To coś więcej niż dobrze opanowane sekwencje kroków i gestów, więcej niż płynne poruszanie się w rytm śpiewnych melodii. Kiedy ci tancerze zaczynają swoje pląsy, ich myśli wędrują do nieba.
Tu każdy krok, każdy najdrobniejszy gest ma swoje znaczenie. Zanim Alicja Stark, gdańska instruktorka, pokaże kolejny układ, opowiada o świecie starotestamentalnych tekstów. Raz będzie oblubienicą, która spotyka się ze swoim oblubieńcem, innym razem, tańcząc, będzie wołać do Boga jak psalmista. W tym tańcu pomaga dobra znajomość Pisma Świętego. Uczestnicy warsztatów, zgodnie z poleceniem, układają dłonie na brzuchu. – W tym tańcu opowiadamy o tym, jak karmimy się słowem Bożym, jak nas przepełnia, i że jesteśmy jego strażnikami. To Stary, a to Nowy Testament – demonstruje Alicja, unosząc kolejno ręce do góry. – Przyswajamy go umysłem, sercem i całym jestestwem – objaśnia, a kursanci za jej przykładem dotykają dłońmi czoła, serca i brzucha. – Nie możemy słowa Boga zatrzymywać tylko dla siebie, musimy z nim iść. Ale ta droga bywa różna, możemy zostać odrzuceni razem z tym, co przynosimy, możemy się też potykać – Alicja pokazuje krok, który obrazuje zachwianie. Kilkanaście par nóg stara się go dobrze odtworzyć. – Na szczęście wspólnota nas wspiera i pomaga – mówi, a tancerze chwytają się za ręce. Za chwilę, gdy popłynie muzyka, zaczną wirować w jej rytm. I nie będzie miało większego znaczenia, czy uda się za pierwszym razem wiernie odtworzyć wszystkie kroki i ruchy rąk. Ważniejsze, że to taniec dla Boga.
Nie tylko na kolanach
– Na początku przeszkadza to, że nie zna się dobrze kroków. Jak się ich nauczysz, przestajesz o nich myśleć i możesz skupić się na czym innym. Jednym zajmuje to dzień, inni muszą ćwiczyć kilka miesięcy. Najważniejsze, by chcieć się tak modlić. Bo są ludzie, którzy opanowują kroki, zaliczają zadanie… i dalej się nie modlą. To musi być w sercu – wyjaśnia Aurelia Rybak, liderka słupskiej Diakonii Uwielbienia Boga Tańcem.
Tajniki tańca izraelskiego zgłębia od 5 lat, od chwili, gdy się nim zachwyciła. Teraz zaraża tańcem innych na cotygodniowych zajęciach Diakonii. Organizuje też dwa razy do roku warsztaty dla tych, którzy nawet nie podejrzewali, że żeby się modlić, nie zawsze trzeba klękać. Dla Róży Pluty i Diany Dobrowolskiej, gimnazjalistek z Objazdy, było to prawdziwe odkrycie. – Szczerze mówiąc, obawiałam się, że będzie… nudno. A to jest naprawdę fajne! Zastanawiam się, czy nie przyjeżdżać na zajęcia Diakonii! Tym bardziej że atmosfera jest świetna – opowiada z entuzjazmem Diana pod koniec wyczerpującego dnia ćwiczeń. Dziewczyny w mig chwytają kolejne kroki. Widać, że mają taneczne przygotowanie. – Tańczyłyśmy, ale zupełnie co innego! Nie spodziewałam się, że taniec to też modlitwa – dodaje Róża. Dziewczynom o warsztatach szepnęła katechetka. – Sama pewnie bym nie przyjechała, bo aż taką miłośniczką tańca nie jestem, ale staram się pokazywać młodzieży różne formy zaangażowania się we wspólnotę kościelną, bo o wielu nawet nie słyszała – śmieje się Mariola Krawiec, nauczycielka młodych adeptek tańca izraelskiego.
Z aniołami
Na warsztatach prym wiodą panie. Choć i jeden odważny rodzynek się znalazł. – Nie przestraszyłem się, że jestem jedynym mężczyzną na warsztatach. Tylko że dawno nie tańczyłem i nogi mi się trochę plątały, ale to nic, i tak bawiłem się bardzo dobrze – przyznaje Piotr Sommer. Jeszcze nie wie, czy będzie dalej tańczyć, ale nie żałuje niemal całej soboty. Siostra Monika też cieszy się, że w końcu się zdecydowała. – Po południu podobało mi się bardziej, bo i załapałam o co chodzi, i muzyka radośniejsza była. Jak melodia jest smętna, to ja nie daję rady – śmieje się nazaretanka. Wie, że dobrze wykorzysta warsztaty. – Młodzież czasami nudzi się na modlitwie, więc szukam dla nich takich form, które pomogą im w nią wejść. Już mam dla nich nowy pomysł! – cieszy się. – Szału pewnie nie będzie, bo to jednak nie dyskoteka, ale myślę, że kilka osób będzie zainteresowanych tym, że można Boga chwalić tańcem – dodaje z uśmiechem. – Pierwsze miesiące spędziłam na „tuptaniu”, ale bardzo chciałam nauczyć się tak modlić. Byłam pewna, że w życiu się tego nie nauczę. Spinałam się strasznie, żeby było poprawnie. Teraz tańczymy kilkanaście tańców. Nauczyłam się cieszyć z tego, że czasem nam się nogi poplączą. Bo to znaczy, że Duch Święty nami po swojemu „tańczy” – mówi Aurelia. Kiedy patrzy się, jak tańczy, chwilami ma się wrażenie, że już przestała dotykać stopami ziemi. – Jest taki taniec, który nazywa się Tańcem Aniołów. Wykonuje się w nim płynne ruchy, jakby unoszenia się w powietrzu, poruszania skrzydłami. Kiedy go zatańczyłam pierwszy raz, uświadomiłam sobie, że to właśnie tak jest, że niebo schodzi do nas na ziemie, że tańcząc, stajemy obok aniołów, żeby oddawać chwałę Najwyższemu. Wystarczy tylko się odważyć i zrobić pierwszy krok – zaprasza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.