Asyż jest znakiem. Jest proroctwem i wezwaniem. Tu nawet kamienie mówią o nawróceniu, pojednaniu, czy braterstwie.
Potem przechodzę do Kaplicy Najświętszego Sakramentu. To tu, aż do momentu budowy Większej Bazyliki, przechowywano po śmierci ciało św. Franciszka. Jej wnętrze zajmuje całą przestrzeń ex-kościoła św. Jerzego. Ściany zdobią przepiękne freski uczniów Giotta. Emocje narastają gdy schodzę wąskimi, krętymi schodami do podziemi. Tu bowiem, w kaplicy, spoczywają doczesne szczątki św. Klary (żyła w latach 1193-1253). Mimo setek lat jej zwłoki nie uległy rozkładowi, co uznaje się za cud. Ostatnio jednak, wyschnięte i poczerniałe oblicze świętej zmieniło się i trzeba było wykonać maskę pośmiertną.
Miejsce spoczynku świętej jest tak samo proste w swej zewnętrznej formie, jak było jej życie. Miłość Boga i drugiego człowieka stanowiły całą jego treść, która prócz modlitwy wyrażała się w służbie. Św. Klara każdego dnia pozwalała obumierać własnemu egoizmowi, poprzez post, modlitwę i jałmużnę, by stawać się dla Boga ofiarą miłą i dla drugiego pożyteczną.
Patrzę w milczeniu na wyschnięte i poczerniałe ciało świętej. Snuję refleksję nt. własnego życia, tylu zmarnowanych okazji pomocy innym, egoistycznym stawianiu na swoim, szukaniem zabezpieczeń, wygodnictwu, potrzebie posiadania rzeczy materialnych… a przecież „potrzeba niewiele, a może tylko jednego” (por. Łk 10.41). Tak – zawsze gdy przypatruję się świętym doznaję zawstydzenia, a gdzieś wewnątrz, jakby echem powracają słowa św. Jana Pawła II : „Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości”. Patrzę na kamienną płytę podtrzymującą szczątki świętej i modlę się.
Św. Klara wiedziała jasno, że do najważniejszego dzieła w historii ludzkości - do zbawienia - kobieta powołana jest tak samo, jak mężczyzna. I w równej mierze odpowiada przed Bogiem i bliźnim za los i wartość tego dzieła w sobie i w całym świecie. W jej postawie nie było ani pogardy, ani naiwnego uwielbienia tego świata, który wg. niej składał się z braci i sióstr w człowieczeństwie. Na jednym z fresków Giotto namalował ją pochyloną nad martwym ciałem św. Franciszka, od którego tak wiele się nauczyła. A trzeba przyznać była pojętną uczennicą i mistrzynią kobiecości dbałej o swoje prawa, broniącej własnej godności w granicach uznawanych nie kaprysami ludzi, lecz wolą Boga. Tu przypominają mi się mimowolnie słowa z Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej: „Ani łaski, ani objawienia, ani zachwyty, ani żadne dary jej (duszy) udzielone nie czynią ją doskonałą, ale wewnętrzne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. (...) Świętość i doskonałość moja polega na ścisłym zjednoczeniu woli mojej z wolą Bożą” (Dz.1107). Św. Klara żyła 42 lata, w tym aż 28 w chorobie i w cierpieniu. Do samej śmierci pełniła posługę przełożonej. Śmiertelnie chorą odwiedził papież Innocenty IV, który 2 dni przed jej śmiercią zatwierdził napisaną przez nią Regułę, napisaną na wzór reguły św. Franciszka. Zmarła w r.1253. Kanonizował ją papież Aleksander IV dn. 15 sierpnia 1255 roku.
Powoli opuszczam bazylikę. Stoję chwilę na przykościelnym placu obficie zalanym promieniami umbryjskiego światła. Sycę oczy niewymownie pięknym widokiem z jednej strony rozległej doliny, z drugiej zaś wznoszącego się stoku, na którym położony jest Asyż, z górującym nad nim, odbudowanym ze zniszczeń zamkiem Rocca Maggiore. Siedząc na ławce przy niewielkiej fontannie u stóp kościoła, obserwując nieustannie przemieszczających się obok mnie turystów i pielgrzymów i mimowolnie zastanawiam się ilu ze współczesnych rozumie czym tak naprawdę jest charyzmat, klauzura, świętość… Bo przecież to, że niektórzy żyją w klauzurze – czyli oddzieleniu od świata – nie oznacza że są zamknięci na ludzi, wręcz przeciwnie, żyją w przestrzeni wypełnionej troską o każdego, o jego dobro doczesne i wieczne. To oni codziennie swą modlitwą i dziękczynieniem ogarniają tych, którzy w wirze prac zapominają, że wszystko jest darem Boga!
Udaję się nieśpiesznie przez Piazza del Comune do Bazyliki św. Franciszka. Oba kościoły usytuowane są po przeciwnych stronach miasta. Na placu oddzielającym bazylikę od miasta stoi spiżowy pomnik świętego na koniu w rynsztunku bojowym. To pamiątka jednego z epizodów życia patrona tego miasta, gdy jako 21-latek uczestniczył w wojnie z Perugią, za co zresztą zapłacił ponad roczną niewolą w kazamatach. Zwolniono go z powodu ciężkiej choroby. Zresztą cała postać św. Franciszka i dzieje jego życia są barwną, choć trudną i realną historią życia człowieka, w którego drogi wchodzi Bóg.
Gdy wszyscy uczestnicy wycieczki stoją jeszcze pod drzwiami górnej bazyliki św. Franciszka słuchając opowiadania przewodnika nt. życia świętego i architektury budynku, który za moment poznamy, dyskretnie oddalam się i samodzielnie wchodzę do wnętrza. Przekroczywszy próg zatrzymuję się na dłuższą chwilę, by przyzwyczaić oczy do lekkiego półmroku a uszy do niesamowitej ciszy.
Cała bazylika górna zachwyca swą prostotą, smukłością i czystością architektoniczną. W tych przestronnych wnętrzach uwagę przykuwa szczególnie fascynujący cykl 28 fresków Giotta di Bondona i innych malarzy. To tu znajdują się najsłynniejsze sceny, (reprodukowane masowo na kartach pocztowych i innych publikacjach) z życia świętego Biedaczyny, by wymienić tylko: kazanie do ryb czy przepędzenie złych duchów z Arezzo. W bazylice, jak i w innych włoskich kościołach, nie wolno robić zdjęć. Łamię ten zakaz (mający na celu nie ochronę zabytków lecz interesy handlarzy) i wykonuję kilka fotek bez użycia flesza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.