Żadna relacja w miłości, rodzinie, Kościele czy modlitwie nie będzie w stanie przetrwać na dłuższą metę bez rytuału i rutyny. To rytuał podtrzymuje zaangażowanie serca, a nie odwrotnie.
Fragment książki: Ronald Rolheiser OMI: „Modlitwa. Nasza najgłębsza tęsknota” publikujemy za zgodą wydawnictwa M.
Nigdy nie podróżuj z kimś, kto oczekuje, że podróż z tobą będzie przez cały czas interesująca. W czasie długiej podróży muszą bowiem pojawić się nudne odcinki.
Jest to aksjomat, na który zwrócił uwagę Daniel Berrigan w swojej książce Dziesięć przykazań na długim dystansie, zawierający głęboką mądrość, której często brakuje nam dzisiaj w naszych małżeństwach, naszym życiu rodzinnym, naszych przyjaźniach, naszych kościołach oraz w naszym życiu duchowym.
Dzisiaj często zadajemy sobie nawzajem wiele bólu z powodu nierealnego oczekiwania, że w naszych relacjach, rodzinach, kościołach i modlitwie będziemy zawsze uważni, dbali, pełni entuzjazmu i emocjonalnie zaangażowani. Nie daje się nam nigdy przyzwolenia na to, byśmy mogli być czasem rozkojarzeni, znudzeni czy niezbyt zaangażowani, ponieważ jesteśmy przytłoczeni zmęczeniem i nieustanną presją, jakiej przysparza nam nasze własne życie. Obwiniamy siebie i innych, mówiąc rzeczy w stylu: „Czasem jesteś tak nieobecny i zmęczony, że w ogóle mnie nie słuchasz!”, „Zachowujesz się, jakby cię tutaj w ogóle nie było!”, „Nudzisz się w kościele!”, „Tak naprawdę tylko czekasz, aż to się skończy!”, „Już mnie nie kochasz tak, jak na początku!”, „Nie wkładasz w to tyle serca co kiedyś!”.
O ile oczywiście jest coś ze zdrowej zachęty w tych oskarżeniach, to zdradzają one jednak naiwność i brak zrozumienia tego, co tak naprawdę podtrzymuje nas w naszym codziennym życiu. Naszym problemem jest bowiem to, że staliśmy się niewrażliwi na rytuały.
Co przez to rozumiem?
Najnowsze badania przeprowadzone na małżeństwach wykazują, że pary, które mają w zwyczaju przytulić się czy też pocałować przed wyjściem rano z domu, a później przed pójściem spać, funkcjonują znacznie lepiej niż pary, które takie gesty uzależniają od nastroju czy spontaniczności danej chwili. Badania pokazały, że nawet jeśli taki rytualny pocałunek jest dokonany w pośpiechu, roztargnieniu czy niejako od niechcenia lub z obowiązku, to i tak spełnia on bardzo ważną funkcję – mianowicie jest wyrazem wierności i oddania pomimo wzlotów i upadków na poziomie emocjonalnym oraz trosk czy zmęczenia odczuwanego w danym dniu. To jest rytuał, czyli czynność, którą powtarza się regularnie w celu wyrażenia tego, czego nasze serca i umysły nie są w stanie zawsze wyrazić, a mianowicie, że nawet wtedy, kiedy z powodu zmęczenia lub pochłonięcia własnymi sprawami nie znajdujemy w sobie siły potrzebnej do bycia tak uważnymi i przytomnymi, jak należy, to jakaś najgłębsza cząstka w nas nadal pozostaje oddana i zaangażowana. Rytuał daje jasny przekaz, że wciąż kochamy drugą osobę i pozostajemy jej oddani, pomimo nieuchronnych zmian i napięć, które przynosi dany okres naszego życia.
Wydawnictwo M Ronald Rolheiser OMI: „Modlitwa. Nasza najgłębsza tęsknota” Właśnie tego nasz współczesny świat nie rozumie. Przeidealizowanie miłości, rodziny, Kościoła i modlitwy często skazuje naszą rzeczywistość na ukrzyżowanie. Kultura masowa próbuje nam wmówić, że miłość powinna być zawsze romantyczna, ekscytująca i interesująca, a nieodczuwanie emocji jest sygnałem ostrzegającym, że coś jest nie tak. Liturgiści i liderzy modlitwy przekonują nas, że każde kościelne nabożeństwo musi być pełne entuzjazmu i emocji oraz że to z nami coś jest nie tak, kiedy niezainteresowani, znudzeni, patrzymy na zegarek lub nie chcemy się zaangażować emocjonalnie w czasie spotkania czy modlitwy. Ze wszystkich stron ostrzega się nas przed niebezpieczeństwem robienia czegoś tylko z obowiązku i że niepokojącym momentem jest stan, kiedy akty miłości, modlitwy czy służby stają się rutyną. Po co robić coś, w co twoje serce nie jest zaangażowane?
I znowu, jest coś uprawnionego w takich ostrzeżeniach. Obowiązek i zaangażowanie bez serca ostatecznie nie przetrwają. Jednak poczyniwszy takie zastrzeżenie, trzeba teraz koniecznie zauważyć i właściwie nazwać ten fakt, że żadna relacja w miłości, rodzinie, Kościele czy modlitwie nie będzie w stanie przetrwać na dłuższą metę bez rytuału i rutyny. To rytuał podtrzymuje zaangażowanie serca, a nie odwrotnie.
To samo sprawdza się w przypadku modlitwy. Ktoś, kto potrafi modlić się tylko wtedy, kiedy jest w stanie zaangażować emocjonalnie swoje serce i duszę, nie utrzyma modlitwy przez dłuższy czas. Jednak przestrzeganie zwyczaju modlenia się, rytuał, zwykła wierność w tej czynności, trwanie w niej niezależnie od uczuć i nastroju może podtrzymać modlitwę przez całe życie i ukrócić niespokojne błąkanie się umysłu i serca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).