna zmiana. Święcenia coraz bliżej, więc i coraz bliżej pierwszej tzw. aplikaty, czyli dekretu biskupa ustanawiającego wikariuszem na pierwszej parafii. Siłą rzeczy rodzą się pytania: gdzie? z kim? jak daleko? na jak długo? Bez względu na pierwsze wrażenia, na opinie, jakie krążą o tym proboszczu, o tych warunkach i tym klimacie – warto być otwartym. To przynosi błogosławieństwo, takie samo jak w przypadku dk. Arkadiusza Harbara. – Pójdź tam, dokąd nie chcesz, ale daj się poprowadzić – wtedy twoja droga stanie się błogosławieństwem i szczęściem. To mocne doświadczenie Jonasza – wyznaje. – Do Bielawy bardzo nie chciałem iść i szedłem uprzedzony. Kończąc praktykę, wiedziałem, że było to Boże doświadczenie, bo odchodziłem szczęśliwy, że Pan postawił mnie w tym, a nie innym miejscu. Myślę, że Bóg ma poczucie humoru. Więc nie ma się co przejmować, dopóki żywimy wdzięczność za dar powołania i szczerze codziennie powtarzamy z pokorną dumą: zostałem wybrany! Czyż nie było, Panie, lepszych? – można pytać. Byli! – to jasne, ale to na mnie spoczął Jego miłosierny wzrok i dlatego jestem diakonem, a niedługo padnę na posadzkę katedry w geście pokory i wdzięczności. Obym nigdy nie zapomniał tej chwili. Nigdy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.